Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Syjamu i Indochin (2019)    Nie takie złe Phuket, jak je malują
Zwiń mapę
2019
30
lis

Nie takie złe Phuket, jak je malują

 
Tajlandia
Tajlandia, Phuket
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13132 km
 
Wstęp: Przyszedł czas, żeby pożegnać się z rajskimi plażami i turkusową wodą wysepek Phi Phi – na szczęście nad archipelagiem akurat zebrały się czarne chmury i zaczął padać deszcz, więc trochę mniej było żal wyjeżdżać… Ostatnią noc podróży (przynajmniej – ostatnia noc w Azji Południowo-Wschodniej) spędzimy w centrum wyspy Phuket, w miasteczku o tej samej nazwie – będącym stolicą całej, wyspiarskiej prowincji.

Cel: Ostatnie pamiątki, ostatnie zakupy w Phuket.

Materiały i metody: *Nocleg: Lub Sbuy Hostel, 83/79-80 Phang-nga Road, Phuket: 600 THB/pokój z łazienką i klimatyzacją, duży i czysty. *Transport: z przystani promowej Rassada Pier (skąd przypływają promy z Phi Phi) nie widzieliśmy niestety publicznych autobusów, choć niektórzy twierdzą, że są. W jednym z minivanów rozwożących turystów udało nam się wytargować przejazd pod hostel (okolice Bus Terminal 1) za 150 THB/2os (zwykle chcą 100 THB/os), a ostatecznie zapłaciliśmy 120 THB/2os bo kierowca nie miał wydać… *Transport na lotnisko: żółty autobus jedzie z Bus Terminal 1 na lotnisko (terminal „domestic”, trzeba kawałeczek przejść na „international” – 100 THB/os. Jedzie trochę ponad godzinę, odjeżdża co godzinę. *Jedzenie: taki mały pro-tip dla osób, które naprawdę nie będą chciały jeść zupy z noodlami na śniadanie, a nie chcą wydawać majątku na kanapkę w eleganckich kawiarniach dla turystów – w 7eleven są tosty po 25 THB, przypiekane na miejscu w tosterach/sandwicherach – może i jedzeniowy odpowiednik hot-dogów z Żabki, ale żałuję, że tak późno to odkryłam!

Przebieg: Phuket, największa wyspa Tajlandii, jednocześnie najbogatsza prowincja kraju – która swoją pozycję zawdzięcza dochodom płynącym z turystyki. Jako turystyczna destynacja jest jednak dość kontrowersyjna, obok Pattayi często utożsamiana jest bowiem z tym, co w tajskiej, masowej turystyce najgorsze. Mając więc w głowie wyobrażenie imprezowych kurortów nie miałam żadnych oczekiwań wobec naszego krótkiego pobytu. Chciałam się tylko porządnie wyspać przed powrotem i kupić ostatnie pamiątki, najlepiej w cenach nieco tańszych niż te na Phi Phi. Jakież było moje zaskoczenie, gdy weszliśmy w dość senne uliczki Starego Miasta Phuket – które okazały się nie dość, że faktycznie stare (okazuje się, że jest to jedno z najstarszych miast Tajlandii!), to jeszcze urocze. Kolonialny klimat, niemal jak w Ameryce Łacińskiej – kolorowe fasady, jasne tralki, okiennice. Unikatowy styl chińsko-portugalski, który rozkwitał przy prężnej gospodarce wyspy od XVI wieku. Wtedy była oparta głównie o wydobycie cyny, potem produkcję gumy (do dziś w wielu miejscach można zobaczyć plantacje kauczuku). Od dawna ważnym elementem prosperity był także handel, miasto było jednym z ważniejszych portów na handlowych drogach łączących Indie i Chiny. Dumni z tego dziedzictwa włodarze miasta pracują ponoć nad wnioskiem o wpisanie starówki na listę UNESCO, choć jest to już raczej przesadne myślenie życzeniowe...

Co zaskakujące, turystów było jednak jak na lekarstwo, nieliczni odwiedzający z Azji i Rosji. Pewnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej w plażowych miejscowościach nadmorskich, jak choćby (nie)sławne Patong – ale tutaj ciężko było nawet o porządne stoisko z pamiątkami. To z kolei mocno kolidowało z naszymi szeroko zakrojonymi planami uzupełnienia ostatnich wakacyjnych suwenirów… Raz po raz zaczepiali nas jednak taksówkarze (Phuket ma najbardziej hermetyczną mafię taksówkarską w całej Tajlandii, nigdzie ceny nie są tak absurdalne, każdy przejazd po mieście to min. 200 THB, i sporo więcej do plażowych noclegowni), proponując przejazd na tajemniczy „Nocny Targ”. Faktycznie kawałek od centrum, ale byliśmy zdeterminowani, by nie zasilić ich mafijnych portfeli – raźne 20 minut marszu, i trafiliśmy do miejsca, gdzie ewidentnie schowali się wszyscy turyści z całego Phuket. Spory targ, głownie tekstylia i elektronika, sporo kosmetyków, ale też odpowiednia reprezentacja pamiątek i szeroki wybór stoisk z jedzeniem – cała Tajlandia w pigułce, jak wielkie, komercyjne podsumowanie podróży. Ostatnie pad thaie, sajgonki, owoce i koktajle… Będzie nam tego szybko brakować!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Darek:)
Darek:) - 2019-12-11 22:19
o.. to całkiem fajne "ostatki" że tak powiem:)
 
mamaMa
mamaMa - 2019-12-27 22:54
Sliczne te domki!
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5