Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży na Borneo (2024)    Podwodne Borneo
Zwiń mapę
2024
17
sie

Podwodne Borneo

 
Malezja
Malezja, Semporna
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11401 km
 
Wstęp: U wschodniego wybrzeża stanu Sabah można znaleźć jedne z najlepszych miejsc do nurkowania w całej Malezji – szczególną estymą obdarzona jest wyspa Sipadan, regularnie występująca w czołówce nurkowych rankingów świata. Park sprawujący nad nią pieczę przyznaje mniej niż 200 pozwoleń dziennie na podwodne zejścia, i – przynajmniej w sezonie – są one często rezerwowane z dużym wyprzedzeniem. Często wykupuje się kilkudniowe pakiety – z noclegiem, wyżywieniem, gwarancją otrzymania pozwolenia – i nie jest to tania zabawa. Ponoć snorkeling jest tam również przyzwoity, ale nie tak zapierający dech w piersiach jak nurkowanie. Jako, że tylko ta pierwsza forma interakcji z podwodnym światem nas dotyczy, nawet nie rozważaliśmy opcji dostania się na sam Sipadan. Cała okolica jest jednak dość bogata w podwodne życie – zresztą bywa nazywana Malediwami Malezji – więc chcieliśmy tu tego zakosztować. Bramą do tych wszystkich trakcji jest miasto Semporna.

Cel: Podwodny świat Malezji.

Materiały i metody: *Nocleg: Spadan Crystal Haven Inn, 136 MYR/noc/pokój 2os.
*Pralnia automatyczna samoobsługowa – pranie: 8-9 MYR, suszenie: 1 MYR - 5min.
*Wycieczka B: Wyspy Timba Timba, Mataking i Pom Pom – 150 MYR/os.
*Jedzenie: Fat Mum’s Restaurant – miejsce znane z owoców morza, smaczne, ale dość drogie i obsługa zupełnie nie jest zainteresowana białymi plecakowiczami. | Borneo Rock Cafe – europejskie (i odpowiednio droższe) przekąski, w tym – o dziwo – danie nazwane (słownie): „zapiekanka” – nasi tu byli!
*Waluta: Ringgit malezyjski, MYR. 1 MYR = 0,90 PLN.

Przebieg: Do Semporny przybyliśmy wczesnym popołudniem i mieliśmy w zasadzie tylko dwa zadania – pranie, i zorganizowanie snorkelingu kolejnego dnia. Jak pierwsze poszło gładko, tak drugie – zaskakująco gorzej. Jakkolwiek dobrze zorganizowane są usługi turystyczne w Malezji, tak – przynajmniej tutaj – znalezienie otwartego wieczorem biura turystycznego oferującego takie usługi nie było takie proste. Zdecydowanie mocno przestawiono się tu na kontakt mailowy lub przez WhatssApp, ewentualnie organizację wycieczek przez miejsca noclegowe. Niemniej, znaleźliśmy miejsce, które oferowało standardowe trzy pakiety: A, B i C – z czego pierwszy obejmuje park morski Tun Sakaran z trekkingiem na punkt widokowy Bohey Dulang, a kolejne dwie są skupione mocno na snorkelowaniu. O ile jadąc do Semporny miałam w głowie właśnie pakiet A – obsługująca kobieta nas do niego raczej zniechęcała, mówiąc, że tego dnia trekking nie był możliwy przez jakiś problem na szlaku, możliwe, że kolejnego też nie będzie dostępny, również może być zamknięty przy złej pogodzie - a cena (wyraźnie wyższa niż pozostałych pakietów, 280 MYR) – nie podlega refundacji nawet jak jakiś punkt programu nie zostanie zrealizowany. Wydawało się to być szczerą radą, bo czemuż miałaby nas namawiać na tańszą wycieczkę?

