Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Syjamu i Indochin (2019)    Niebiańska plaża
Zwiń mapę
2019
29
lis

Niebiańska plaża

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Phi Phi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13087 km
 
Wstęp: Nasza podróż nieuchronnie zbliża się ku końcowi, i na tym finiszu mieliśmy (w końcu!) trochę się polenić na plaży. Gdzie, jak nie w Tajlandii, która znana jest ze swoich rajskich wysepek. Ile ludzi, tyle opinii którą wyspę najlepiej wybrać, jednak jeden archipelag wyróżnia się swoją fotogeniczną urodą – Ko Phi Phi.

Cel: Ko Phi Phi i odpoczynek!

Materiały i metody: *Przelot Siem Reab – Phuket: Jest jeden codzienny, bezpośredni lot Air Asia łączy te dwa miasta – o 8:20. Bardzo wygodne połączenie, ok.1h lotu, nieprzyzwoicie jak na Air Asia drogie – z obowiązkową opłatą za płatność kartą (6$ za odcinek lotu), i bagażem rejestrowanym (24$, to już koniec podróży po Azji – wiedziałam, że ze wszystkimi pamiątkowymi skarbami nie dam rady zmieścić się 7 kg bagażu podręcznego) – 150$/osoba. Lataj po Azji - mówili, tanio będzie – mówili…
*Przejazd z lotniska Phuket do przystani promowej: nie ma bezpośredniego autobusu (trzeba by się przesiadać w centrum wyspy, w Phuket Town); oficjalna stawka taksówek to 750 THB, udało nam się z jakimś „nie-lotniskowym” taksówkarzem dogadać na 450 THB i to nie była zła cena. Podróż z kierowcą mocno lekceważącym limity prędkości zajęła 40 min.
*Prom z Phuket (Rassada Pier) na Phi Phi Don (jedną z dwóch wysp Phi Phi, tylko ta jest zamieszkała): tu oszukali nas strasznie, dalej nie wiem, gdzie trzeba było kupić dobre bilety po 350 THB – przepłaciliśmy mocno płacąc 500 THB, boli to kieszeń i podróżniczą dumę po dziś dzień.
*Obowiązkowa opłata pobierana za wstęp na wyspy Phi Phi: 20 THB.
*Nocleg: Phi Phi Long Beach Bungalow (Had Yao) – 180 PLN/noc (1400 BHT/noc), bungalow przy Long Beach rezerwowany z wyprzedzeniem na Booking.com. Drogo, ale w końcu to miesiąc miodowy ;) Poza ścisłym centrum wysepki – wąskim przesmykiem na środku, o złej sławie głośnej imprezowni - nie ma już „budżetowego” zakwaterowania na Phi Phi. Są nieco tańsze opcje w głębi wyspy, lub w oddalonych od tego centrum zatokach po jej wschodniej stronie – ale wtedy albo musimy bardzo dużo maszerować po górkach czy to na plaże, czy do „miasta”, lub dopłacać spore kwoty za dopłynięcie do „centrum” longboatem, za każdym razem gdy chcemy coś taniej (lub inaczej) zjeść lub kupić.
*Półdniowa wycieczka longboatem ze snorkelowaniem wokół niezamieszkałej Phi Phi Leh: 400 THB/os (w cenie woda i prosty lunch).
*Kurs longboatem między centrum ‘miasteczka’ Phi Phi – Tonsai Pier, a Long Beach – 100 THB/os (w ciągu dnia, w nocy 150 THB).
*Waluta: Baht tajski, 1$ = 30 THB.

Przebieg: W teorii miało to być idealne zwieńczenie miesiąca miodowego, jednak w praktyce - nie zaczęło się to wszystko najlepiej. Jeszcze w Kambodży, po drugim dniu zwiedzania Angkor, mieszanka upału, curry z rybą, owocu durianu i małego piwa skończyła się dla mnie drugim incydentem żołądkowym w czasie tej podróży (znowu wszystko dzieliliśmy z Michałem na pół, i on wydawał się zdrowy – dopiero po kolejnej dobie coś go zaczęło męczyć, nie ma pewności, że były to połączone wydarzenia). Reakcja była zbyt szybka na infekcję, raczej coś się źle poukładało, nie mniej poważnie mnie na dwie strony męczyło pół nocy. A rankiem lot, starałam się uśmiechać do celników zdrowo i promiennie, by mnie nie zatrzymali na kwarantannę… Po przylocie na Phuket trzeba było się sprawnie dostać do przystani promowej, z której odchodzą promy na Phi Phi – przy czym ostatni odpływa koło 14. Na miejscu nas równo wyrolowali - choć czytałam, jaka powinna być cena promu – nie mogłam znaleźć miejsca, w którym by nam za tyle sprzedano bilet. Zrzucę to na karb ciągłego osłabienia po żołądkowych rewelacjach, ale dalej bolało - łącznie, za bilety dla dwóch osób w dwie strony, przepłaciliśmy 600 THB… O błędzie nie dało się zapomnieć, tuż po dopłynięciu na Phi Phi wszędzie reklamowano bilety w uczciwej cenie… W obraz wymarzonego wypoczynku nie wpisywała się także prognoza pogody, zapowiadająca chmury i deszcz. A wszystko to w miejscu za które płacimy 3x więcej niż za średnia cena naszych noclegów w Tajlandii, a jedzenie w knajpach jest przynajmniej 2x droższe…

