Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do USA: Coast to coast (2018)    Midtown North
Zwiń mapę
2018
30
wrz

Midtown North

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, New York
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17512 km
 
Wstęp: Nie mam pewności, czy nowojorczycy faktycznie stosują rozróżnienie na Midtown North i South, które znalazłam w swoim przewodniku. Prawdopodobnie nie – jeśli już, raczej wyróżniają mniejsze dzielnice – jak Hell's Kitchen czy Chelsea. Ale na potrzeby mojej wędrówki od Central Parku i Upper East Side w dół Manhattanu - pasuje jak ulał.

Cel: Północna część środkowego Manhattanu, mniej więcej od 59. do 42. ulicy.

Materiały i metody: *Wstęp do MoMA: 25$, czynne codziennie od 10:30 do 17:30 (Pt – do 20:00), darmowy wstęp w piątki od 16:00 do 20:00. *Wstęp na platformę widokową Top of the Rock (na szczycie wieży Rockefeller Center) – od 43$. *Musical na Broadway: nie jest to tania zabawa, ale kupując bilet w kiosku TKTS zwykle płaci się połowę ceny. Z podatkiem i 5$ prowizją będzie to wydatek zaczynający się w granicach 65-100$ od osoby, sztuki off-Broadway i off-off Broadway są znacznie tańsze.

Przebieg: Nowojorskie „śródmieście” - Midtown, to największy central business district świata, w którym skupione są instytucje związane z handlem, usługami i siedziby dużych firm. Konkuruje z nowojorskim dystryktem finansowym w Downtown, ulokowanym na południowym krańcu wyspy (tam gdzie jest Wall Street, tam gdzie stały bliźniacze wieże WTC). Pełne szklanych drapaczy chmur i szerokich alei. Ludzie zawsze tu gdzieś pędzą - jak w całym Nowym Jorku, tylko że bardziej. Kompletnie ignoruje się czerwone światła dla pieszych, tylko zwalnia i rozgląda się przechodząc przez ulicę. Czas to pieniądz. To również najbardziej ruchliwa dzielnica, zawsze jest jakiś remont, przebudowa, hałas młotów pneumatycznych, potok pędzących ludzi, stosy śmieci na ulicach i smród, sporo żebraków, zwłaszcza w okolicach dworców. Jedyna okolica która potrafiła mnie wymęczyć w trakcie zwiedzania. W weekendy jest nieporównywalnie spokojniejsza…

***

Zaczęłam bardzo tradycyjnie, od Piątej Alei, Fifth Avenue - jeden z najdroższych i najbardziej prestiżowych adresów na świecie. Biegnie wschodnim brzegiem Central Parku, przez całe Midtown aż do Washington Square w Greenwich Village. Idąc z północy, trafimy na takie miejsca jak sklep Tiffany’ego – w którym śniadanie chciała zjeść Holly Golightly, czy (nie)sławna Trump Tower - która akurat była kompletnie niedostępna dla zwiedzających i bussinesu: obecny prezydent Stanów Zjednoczonych ma tam swój prywatny apartament, i gdy odwiedza Nowy Jork, paraliżuje cały budynek. Na Piątej ma swój butik każda szanująca się marka w świecie mody – wszelkie Bulgari, Louis Vuitton, Gucci, Prada, Versace – ale nie tylko, poczciwa Zara i H&M też się tu ulokowały. Tu mieści się też rzymskokatolicka Katedra św. Patryka - perła manhattańskiego neogotyku, w której znajdziemy znajomą twarz Czarnej Madonny z Jasnej Góry.

***

Jeśli bardziej wolicie sztukę i kulturę niż zakupy modowe – ewakuujcie się 53. ulicą w stronę Szóstej Alei. Tam ukryło się nowojorskie Museum of Modern Art, MoMA - jedna z najbogatszych kolekcji sztuki nowoczesnej, od impresjonizmu po sztukę współczesną. Jest trochę podręcznikowych perełek rodem z Europy – Monet, van Gogh, Picasso. Są sztandarowi twórcy pop-artu – Warhol, Lichtenstein, są geometryczne abstrakcje Mondriana. Jednak chyba najważniejsze eksponaty to te, które reprezentują ekspresjonizm abstrakcyjny – ruch, który przeniósł centrum artystycznego świata właśnie do Nowego Jorku. Można to kochać, można nie rozumieć, można patrzyć sceptycznie, z udawanym uznaniem lub szczerym zainteresowaniem – ale nie będzie lepszego miejsca, by poznać tzw. szkołę nowojorską. Uważana za pierwszy, prawdziwie amerykański kierunek w sztuce. Dosłownie tutaj - najdalej kilka przecznic stąd - w latach 40. XX. wieku pączkował rewolucyjny, różnorodny prąd artystyczny. Od action painting (malarstwo gestu) Jacksona Pollocka po color field painting (malarstwo barwnych płaszczyzn) Marka Rothko.

