Wstęp: Colin Thubron (
Utracone serce Azji*), pisał o niej tak:
Nazwa "Samarkanda" nie przywołuje na myśl konkretnego miasta. To dźwięk, który potrafi skraść serce. Inne stolice islamu- Kair, Damaszek, Bagdad - lśnią przystępnym, śródziemnomorskim przepychem. Samarkanda jest na obrzeżach świata. Pogrążona w obcości ziem pozbawionych dostępu do morza, była siedzibą imperium wysuniętego tak daleko w step i pustynię że w Europie wzbudzała jedynie lęk. Przez wieki spowita aurą tajemnicy, błyszczała tylko w ludzkiej wyobraźni. I faktycznie, mimo wielu wieków jakie dzieli współczesnego podróżnika od momentu, kiedy ten opis był adekwatny – tak właśnie się ją sobie wyobraża. Tym bardziej wyrywa nas z rozmarzenia zderzenie ze współczesną Samarkandą, trzecim największym miastem kraju – rozległym, nowoczesnym, poprzecinanym szybkimi drogami po których nieustannie pędzą samochody… W tym i nasz Yandex z położonego kawał drogi od centrum dworca…
Cel: Wspaniałe zabytki
Samarkandy.
Materiały i metody: *Nocleg: Reyhana Unique House w starej części miasta, na wschód od głównego deptaka – tradycyjny dom, klimatyczny dzieciniec, pokoje bardzo podstawowe.
*Bilety wstępu: Registan -65K UZS; Nekropolia Shah-i-Zinda, meczet Bibi Chanum i mauzoleum Gur-i Mir – po 50K UZS; muzeum Afrasiyab – 53K UZS.
*Waluta: Sum, UZS; 1 UZS = +- 0,003 PLN. 10 000 UZS (10K) = +-3 PLN.
Przebieg: Gdy późnym wieczorem taksówka szukała naszego guesthousu w ciemnych, krzywych i krętych uliczkach starej części Samarkandy – patrzyłam na to z obawą, przypominały mi się najgorsze kwatery na Krymie… Na szczęście obawy były nieuzasadnione – miejsce było całkiem klimatyczne, z zadbanym wewnętrznym dziedzińcem. Szybko dopełniliśmy formalności meldunkowych, bo jeszcze tego dnia chciałam zobaczyć przynajmniej jedno miejsce…
Chwilę później, tuż przed 21, wysiadaliśmy pospiesznie taksówki i przedzieramy się przez tłum czekający na wieczorne pokazy światło-dźwięk. Oto jest, najbardziej ikoniczny obraz całego Uzbekistanu –
Registan - zachwycający symetrią plac miejski, teraz pięknie oświetlony. Jest zachwyt! Niestety, sam pokaz raczej psuł niż dodawał uroku – słabo związany z historią miejsca – mappingi egipskich faraonów i majańskich świątyń na arabskich medresach były dość osobliwe…
*
Prawdziwie zwiedzanie miało miejsce dopiero kolejnego dnia. A jest co zobaczyć…
Korzenie miasta leżącego nad życiodajnym Zarafszanem są starożytne. Już w VI w. p. n.e. było stolicą
Sogdyjczyków, wyrafinowanego, handlowego ludu o irańskich korzeniach. Starożytna nazwa stanowiska archeologicznego, obecnie porośniętego trawą pagórka na północ od centrum –
Afrasijab (Afrosiyab) - została zapożyczona przez super-szybkie pociągi. Niewiele po Sogdyjczykach tu zostało, co nieco można zobaczyć w niespecjalnie ciekawym (a drogim) muzeum na północ od centrum, tuż obok miejsc wykopalisk – trawiastych pagórków zamieszkanych przez susły. Najciekawsze są przeniesione do muzealnej sali, ponad 1300 letnie freski – sceny rodzajowe na intensywnie niebieskim tle. Nie licząc krótkiego czasu po podboju Aleksandra Wielkiego, Sogdyjczyków wyparli stąd dopiero Arabowie, na początku VIII w. n.e. Pięćset sennych lat później miasto zrównał z ziemią Czyngis Chan, i
ułożył przeszłość do snu pod grubą warstwa iłu*. Koczownicze imperia miały taką własność, że do puki trwał podbój, dopóty trwały i one; gdy zaś trzeba było osiąść, zarządzać, administrować olbrzymimi terytoriami – szybko podupadły. Jak rower, który musi jechać, bo inaczej się przewraca…
Jednak to nie był koniec historii miasta - czasy największej świetności miały przyjść za panowania
Timura, zwanego Timurem Chromym lub
Tamerlanem - oraz założonej przez niego dynastii Timurydów (której odnoga, w postaci Bobura, dała początek indyjskiej dynastii
Wielkich Mogołów).
