Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do USA: Coast to coast (2018)    Informacje praktyczne
Zwiń mapę
2018
09
paź

Informacje praktyczne

 
Polska
Polska, Kraków
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24690 km
 
Waluta, płatności, bankomaty
Walutą jest oczywiście dolar amerykański, USD, $.
Bardzo popularna forma płatności to karty – chociaż system terminali jest zaskakująco przestarzały. Często do płatności wykorzystuje się pasek magnetyczny, zamiast płatności zbliżeniowej lub na chip. Warto zapytać w swoim banku czy nasza karta nie ma automatycznie zablokowanego paska magnetycznego – jako ponoć łatwy do podrobienia system ponoć jest czasem przez nasze banki blokowany. Co do samych płatności - nieco niepokojąca praktyka to zabieranie naszej karty na zaplecze, żeby zrealizować płatność – często brak przenośnych terminali. Czasem również, gdy w barze „otwieramy rachunek”, barman poprosi o kartę, którą będzie trzymał do końca wieczora.
Jeśli jednak zależy nam na gotówce – uwaga – olbrzymia większość bankomatów ma dodatkową prowizję (niezależną od naszego czy obsługującego amerykańskiego banku) – to 1-3$, niby niewiele ale zawsze. Tym bardziej irytujące, że większość bankomatów ma również niskie limity kwot, które można jednorazowo wypłacić – często jest to max 200$.

Wiza
Szczegółowo opisałam kwestię wizy w tym wpisie.

Transport
Na dużych dystansach – najpopularniejszy jest samolot. Niestety, nie ma tam aż tak tanich linii jak na europejskim niebie – jak udało mi się upolować lot z LA do Waszyngtonu za 100$ to wszyscy byli pod wrażeniem. I to oczywiście bez bagażu rejestrowanego… Alternatywą jest pociąg, ale jest to często znacznie droższe rozwiązanie, wybierane tylko przez absolutnych pasjonatów kolei. Na mniejszych dystansach można ewentualnie podróżować autobusem – najpopularniejsze firmy to Greyhound i Peter Pan, ale pojawiają się również niskokosztowi przewoźnicy tacy jak np. Megabus. Ale wiadomo – najważniejszym środkiem transportu w Stanach jest własny samochód. Amerykanie mają ich dużo, są one duże – często SUVy i auta terenowe, nawet do użytku typowo miejskiego. Megalomanię ułatwia zapewne niska cena benzyny… Jest to też najpopularniejszy wśród turystów sposób poruszania się, podczas wycieczek objazdowych.

O wynajmie samochodu pisałam więcej TU, a podsumowanie pokonanych kilometrów i wydatków na paliwo jest TU. To, na co na pewno trzeba zwrócić uwagę to dodatkowe ubezpieczenia. Chyba minimum to Colision/Loss Damage Waiver (takie nasze AC) i Supplemental Liability Insurance (takie rozszerzone OC, podstawowe zwykle jest obowiązkowo zawarte w wynajmie). Wiadomo – USA to kraj, który pozwami i roszczeniami finansowymi stoi – więc bez ubezpieczenia ani rusz. Co więcej, są one tak naprawdę przypisane do konkretnej osoby, a nie do samochodu – więc jeśli chcecie się wymieniać za kierownicą to trzeba sprawdzić koszty i warunki „dodatkowego kierowcy”. No i do wynajmu przyda się karta kredytowa - bez niej będziemy musieli zapłacić wyższy depozyt (nie ma opcji depozytu gotówkowego), albo będziemy musieli wynająć samochód na lotnisku z którego również wylatujemy, a w niektórych przypadkach po prostu wypożyczenie samochodu nie będzie możliwe. Chyba najbardziej wyczerpujący poradnik nt. wynajmu samochodu w USA znalazłam na TYM blogu.