Ostatecznie zdecydowaliśmy się na pakiet B, i kolejnego dnia rano stawiliśmy się w umówionym miejscu. Na początku łódka zbierała uczestników z różnych punktów Semporny i okolicznych resortów położonych na wodzie (co samo w sobie zabiera pewnie z 1h, my na szczęście byliśmy prawie na końcu…), potem pomknęliśmy super szybką motorówką przez turkusowe wody Morza Celebes, w kierunku małych wysepek, wokół których planowany jest snorkeling. Pierwszy przystanek był niezwykle zatłoczoną (o tej porze) łachą - było nie było – pięknego piasku, koło której później w końcu mogliśmy nurkować z maską i fajką. I faktycznie, rafa jest bardzo rozległa, choć chyba nie najbardziej kolorowa z tych, jakie widziałam- a może po prostu oczekiwania było zbyt wysokie? Może gdybyśmy wybrali wariant A i park morski było jeszcze więcej zwierząt? Do łódki podpływały żebrzące dzieci morskich nomadów ludu Baju, którzy niestety porzucają swoje tradycyjne zajęcia na rzecz takich właśnie sposobów zdobywania środków do życia. Dalej lunch na jednej z bardziej zaśmieconych plaż jakie widziałam nie poprawiał nastawienia. Ale kolejny punkt snorkelingowy przywitał nas olbrzymim żółwiem morskim, radując całą gromadę pływaków. Pewien niedosyt szybko ustępował miejsca fascynacji, i z planowanych 20 minut zrobiła się godzina pływania – byłam zupełnie głucha na jakiekolwiek wcześniejsze nawoływania ze strony łódki. Kolejne miejsce było w sumie też niezłe, z kępką ukwiałów chowających błazenki, inwazyjnymi rozgwiazdami pożerającymi koralowce, stadami kolorowych ryb. Koniec końców, wróciliśmy bardzo zadowoleni – i niestety, nieco spaleni słońcem. Choć pływam w T-shircie, tak nie udało się zapobiec spaleniu miejsca, w którym plecy tracą swoją szlachetną nazwę…

Z pięknem podwodnego świata mocno kontrastuje nadwodna Semporna – jest to paskudne miejsce, jedno z brzydszych i bardziej śmierdzących miast w jakich byłam, i zupełnie nie przystające do dotychczasowego obrazu Malezji. Boryka się z nielegalną imigracją z Filipin, z żebrzącymi osiadłymi Baju, z kiepskim zarządzaniem odpadami, a jeszcze dekadę temu z atakami piratów i dysputami terytorialnymi z Filipinami o niektóre z lokalnych wysp. A jednak, jest szalenie popularne wśród chińskich turystów – wystrojonych wieczorami do nadmorskich restauracji, zupełnie nic sobie nie robiąc z raczej odpychającej okolicy. Miasto słynie – bez zaskoczenia – z owoców morza, i chińskie rodziny przychodzą tłumnie delektować się tymi specjałami. Teoretycznie można kupić na pobliskim targu ryby lub owoce morza i przynieść je do restauracji do oporządzenia -ale nachalny chaos, zawyżanie cen, tłum i przelewająca się przez klapki woda (?) nieznanej proweniencji była dla nas zbyt dużym wyzwaniem na tym targu. Idąc bardziej tradycyjną drogą - w jednej z najpopularniejszych knajp poddaliśmy się pierwszego dnia, słysząc, że jedzenie będzie za 1.5h. Drugiego dnia przyszliśmy wcześniej, zdeterminowani by tam zjeść – ale nasze skromne zamówienie nie gwarantowało nam wiele uwagi ze strony personelu. Co ciekawe, wcale nie jest tu szczególnie tanio – kg ryby koło 130 MYR, kg ustonogów (Mantis shrimp) – 280 MYR (czyli dwie takie przerośnięte krewety), nie wiem nawet ile może być za homara. A jednak, chętnych nie brakuje, i zamożna klasa średnia z Chin szasta tu ringgitami na prawo i lewo…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (44)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2024-08-19 14:58
No opis średnio zachęca do tego miejsca, ale zdjęcia - bajkowe!
 
milanello80
milanello80 - 2024-08-21 04:42
Byłem tam, kolejny już zresztą raz, miesiąc temu. Uznałem, że już po raz ostatni. Teraz miasto, masz rację- jedno z najbardziej obskurnych jakie znam, tonie w śmieciach, chińskich turystach i żebrzących dzieciakach. Bycie na rajskich plażach w towarzystwie chińskich tłumów też żadna przyjemność. Więcej tam moja noga nie zawita...
 
milanello80
milanello80 - 2024-08-22 07:50
A wystarczy przejechać niedaleko, na stronę indonezyjską... i jest raj
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 506 wpisów506 1574 komentarze1574 11308 zdjęć11308 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
30.04.2024 - 26.05.2024