Timur, demoniczny łupieżca i despota, na przełomie XIV i XV wieku uczynił Samarkandę jednym z najpiękniejszych miast świata. Urodził się w 1336 roku, mniej niż 100 km na południe stąd, sto lat po śmierci Czyngis-chana, w rodzinie zubożałego, mongolskiego arystokraty. Marzył o odbudowie legendarnej potęgi sprzed wieku, i w tym wypadku – marzenie zdecydowanie było dane z mocą jego spełnienia. Przez postrzał lub wypadek na koniu kulał przez całe życie, co nie przeszkodziło mu siać strachu we wszystkich miejscach, w jakich usłyszano jego imię. Nim skończył 35 lat, podporządkował sobie nie tylko Samarkandę, ale też wiele rejonów Azji Środkowej. Kolejne 35 lat podbijał Bliski Wschód, część Turcji, Kaukazu, Pakistanu i Indii, plądrował od Delhi do Ankary, od Bagdadu do Damaszku.
W każdym posunięciu trzymał się zasad wiary muzułmańskiej, choć w doraźnej potrzebie uciekał się także do astrologii, wieszczenia z omenów, praktyk szamańskich i modłów publicznych. Podobno anioł zdradzał mu ukryte myśli innych ludzi. Mimo to Timur gromił muzułmanów równie zajadle jak chrześcijan i hinduistów. Być może sądził, że sam jest Bogiem - parł naprzód niepowstrzymanie, nie okazując nikomu współczucia.*
A jednak, jako, że chrześcijańskiej Europie nie wyrządził aż tyle szkody, a jeszcze uprzykrzał życie imperium Osmańskiemu – to w naszej części świata nie zapisał się jako tak brutalny potwór jak Czyngis-Chan - a po prawdzie wcale mu w okrucieństwie nie ustępował. Miał jednak też drugą stronę - był analfabetą-erudytą; cenił księgi, kolekcjonował woluminy i mędrców, z którymi dyskutował i woził jako intelektualną stymulację nawet na zaplecze bitew. Budował z takim samym zapamiętaniem z jakim niszczył i mordował. Przywiózł rzemieślników w olbrzymich ilościach.
W ich rękach gliniana osada rozkwitła pełnią życia zaklętego w fajansie. Architekci, malarze i kaligrafowie z Persji; syryjscy tkacze jedwabiu, płatnerze i dmuchacze szkła; indyjscy jubilerzy, stiukarze i kowale; inżynierowie artylerii i rusznikarze z Azji Mniejszej wszyscy pracowali w pocie czoła przy budowie potężnych meczetów i akademii, arsenałów, bibliotek, krytych kopułami i wyposażonych w fontanny bazarów, a nawet zwierzyńca i obserwatorium astronomicznego.*.