Samochodem po USA
Poruszanie się wynajętym samochodem po USA jest banalnie proste. Trzeba tylko przestawić się na mało popularną u nas automatyczną skrzynię biegów i nabrać pewnego wyczucia w kwestii odległości w milach i pojemności w galonach. Jako nawigacja doskonale sprawdzały się darmowe mapy off-line HERE WeGo. O jeżdżeniu autem w USA inni napisali już chyba wszystko (szczególnie polecam ten wpis na blogu Ameryka dla podróżnika), więc wspomnę tu tylko o kilku kwestiach.
1) Tankowanie - musi być przedpłacone: albo kartą w terminalu przy dystrybutorze (ponoć często nie działają polskie karty bo wymagane jest podanie kodu pocztowego), albo kartą lub gotówką w kasie. Jeśli chcemy „do pełna” – musimy zapłacić z górką, a reszta zostanie zwrócona na kartę/gotówką w kasie. Albo trzeba nauczyć się „na oko” ile galonów nam będzie potrzebne.
2) Parkowanie w miastach - Bardzo skomplikowane zasady parkowania – po dwóch stronach ulicy mogą być inne zasady: w innych godzinach parkowanie może być darmowe, może być płatne, kompletnie zabronione lub dostępne tylko dla mieszkańców (posiadających odpowiednie zezwolenie). Również zwykle każda z ulic ma konkretny dzień tygodnia i porę dnia, w której następuje mycie ulic. Jeśli nasze auto zagrodzi drogę – znajdziemy je odholowane na nasz koszt na bardzo drogi parking służb porządkowych… Nie ma innej rady, trzeba parkując dobrze się rozejrzeć w okolicy, aż znajdzie się warunki obowiązujące na danym odcinku ulicy. Alternatywą są oczywiście płatne parkingi – chociaż ich koszt w większych miastach to 30-50$ za dobę, a na Manhattanie nawet więcej. Ciekawie rozwiązane są też parkomaty – osobny stoi przy każdym miejscu parkingowym, gdy mrugają na czerwono trzeba je nakarmić ćwierćdolarówkami (na zachodnim wybrzeżu +- 1h = 1$). Planując „roadtrip” i rezerwując noclegi – porównując ceny trzeba też wziąć pod uwagę czy dane miejsce ma swój parking, a jak nie – ile nas ta przyjemność będzie kosztować.
3) Pasy carpool /HOV (High Occupancy Vehicle) - na autostradach (zwłaszcza tych biegnących przez miasta lub ich obwodnice) często są wydzielone uprzywilejowane pasy dla samochodów w których jedzie więcej osób (zwykle przynajmniej 2). Uwaga – w niektórych miejscach są one i tak dodatkowo płatne, a zasady są skomplikowane – trzeba doczytać jak to działa w regionie, do którego się wybieramy.
4) Ograniczenia prędkości - śmiesznie wręcz niskie, i ponoć mocno przestrzegane. Na autostradach prostych jak od linijki, ciągnących się po horyzont czterema pasami jezdni w jedną stronę, oddzielone od drugiego kierunku jazdy kilkunastometrowym pasem zieleni można jechać zwykle maksymalnie 65-70 mil/h – 105-112 km/h. Aż się przykro robi. I chociaż zdarzyło się, że nam noga trochę przyciążyła na pedale gazu, to nie było szaleństw (i na szczęście też nie było mandatów). Reszta uczestników ruchu także jest karna, może o 10-15 mil szybciej pojedzie, ale nie więcej.
5) Amerykanie wszędzie jeżdżą autami, i są przyzwyczajeni do pokonywania codziennie sporych dystansów. Np. półgodzinna przejażdżka na kolację to dla nich wizyta w lokalnej knajpce. Na piwo też jedzie się autem – dlatego, w porównaniu z Polską, w niektórych stanach można mieć całkiem sporo alkoholu we krwi – w Kalifornii jest to 0,8‰ (ale uwaga – przy wynajmie samochodu spowodowanie wypadku z jakimkolwiek wykrytym stężeniem alkoholu powoduje utratę ubezpieczenia!). Jednak w innych stanach – np. w Utah - nie można mieć absolutnie żadnego alkoholu we krwi gdy prowadzi się samochód.