Wszystkich ich jednak łączyła wiara w to, że wypracowane dotychczas formy, począwszy od renesansu, a skończywszy na dwudziestowiecznych izmach, stały się nieadekwatne i że – by wyrazić współczesny wiek „z jego samolotem, bombą atomową, radiem” (w ten sposób opisywał go Pollock) – muszą odnaleźć, a może nawet stworzyć nowe narzędzia. Choć na wiele odmiennych sposobów, wszyscy poszukiwali stylu, który pozwoliłby dać wyraz osobistym przeżyciom. Były to jak najbardziej duchowe, graniczące z mistycyzmem poszukiwania, których celem stały się oderwanie od realnego świata i wycieczka do własnego wnętrza.
M. Rittenhouse, Nowy Jork

Niestety, nie trafiłam na najlepszy czas, żeby zwiedzić MoMę – trwa wielki remont, i spora część kolekcji była niedostępna… Ale i tak warto tam podejść, zobaczyć kilka sal z arcydziełami, ciekawe wystawy czasowe i odpocząć w zaciszu dziedzińca rzeźb, spokojnej enklawie w sercu Midtown.

***

Zresztą - więcej ciekawych rzeczy znajdziecie pomiędzy Piątą i Szóstą – chociażby Rockefeller Center. Spadkobierca naftowej fortuny podjął się jednego z największych prywatnych przedsięwzięć XX. wieku, budując w latach 30. kompleks - nowe centrum kulturalno-rozrywkowo-handlowe, „miasto w mieście”. Większość z 19 budynków to eleganckie, spójne stylistycznie gmachy – łączą prostotę modernizmu z przepychem art déco - stylu, który jak żaden inny przyjął się w Nowy Jorku. Wnętrza – zwłaszcza okazałe lobby Comcast Building, to najlepszy przykład tej szlachetnej elegancji. Czarne, polerowane, kamienne płyty i złote, geometryczne wykończenia. I oczywiście patetyczne murale – kiedyś nawet był tu mural samego Diego Rivery, ale w przedwojennych Stanach został uznany za „zbyt antykapitalistyczny” w swojej wymowie, i dzieło niestety zniszczono…

Z ciekawostek, w trakcie II wojny światowej w Rockefeller Center rezydowała brytyjska agencja wywiadowcza oraz organizacja, która później przerodziła się w CIA. Teraz kompleks ma znacznie bardziej rozrywkowy charakter; tutaj siedzibę ma NBC (National Broadcasting Company), tu kręci się popularne w Ameryce late night show - jak The Tonight Show Starring Jimmy Fallon, tutaj zimą przychodzą nowojorczycy na słynne lodowisko.

Klucząc w labiryncie kompleksu Rockefellera, prawdopodobnie wyjdziecie po drugiej stronie – na Szóstej Alei, zwanej też Avenue of the Americas. W weekendy często miejsce jest zamykane dla ruchu kołowego, a na ulicach pojawiają się stanowiska z ulicznym jedzeniem z całego świata - między innymi pieczonymi na grillu kolbami kukurydzy, których każdy powinien chociaż raz w USA spróbować. Maczane w wiaderku roztopionego masła i sowicie posypywane solą, perfekcja!

***

Jeśli dotrwaliście jakoś w północnej części manhattańskiego Midtown do wieczora – to teraz z pewnością nie jest pora, by wracać! Tu wszak znajdziecie jedną z rzeczy, która bezsprzecznie kojarzy się z Nowym Jorkiem, i z całą pewnością utwierdza pozycję miasta jako kulturalnej stolicy kraju – Broadway. Nazwa ta wprawdzie w pierwszej kolejności odnosi się do długiej ulicy, która przekornie przecina ukosem cały Manhattan – jednak światu bezsprzecznie kojarzy się przede wszystkim ze świetnym teatrem i musicalami. Przy czym nie jest to tylko jeden teatr, i nie jest tylko przy ulicy Broadway. Z definicji musi mieć przynajmniej 500 miejsc na widowni – mniejsze określa się jako off-Broadway, lub zupełnie już niezależne, niewielkie sceny – off-off-Broadway. Większość, z ponad 40 broadwayowskich teatrów, ulokowała się w tzw. Theater District, między Szóstą a Ósmą aleją, ograniczoną 40. ulicą od południa i 54. od północy.