Postać Timura to zadziwiający fenomen historii. Jego nazwisko budziło grozę przez dziesiątki lat. Był to wielki władca, który trzymał pod butem Azję, ale ta wielkość nie przeszkadzała mu w zajmowaniu się drobiazgami. Timur poświęcał drobiazgom wiele uwagi. Jego armie słynęły z okrucieństwa. Tam, gdzie pojawił się Timur - pisze arabski historyk Zaid Wosifi - "krew wylewała się z ludzi jak naczyń", a ,,niebo miało kolor pola tulipanów". Timur sam stawał na czele wypraw, sam wszystko nadzorował. Tym, których podbił, kazał ścinać głowy. Kazał z czaszek budować wieże, budować mury i drogi. Sam doglądał, jak postępują prace. Kazał kupcom pruć brzuchy i szukać w nich złota. Sam doglądał czy pilnie szukają. Kazał truć przeciwników i oponentów. Sam szykował im mikstury. Niósł śmierć i ta misja pochłaniała go przez pół dnia. W drugiej połowie dnia pochłaniała go sztuka. Timur poświęcał się krzewieniu sztuki z takim samym oddaniem, z jakim poświęcał się krzewieniu śmierci. (…) To prawda, że Timur ścinał. Ale jest również faktem, że ścinał nie wszystkich. Kazał zostawiać przy życiu ludzi twórczych kwalifikacji. W imperium Timura najlepszym azylem był talent. Timur ściągał talenty do Samarkandy, zabiegał o każdego twórcę.Kirgiz schodzi z konia, Ryszard Kapuściński
*
Dzień zaczynamy (wczesnym rankiem, bo prognozowana pogoda była niepewna) od jednego z najpiękniejszych przykładów tejże artystycznej działalności:
zespołu mauzoleów Shah-i Zinda. Pochowano tu m.in. siostry i niektóre żony Timura, a także ważnych oficjeli z jego dworu. Po schodkach wspinamy się na zbocze wzgórza, gdzie ulokowano przepiękne grobowce – ich fasady od ziemi po szczyt zdobią płytki we wszystkich odcieniach granatu i błękitu. Wnętrza są nie mniej wspaniałe – ciężko oderwać od nich wzrok. O 8 rano jest tu wciąż niewielu turystów, wąską ścieżkę zamiatają sprzątaczki – ale później miejsce może robić się nieznośnie zatłoczone…
Stąd już tylko krótki spacer do
meczetu Hazrat-Hyzr - to co widzimy, to rekonstrukcja z połowy XIX wieku (później pięknie odnowiona) – pierwowzór zmiotły z powierzchni ziemi wojska Czyngis-Chana. Miejsce jest niewielkie, ale ładnie położone - wyróżniają je pięknie malowane sufity krużganków, tu też pochowano pierwszego prezydenta kraju, pochodzącego z Samarkandy właśnie
Islama Karimowa. Przede wszystkim warto tu jednak podejść dla panoramy miasta - w której wyróżnia się poteżna bryła
Meczetu Bibi Chanum - najważniejszej i ulubionej żony Timura. Meczet musiał robić na przybyszach potężne wrażenie – zresztą, robi je do dziś, więc co dopiero musiało być na początku XV w…. Niestety, megalomańska konstrukcja nie była najlepiej zaprojektowana – zaczęła się sypać niedługo po wzniesieniu. Gdy zaniechano nieustannych prac remontowych powoli popadła w ruinę, służąc jako dogodny skład budowalny mieszkańcom miasta. Zresztą patrząc na archiwalne zdjęcia innych zabytków Samarkandy, tak z przełomu XIX i XX w., to wszystkie one były raczej w opłakanym stanie. Co by nie sądzić o radzieckiej władzy w regionie – włożyli nieprawdopodobny wysiłek i zasoby tak finansowe jak i ludzkie (rzesze bardzo dobrze wyszkolonych konserwatorów!) w przywrócenie zabytkom świetności. Może nie szanowali tych przybytków jako miejsc o znaczeniu religijnym, ale ich unikalną wartość dla ludzkości (docenioną też przez UNESCO) – już tak…
Z Hazrat-Hyzr aż do Registanu prowadzi brukowany deptak – główna „turystyczna” oś miasta. Tuż obok meczetu jest też popularny bazar Siyob – niestety nieczynny w poniedziałki (jak sporo polecanych restauracji – generalnie, jak możecie wybrać inny dzień tygodnia na Samarkandę – to to polecam…).