Noclegi
Dokładnie nasze noclegi opisywałam przy poszczególnych wpisach. Ogólne porady? W sezonie warto pomyśleć o rezerwacji miejsc noclegowych z wyprzedzeniem. Czy to będzie Airbnb, czy hotele – w ten sposób będzie po prostu taniej – zwłaszcza w tych najpopularniejszych turystycznie destynacjach. Trzeba też pamiętać, że ceny bardziej zależą od sezonu niż standardu noclegu – gdy sprawdzałam noclegi w Page w lutym – motelowe pokoje były za 30-40$; te same pokoje w tych samych hotelach we wrześniu – były za 150$. Osobna historia to kempingi – najtańsze to te w parkach narodowych (15-25$ za miejsce, na którym zwykle można parkować do 2 samochodów, 3 namiotów i 6 osób). Standard jest dość podstawowy, często nie ma na nich pryszniców ani pralni (jeśli są – będą dodatkowo płatne, kilka dolarów). Ale są wspaniale położone już na terenie parku; przy większych parkach narodowych (takich jak Yosemite, Death Valley, Grand Canyon) – oszczędza nam to ponad godzinę dojazdu do jego centrum, a często również konieczność stania w korkach. Niestety, te kempingi wypełniają się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem (ten w centrum Yosemite – w ciągu kilku minut od wpłynięcia ich do systemu rezerwacyjnego!) – można je rezerwować na stronie www.recreation.gov. Alternatywa to kempingi prywatne – droższe (miejsce od 30-50$), ale też zwykle o wyższym standardzie – łazienki, pralnie, wi-fi, gniazdka elektryczne w łazienkach itd.

Kuchnia i restauracje
Nie ma chyba co rozpisywać się o kuchni amerykańskiej, jest nam bardzo dobrze znana. Faktycznie jest pełno fast-foodów i restauracji sieciowych, i – przynajmniej na trasie – często trudno posilić się gdzieś indziej. Sieci jest więcej niż w Polsce, jedne gorsze (zwłaszcza McDonald), inne nieco lepsze: na Wschodnim wybrzeżu można polecić Five Guys, zaś na zachodnim – In-n-out. Ale to w dalszym ciągu raczej tłusty fast food. Poza tym królują burgery, barbecue – wszelkie grillowane mięsiwa: steki, żeberka. Sporo jest kuchni tex-mex - smaki latynoskie na amerykańską modłę. Oczywiście w większych miastach zjemy kuchnię całego świata i mogą to być wybitne frykasy – ale to już większe koszty.

Dobry zwyczaj – do posiłku zawsze za darmo serwowana jest woda, oraz nie kończąca się dolewka kawy z przelewowego ekspresu. Z ciekawostek – do zamówionego shota mocnego alkoholu, np. wódki często colę lub lemoniadę dostaniemy za darmo (a raczej – w cenie, w NYC taki shot to ok. 15$...). Nie są przesadzone legendy o dużych porcjach – przynajmniej w takich typowych diners. Czasem jedno danie (zwłaszcza śniadania!) lub jedno danie główne plus przystawka wystarczy na dwie standardowe osoby. Przy czym im elegantsza restauracja, tym bardziej porcje maleją…

Napiwki
Trzeba wspomnieć o kulturze napiwków - nie jest to tak jak u nas dobrowolny dodatek za dobrą obsługę (chociaż faktycznie – standard obsługi jest zwykle znacznie wyższy niż u nas, a kelnerzy znacznie bardziej uczynni…) – ale raczej praktycznie obowiązkowa dopłata. Czasami nawet od razu doliczona do rachunku. Jeśli nie mamy gotówki – łatwo zostawić napiwek dopisując kwotę na potwierdzeniu z karty –czasami ściągną go jednak dopiero po kilku dniach. I są to napiwki wysokie – od MINIMUM 15-18%, a poważnie oczekiwane jest 20%. Ponoć jeśli zostawi się dolny limit – to jest to potwarz, a czasem nawet będziemy zapytani, co nam się nie podobało. To jest o tyle zrozumiałe, że zarobki kelnerów składają się w przeważającej mierze z napiwków - chociaż budzi to w nas pewien sprzeciw, bo w końcu koszt obsługi powinien być ujęty w cenie dania… I tak po doliczeniu podatku (podawane ceny są zawsze netto) i napiwku często rachunek jest niemiłym zaskoczeniem – wyższy o ¼ lub niemal 1/3 od tego, czego się spodziewamy…