*

Na szczęście jednak wkrótce się okazało, że przewidywanie pogody na małym, górzystym skrawku lądu niemal w połowie drogi między Phuket a półwyspem Malajskim nie jest takie proste, i już kolejnego dnia przywitało nas piękne słońce. Jasne, była popołudniu burza, i wieczorem burza –ale było też wystarczająco dużo słońca, byśmy mogli nacieszyć się pięknym turkusem wody. Następny dzień był jeszcze lepszy – zamiast nielicznych przejaśnień mieliśmy cały dzień bezchmurnego nieba. Mam na ten temat swoją teorię – w całej podróży ogólnie bardzo dopisało nam szczęście z pogodą, i czuję, że to dobra karma się tak objawia. W czasie tego wyjazdu kilka razy widziałam, jak ludziom wypadają z kieszeni portfele, karty kredytowe, identyfikatory – za każdym razem goniłam te osoby, by zwrócić im zguby. Potem spotykało mnie hiobowe zatrucie pokarmowe – czemu, jak jestem taki dobrym obywatelem? I jakby w odpowiedzi na to pytanie dostawaliśmy bonus pięknej pogody w miejscu, gdzie trudno było na nią liczyć (przynajmniej o tej porze roku) – tak jak w środkowym Wietnamie, w okolicach Hue i Hoi An. Ostatni portfel oddałam w Zatoce Ton Sai na wyspie Phi Phi ;)

*

Jak nam upłynęły te dni? Było leżenie na plaży i patrzenie w hipnotyzujący turkus morza, śledzenie przypływów i spektakularnych odpływów, obserwowanie kołyszących się na wodzie „długich łodzi” - longboat, których dzioby zdobią kolorowe szarfy i wieńce kwiatów. Było sporo snorkelowania – całkiem ciekawe rzeczy można zobaczyć tuż przy „naszej” plaży - Long Beach (na południu wschodniej części wyspy). Była półdniowa wycieczka do niezamieszkałej Phi Phi Leh - „siostrzanej” wysepki przyjmującej wszystkich turystów i permanentnie zamieszkałej Phi Phi Don. Miejsce szerzej znane jest z filmu „Niebiańska plaża” z Leonardem DiCaprio, i niektórzy winią ten film za rozdmuchaną sławę miejsca i tłumy turystów, ale szczerz mówiąc – miejsce jest na tyle widowiskowe i niecodzienne, że było skazane na to, by zostać kiedyś filmową scenerią kasowego hitu... Było w końcu też sporo spacerowania między naszym miejscem zamieszkania a centrum Phi Phi – choć Long Beach jest znacznie bardziej urokliwa, niż plaże w ‘miejskiej’ części wyspy, panują tu iście kurortowe ceny jedzenia i wycieczek. Więc kursowaliśmy tak po 25 minut w jedną stronę (można płynąć łódką, ale cena była zbyt wygórowana na nasz gust i już oskubany portfel…), leśnymi ścieżkami, raz w górę, raz w dół, ze dwa razy dziennie. Przeszło nam przez myśl, że lepiej byłoby jednak mieszkać w centrum, i tylko przyjść tu raz sobie poplażować – ale koniec końców spokojne poranki z kawą czy ciche wieczory z piwkiem nam te trudy rekompensowały.

Czy Ko Phi Phi jest więc tym rajem na ziemi dla strudzonego wędrowca? Tak ze 20 lat temu na pewno było. Teraz dalej jest pięknie, i my też spędziliśmy tutaj wspaniale czas. Jednak widzi się, jakie piętno na archipelagu odciska masowa turystyka. Rafy są mocno zniszczone, choć dalej jest tu zaskakująco dużo gatunków ryb. Siedząc na uroczej Long Beach przez większość dnia słychać ryk silników longboatów, i pływając z fajką u jej brzegu co chwilę nerwowo się wynurzałam, by sprawdzić czy któraś z tych ciągle odbijających i dobijających do brzegu łódek nie przerobi mnie na mielonkę. Rejsy na Phi Phi Leh to świetna sprawa, miejsce jest nieziemskie, ale jego popularność rujnuje ekosystem. W jednej z zatok, otoczonych stromymi skałami, spotykają się dziesiątki łódek i pływa się w turkusowej, ale pokrytej plamami oleju wodzie i wdycha spaliny. Druga zatoka, faktyczna filmowa Plaża – Maya Bay - została zamknięta dla turystów, choć tak naprawdę nie mogą oni tylko zejść na ląd – szpaler łodzi stoi może 50 metrów od plaży… Tajlandia ćwiczy szpagat balansując między ochroną delikatnej przyrody, dla której wszak wszyscy tu przyjeżdżają, a utrzymaniem dochodów z turystyki, które łącznie stanowią aż 20% PKB kraju…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (54)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
Warmaj
Warmaj - 2019-12-02 07:19
Ileż trzeba zrobić tych ruskich pierogów, żeby Was trochę podtuczyć?!?
;))
 
Darek...
Darek... - 2019-12-02 11:09
Wow... o i to jest to co tygrysy lubią najbardziej.... No zdecydowanie wodnym stworem jestem, bo nic mnie tak nie zauroczy jak takie widoki:).. czyste szaleństwo dla moich zmysłów....
Pomijając wszystkie niedogodności.... piękne miejsce....
 
genek
genek - 2019-12-02 14:24
na podróż poślubną wyspa idealna , na podróż z małymi dziećmi też :)
 
zula
zula - 2019-12-02 17:45
Piękne miejsce...trudy dotarcia i kłopoty ze zdrowiem zostały wynagrodzone wspaniale .
Zdjęcia fantastyczne !
 
mamaMa
mamaMa - 2019-12-27 22:51
Frycowe wcześniej czy później trzeba zapłacić;)

Teoria z dobrą karmą jest wyśmienita i brawo za taką!

Plaże piękne, a kolor wody powala...
Masowa turystyka też...
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 24% świata (48 państw)
Zasoby: 517 wpisów517 1613 komentarzy1613 11632 zdjęcia11632 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
30.04.2024 - 26.05.2024