Niejako w sercu Dzielnicy Teatrów znajduje się Times Square. Nazwę bierze od jednego z ważniejszych dzienników kraju, „The New York Times”, który jednak od dawna nie ma tu już swoje siedziby. Określenie „Square”, także jest jakby na wyrost – nie ma tu w zasadzie żadnego placu, skweru – tylko skrzyżowanie ruchliwych dróg. Gdy w XIX wieku wytyczano siatkę biegnących z północy na południe alei i przecinających się prostopadle ulic – ukośny Broadway miał już zbyt ugruntowaną pozycję głównej arterii wyspy, by można było z niego zrezygnować. Dawna indiańska ścieżka, szeroki dukt – broad way – teraz, przecinając aleje, tworzy trójkątne parcele. Zwykle powstawało przy nich coś ważnego – na skrzyżowaniu z Siódmą Aleją powstał właśnie Times Square.

Times Square za dnia jest w zasadzie brzydki, a nocą to już bijąca po oczach kakofonia światła i obrazów. Jakby wszystkie ledowe bilborady, wielkoformatowe reklamy i świetlne paski informacyjne zbiegły się z całego Manhattanu właśnie tu. Wiadomo – nie można opuścić Nowego Jorku, nie zobaczywszy Times Square – ale trudno nazwać to szczególnie inspirującym doświadczeniem. No chyba, że w Sylwestra – tutaj gromadzi się największy tłum nowojorczyków, obserwując jak spada wielka, świetlna kula i wiwatują, gdy Nowy Rok rodzi się w oszałamiającym huku i blasku sztucznych ogni. Przez pozostałe 364 dni jest jednak jeden bardzo dobry powód (poza odchaczaniem turystycznych must see), by tu przyjść – tu znajduje się wielki kiosk TKTS, gdzie sprzedają przecenione o 20-50% bilety na broadwayowskie przedstawienia. Oferta jest last minute - wyprzedaż obejmuje spektakle grane tego samego dnia, więc nigdy tak naprawdę nie wiadomo, na co się trafi. W okolicy kręcą się pomocni informatorzy, którzy chętnie pomogą nam dokonać wyboru i po krótce opiszą wystawiane przedstawienia. Broadwayowski musical dalej jednak nie będzie tani… Ale szkoda byłoby żadnego nie zobaczyć, gdy już tu się jest! My wybrałyśmy się na My fair lady - której powtórną broadwayowską adaptację wystawali akurat w Lincoln Centre na Upper East Side - nieco dalej na północ, tam gdzie znajduje się The Metropolitan Opera. Musical powstał na podstawie sztuki George’a Bernarda Shawa Pigmalion - językoznawca zakłada się z przyjacielem, że przemieni uliczną kwiaciarkę z ciężkim akcentem „prostaczki” w damę z wyższych sfer. Lerner i Loewe są twórcami pierwszej broadwayowskiej adaptacji z lat 50. XX wieku, a film na jej podstawie, z Audrey Hepburn w roli głównej, zgarnął 8 Oscarów… Oczywiście na sztuce nie można robić zdjęć – ale żeby dać Wam małą próbkę dopracowanych dekoracji i wystawnych strojów, dorzuciłam do relacji kilka fotosów… :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (34)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
miś
miś - 2018-11-11 22:02
NY przed śmiercią moje must see :)
 
Jola
Jola - 2018-11-12 00:17
Fajnie tak sobie znowu odwiedzać te wszystkie miejsca w NYC, ale im dłużej czytam tym bardziej nabieram ochoty aby tam wrócić...
 
zula
zula - 2018-11-12 09:15
Zachęcający opis ...i jeszcze przedstawienie wieczorne !
Piękne dni i relacja - dziękuję :)
 
stock
stock - 2018-11-12 09:57
Niagary nie bylo, ale za to NY zwiedzony dosc gruntownie. I do tego klasyk Broadwayu, super.
 
migot
migot - 2018-11-12 10:02
NYC rzuca na ludzi jakiś czar - chce się wracać ;) Sporo zwiedziłam, chociaż dalej nie wszystko co bym chciała, i nie tak dobrze jakbym chciała - to jedno z tych miast, co trzeba by w nim pomieszkać, żeby faktycznie je "przyswoić" :)
 
marianka
marianka - 2018-11-14 01:33
O, MoMa, jedno z moich najbardziej ulubionych muzeów ever! No i wieczór na Broadwayu, najlepiej!
A z opinią o Times Square zgadzam się w całej rozciągłości, nie rozumiem sławy tego miejsca!
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5