Co więcej, napiwki nie są oczekiwane tylko w restauracjach – ale dosłownie wszędzie, gdzie ktoś wykonuje jakąś usługę… Czyli taksówkarze, kierowcy busików, które wiozą nas na lotnisko z parkingu (tu wystarczy dolar wciśnięty w dłoń kierowcy), barmani (tu też zwykle starczy ekstra dolar), fryzjerzy, manikiurzystki. Gdy mieszka się w eleganckim budynku, w którym pracują odźwierni – należy im pod koniec roku dać „napiwek świąteczny” – 100$ od mieszkania dla każdego odźwiernego. A duży apartamentowiec ma ich zwykle kilkunastu… I jest to również ponoć lwia część ich zarobków.

Gniazdka
Pamiętajcie o amerykańskich gniazdkach – inne niż nasze, inne niż brytyjskie. I o ile Wielkiej Brytanii bardzo łatwo było znaleźć przejściówkę za funta – tutaj trzeba by się mocno naszukać, żeby znaleźć coś tanio. Dlatego lepiej kupić z wyprzedzeniem. Znajomi mówili, że w hotelach i motelach często są europejskie przejściówki –ja się z tym nie spotkałam. Inna sprawa – głównie korzystaliśmy z AirBnb i kempingów.

Jednostki imperialne
Wszyscy mówią po angielsku, co niweluje trudności komunikacyjne – ale żeby nie było tak pięknie i prosto – mamy do czynienia z kompletnie nieintuicyjnym systemem miar.
Chyba najgorzej jest z temperaturą, której przelicznik jest dziwaczny: 1ᵒF (Fahrenheita) = 1ᵒC × 9/5 + 32. Po pewnym czasie zaczynamy mieć pewną intuicję, 50ᵒF to już zimno (10ᵒC), 100ᵒF to bardzo gorąco (38ᵒC), a przyjemnie będzie gdzieś przy 70-80ᵒF (21-27ᵒC).

Amerykańskie jednostki odległości:
1 cal (inch) [in] = 2,54 cm
1 mila = 1,609 km

Amerykańskie jednostki wagi:
1 uncja (oz) = 28g
1 funt (lb) = 453,6g

Amerykańskie jednostki objętości:
1 uncja (floz) = 29,57ml
1 galon = 3,785 litra

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A dla tych, którzy dotarli na sam koniec relacji – bonus w postaci filmu z pierwszej części naszej podróży! Michał stał się naszym wyjazdowym filmowcem :-) https://youtu.be/O0IUJ3VbCaM
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Multimedia (1)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
:)
:) - 2018-12-26 23:53
A Vegas gdzie ?
 
migot
migot - 2018-12-27 11:35
Vegas jest od scen na basenie ;) LA jest mało bo Michał zapomniał kamerki ;)
 
zula
zula - 2018-12-27 14:12
Brawo dla Pana Michała !
To- 4.16 minut - esencja podróży przy wspaniałej muzyce :-)
 
stock
stock - 2018-12-27 17:16
Ale fajny filmik, brawo!
 
marianka
marianka - 2019-01-05 21:26
Rewelacja! Świetnie podsumowanie i jeszcze lepszy filmik! Super Was zobaczyć w akcji :)
 
migot
migot - 2019-01-06 10:56
Cieszymy się bardzo, że filmik się podoba :)
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 24% świata (48 państw)
Zasoby: 517 wpisów517 1613 komentarzy1613 11632 zdjęcia11632 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
30.04.2024 - 26.05.2024