*
W końcu przychodzi pora na Registan, tym razem w swój dziennej odsłonie. Miejski plac ograniczony jest z trzech stron symetrycznymi medresami.
Najstarsza, po lewej - ufundowana przez
Uług Bega, uczonego, astronoma, wnuka Timura i drugiego, najpopularniejszego przedstawiciela tej dynastii. Studiujący W Samarkandzie kochali Uług Bega, bo nie tylko ich uczył, lecz także wspierał finansowo. Mułłowie darzyli go mniejszą sympatią – podejrzana była jego skłonność do liczb, wiedzy i wina. Ich zdaniem był on zagrożeniem dla islamu i sprowadzał lud na manowce, więc gdy w połowie XV w. zmarł jego ojciec – Uług Beg nie utrzymał długo władzy, zginął w pułapce zaplanowanej przez własnego syna. Fanatycy religijni zamknęli jego medresę i zburzyli obserwatorium astronomiczne…
Odwilż przyszła w XVII w., i wtedy do placu dostawiono dwie kolejne medresy. Na przeciw tej pierwszej -
Szir-Dar, medresa lwów – na szczycie portalu dwa koty prężą się do słońca, symbole miasta. Ostatnia medresa, po środku – na wprost z platformy i centrum placu – to
Tillja-Kari, czyli „zdobiona złotem” – i nazwa staje się oczywista, gdy wejdziemy do niebiesko-złotej sali modlitewnej.
Ale wszystkie są piękne – zwłaszcza, gdy (tego dnia kapryśne, ale przez moment łaskawe) słońce rozświetla ich zdobne pesztaki i turkusowe kopuły. Odcienie kobaltu i grantu, biel, zieleń i woskowa żółcień terakotowych, szkliwionych płytek. Śnieżnobiałe wstęgi kaligrafii kufickiej. Pięknie zdobione wnętrza – granat, złoto, błękit spływają z kopuł i mukarnasowych, stalaktytowych zdobień nisz. Miejsce jest wspaniałe…
*
Mauzoleum zaczęliśmy, i takoż kończymy -na koniec dnia zostawiając
Gur-i Mir, mauzoleum Timura i członków jego rodziny. Pięknie odrestaurowane turkusowo-granatowe zdobienia żłobionej kopuły widać z daleka, wewnątrz złocone zdobienia przenikają kobaltowo-błękitną szachownicę geometrycznych wzorów. Bogato zdobione nisze wypełnione spiętrzonymi, stalaktytowym mukarnasem. W centrum podłużne, proste, blady cenotafy członków dynastii otacza nefrytowy, czarny monolit cenotafu Timura. Faktyczne groby są w pomieszczeniu niżej – z grobem Timura łączy się pewna legenda…
W czerwcu 1941 roku grupa radzieckich archeologów otworzyła sarkofag, aby zbadać szczątki Timura Chromego. Na trumnie odkryto następujący napis: „Kiedy zmartwychwstanę, zadrży świat”. Powiadają, że archeolodzy odkryli jeszcze jedną inskrypcję na wewnętrznej ścianie trumny: „Ten, kto otworzy mój grób, wypuści jeszcze potężniejszego zdobywcę niż ja". Dwa dni po otwarciu grobu Hitler zaatakował Związek Radziecki. Timur Chromy został pochowany ponownie według islamskiego rytuału w listopadzie 1942 roku, tuż przed decydującą kampanią pod Stalingradem, gdzie siły niemieckie poniosły wielką klęskę.Sowietstany, Erika Fatland
W dzisiejszym Uzbekistanie Timur jest najważniejszym historycznym władcą – obiektem dumy i trzonem tożsamości. I to bez względu na jego nieprawdopodobną brutalność, ani nawet na to, że technicznie rzecz biorąc nie był Uzbekiem – bo etnicznie plemiona uzbeckie wywodzą swoje korzenie od innej mongolskiej odnogi, Białej Ordy, i zaczęły rządzić Uzbekistanem dopiero po upadku dynastii Timurydów…