Wstęp: Kolekcja zobaczonych przez nas podczas tego wyjazdu zwierząt jest już dość imponująca, jednak jest jeszcze kilka małych naczelnych które ciągle nam umykały. Znajomi donieśli, że można je stosunkowo łatwo zobaczyć w trakcie nocnego spaceru w okolicy miejscowości
Sepilok, gdzie
Rainforest Discovery Centre (RDC) organizuje nocne spacery. Okolica ogólnie jest popularna wśród turystów, z lotniskiem w stolicy regionu - pobliskim Sandakan, centrum rehabilitacji orangutanów podobnym do
Semenggoh czy „sanktuarium” nosaczy w Labuk Bay. Te większe naczelne widzieliśmy już kilkukrotnie, więc teraz nasz cel to…
Cel: Zobaczyć tarsjusze i lori!
Materiały i metody: *Nocleg: Paganakan Dii Tropical Retreat, pokój 3 os: 340 MYR/noc, w cenę wliczone śniadanie. Jest też opcja zamówienia kolacji/lunchu na miejscu.
*Nocny spacer w Rainforest Discovery Centre (RDC) - 50 MYR, potrzebna wcześniejsza rezerwacja. Lepszą opcją jest spacer o 18.00, jednak nam zostały już tylko miejsca o godz. 20.
Przebieg: Po około 5h drogi z Semporny docieramy do niewielkiego, leśnego reteratu w miejscowości Sepilok. Ukryty na grzbiecie niewielkiego wzniesienia, składa się z prostych chatek z pięknym widokiem na las deszczowy i przebijające się tu i ówdzie palmy olejowe. Dość zaskakującym rozwiązaniem są na wpół otwarte łazienki – bierze się prysznic z widokiem na tropikalną zieleń – a żeby zminimalizować ryzyko pogryzień przez moskity pokoje są wyposażone w kadzidełkowe spirale przeciw komarom. Jest jeszcze bardzo przyjemny bar, kilka hamaków, kilka leżaków – przyznam, że czas do wieczornego spaceru minął nam w tej zielonej gęstwinie bardzo przyjemnie.
O ustalonej godzinie stawiliśmy się pod bramą RDC –ludzi przybywało z minuty na minutę, ostatecznie podzielono nas na cztery 10-osobowe grupy, każda ze swoim przewodnikiem. Ruszamy ścieżkami centrum, każda grupa w nieco inną stronę. Na początek mijamy śpiącego zimorodka, widzimy też kilka węży, pająków i kilka żab (większość zobaczonych nie przez przewodnika a moją koleżankę) – ale niewiele nowości. Ekscytujące były święcące w świetle ultrafioletowym skorpiony! Dalej idziemy nocą kładką zawieszoną w koronach drzew – wysoko w górze przewodnik pokazuje uwite na noc gniazdo orangutanów. Tuż obok – ruch na gałęziach – wytężamy wzrok by zobaczyć
wielkolota rdzawego (zwanego też taguanem) - czyli wielką, rudą, latającą wiewiórkę. Niestety, zbyt wysoko w koronach drzew, żebym mogła uchwycić ją swoim obiektywem w środku nocy. Ale mieliśmy szczęście zobaczyć ich kilka, a jedna nawet zszybowała na pobliskie drzewo rozpierając swoje przerośnięte fałdy skórne, rozpostarte między grzbietem a kończynami – szczególne przystosowanie pozwalające im na „latanie” między koronami drzew bez konieczności schodzenia na ziemię. Poza nimi w koronach drzew królowały nietoperze, raz po raz patrolujące okolicę w poszukiwaniu kolacji. Jednak dopiero nisko w gęstym buszu przewodnik wypatrzył malutkiego, wpatrzonego w nas wielkimi oczami
tarsjusza - cała grupa ruszyła przez krzaki, już w cale nie bacząc, czy te węże i pająki mogą na nich czekać na gałęzi… Zwierzątko chowało się za gałęziami, chyba niezbyt zachwycone skierowanym w nie snopem światła – ale siedziało nisko na pieńku na tyle długo, by wszyscy mogli mu się przyjrzeć. Mimo sporych nadziei – nie udało nam się niestety zobaczyć ostatniego „celu” – przypominającego cyweto-misia
lori… Pełnia księżyca ponoć nie służy obserwacjom zwierząt, niechętnie zwracają oczy w kierunku latarek, przez co niestety znacznie ciężej je wypatrzeć… Ale i tak wracamy i tego spaceru zadowoleni!