Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Indonezji (2015)    Dwie świątynie
Zwiń mapę
2015
03
lip

Dwie świątynie

 
Indonezja
Indonezja, Yogyakarta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15490 km
 
Wstęp: Zanim w XVI wieku Islam zaczął wraz z arabskimi handlarzami zdobywać wyspy dzisiejszej Indonezji dominującymi religiami Jawy były Hinduizm i Buddyzm. Najbardziej znaną pamiątką z tamtych czasów są dwie świątynie położone w pobliżu Jogjakarty, powstałe w VII i IX w. n. e: największy zabytek buddyjskich na świecie - Borobudur oraz hinduistyczny zespół świątynny - Prambanan.

Cel: Borobudur, Prambanan

Materiały i metody: Nocleg: Badok Hotel, pokój z łazienką i ciepłą wodą dla 3os: 500K Rp., tak wysoką cenę płacimy z luksus ciepłej wody. W okolicy (Sosrowijayan) jest pełno hosteli i hotelików, gdzie za pokój bez takowej zapłacimy już od 120K. Bilet łączony Borobudur i Prambanan: 30$/375K Rp., osobno drożej, odpowiednio: 250K i 225K, dostępne są bilety zniżkowe dla uczniów i studentów za połowę wymienionych cen. Taxi na pół dnia, która obwiezie nas po tych zabytkach: 300K Rp, można do tych miejsc dostać się również transportem publicznym (relatywnie tanio) lub z transportem turystycznym – ok 100K/os.

Przebieg: Borobudur najlepiej oglądać ponoć o wschodzie słońca, ale po dwóch porannych pobudkach na wulkany nikogo nie mogłabym na to namówić… Jesteśmy tam więc koło południa – dużo turystów zagranicznych, ale również lokalnych, często się zdarza, że ci drudzy chcą mieć zdjęcia z tymi pierwszymi – nagle, to nie wiekowe stupy są atrakcją tylko my… Niespodziewana zamiana ról. Monument składa się z 6 kwadratowych pięter, na górze znajdziemy koncentrycznie usadzone posągi Buddy ukryte w dzwonkowych, kamiennych kopułkach. Trudno nie zachwycić się urodą krajobrazu, kamiennymi detalami, rozmiarem samego założenia architektonicznego. Obecnie to jedne z najważniejszych zabytków Indonezji, obiekt dumy i dowód minionej świetności.

Prambanan to z kolei kompleks świątyń hinduistycznych, wysokie wieże, reliefy przedstawiające bóstwa i demony, sceny z Ramayany – urodą pozytywnie nas zaskoczył. Niestety, obiekt poważnie ucierpiał w trakcie trzęsienia ziemi w 2006 roku – główne świątynie zostały odrestaurowane, ale pełno mniejszych kapliczek ciągle leży w gruzach. Setki kamieni czekających na powrót na swoje miejsce. Smutny to widok…

Jakoś zleciała nam tak większość dnia, samej Jogjakarty praktycznie nie widziałyśmy. Cóż można zrobić w jeden krótki wieczór jaki nam tu pozostał? Patrzymy na mapę, Kraton, pałac sułtański nie jest bardzo daleko – bierzemy motorowy becak (rodzaj rikszy, zwykle rowerowej, ale zdarzają się i mechaniczne), nie targując się zajadle dajemy 20K i mkniemy uliczkami Jogji. Docieramy na miejsce, i cóż się okazuje – Kraton jest już zamknięty dla zwiedzających, generalnie należy odwiedzać go z rana, wtedy możemy trafić na pokaz tańców itd. Nasz becakowy kierowca, który przecież musiał wiedzieć że w Ramadan wcześniej zamykają pałac, z szerokim uśmiechem czeka na nas, żeby zabrać nas z powrotem i zarobić podwójnie na tej bezsensownej wycieczce – o nie, to my podziękujemy, zobaczymy sobie chociaż ten dziedziniec… Kierowca obszedł się smakiem, a my niepewnie zaglądamy na pustawy i nieciekawy plac. Wtem podchodzi do nas jakiś starszy pan, mówi, że jest już po robocie, i Kraton jest zamknięty, ale może nas zaprowadzić do Wodnego Pałacu (Taman Sari) – za nic nie musimy płacić, można zobaczyć go od innej strony niż do 3 zwiedzają go turyści. Co nam szkodzi, ruszamy za panem, chociaż nie opuszcza nas przeświadczenie że czegoś będzie chciał za taką wycieczkę… Krążymy wśród niewielkich domków, ciasnych uliczek, cudzych podwórek – ponoć to teren należący do sułtana, można tu mieszkać, ale nie można ziemi odsprzedać. Wodny Pałac okazuje się XVIII-wieczną ruiną, ale sama wycieczka, przechodzenie tunelem, przez sklepy i senne podwórka, odwiedziny w małym sklepie z kawą luwak i domową cywetą, która siedziała właścicielowi na głowie i lizała go po włosach, zaglądanie tam, gdzie niewielu turystów musi trafiać – to była dopiero zabawa! Na koniec pan wskazał nam drogę na Malioboro, główną ulicę Jogji, pożegnał się, i nic absolutnie nie chciał, ani rupii! Tak to czasem splot przypadków prowadzi do nietuzinkowych spotkań i nieoczekiwanych przygód ;)


______________________________________________________________________________________
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (40)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5