Wstęp: Nabijamy kolejne kilometry na liczniku, krajobrazy za oknem robią się bardziej surowe. Po lewej miga w oddali ocean i połacie czarnego piasku, po prawej górskie zbocza i raz po raz jęzory lodowca Vatnajökull – jego całkowita czapa pokrywa 8% powierzchni Islandii. Jest to największy lodowiec Europy poza obszarem polarnym. Wypływa z niego większość rzek wyspy (co może tłumaczyć jego nazwę - połączenie słów
jökull - lodowiec i
vatna - woda), a sam siedzi na ukrytych wylkanach…
Cel: Laguna Jökulsárlón i Diamentowa Plaża oraz Park Narodowy Vatnajökull.
Materiały i metody: *Nocleg: Kamping Skaftafell - 1500 ISK/os/noc + 250 ISK opłata za namiot/kampervan. Prysznice w cenie, a także – co nietypowe – dostęp do pralki i suszarki. Czysto i schludnie, byłby to kamping idealny gdyby nie brak kuchni i jakiegokolwiek miejsca do siedzenia. Jest też bardzo mało gniazdek do ładowania np. baterii aparatu. Dodatkowym plusem jest fakt, że zostając na kempigu nie musimy płacić za postój na parkingu przy Skaftafell (chyba 700 ISK).
*Waluta: korona islandzka (ISK), 1000 ISK = 30 PLN.
Przebieg: Jedno z najbardziej zachwycających miejsc tej podróży jest tworem tego właśnie lodowca – lodowcowa laguna
Jökulsárlón, największe jezioro proglacjalne, do którego cieli się jeden z jego jęzorów. I nie jest to bynajmniej jakiś ukryty klejnot, w niedostępnym interiorze. Ten cud natury jest kilka metrów od krajowej obwodnicy, z oceanem łączy je wąski kanał, nad którym biegnie jednojezdniowy most. Ot, Islandia. I proszę państwa, to jest takie miejsce, który każdy powinien mieć na swojej „bucket list”. Na granatowych wodach pływają prawdziwe góry(ki) lodowe – minią się odcieniami bieli i błękitu, a najmniejsze fragmenty są już całkiem przezroczyste. Między nimi pluskają foki, nad nimi śmigają ptaki morskie, czasem do spektaklu dołączają amfibie z turystami. Ma się wrażenie, że jest się na odległej Antarktydzie… Miejsce tak sugestywnie przypomina znacznie bardziej niedostępne regiony polarne, że nie raz grało je w filmach przygodowych, jak Tomb Rider czy jeden z filmów o Jamesie Bondzie.
Po drugiej stronie ulicy, za mostem, jest fragment czarnej plaży okrzykniętej przez turystów
Diamond Beach - Plażą Diamentów. To przez wyrzucone na brzeg najmniejsze odłamki lodowca, fantazyjnie rzeźbione wodą, przejrzyste jak szkło – lub właśnie jak diament. Fale zalewają buty nierozważnym fotografom (z autopsji…), którzy szaleją z coraz to lepszym ujęciem lodowych brylantów. Miejsce jest na pewno na podium na liście islandzkich atrakcji….
*
Stąd było już relatywnie blisko do Skaftafell, które dla wielu „obwodnicowych” turystów jest bramą do Parku Narodowego Vatnajökull – utworzonego ponad 10 lat temu z mniejszych parków, by efektywniej chronić lodowiec, wulkany i okoliczne tereny. Obszar ten został również wpisany w 2019 roku na listę UNESCO. Zatrzymaliśmy się na przyjemnym campingu, z którego rusza kilka szlaków do parku. Tego dnia starczyło nam już jedynie czasu na trekking do czoła
Skaftafellsjökull, jednego z lodowcowych jęzorów. Trasa w dwie strony jest bardzo łatwa, właściwie po płaskim, i zajmuje z 1,5h. Aluwialną, czarną dolinę przecina kilka strug wody wypływającej z lodowca, jest przed nim również niewielka laguna z kilkoma pływającymi stożkami lodu. Krajobraz surowy, dostojny, piękny…
***
10/07/2021Kolejnego dnia wybraliśmy się na jeszcze jeden trekking – tym razem dłuższy, 3-godzinny. Trasa biegnie pobliskim wzgórzem, i pozwala zobaczyć lodowiec z innej perspektywy. Szlak bardzo dobrze utrzymany, wśród skarlałych, powyginanych krzewów i drzew, drobnych kwiatów, mchów. Robimy około 7km pętlę, najpierw zachodząc do popularnego wodospadu
Svartifoss - "czarnego" wodospadu otoczonego charakterystycznymi, sześciokątnymi kolumnami z bazaltu. Z tego miejsca ruszyliśmy w stronę punktu widokowego Sjonarnipa (choć zawróciliśmy chwilę przed nim – widoki już były piękne, a czas już gonił). Poorany jęzor lodowca, poprzecinany rozpadlinami, przyprószony czarnym osadem – pięknie schodzi w dół doliny. Nad nami chmury, ale w głębi przebija się słońce – nad bielutką czapą głównego lodowca. Patrząc w dal, w stronę niewidocznego oceanu, widać ciągnące się po horyzont połacie czarnego piachu – to
sandr, aluwialny stożek napływowy powstały z wymytego z lądolodu piachu i żwiru. Gdy spojrzeć na zachód widać bezkresne pole
Skeiðarársandur , największego na świecie sandru przed aktywnym lodowcem. Nie ma wątpliwości, Islandia – nawet latem – jest Krainą Lodu…