Wstęp: Nasza indonezyjska przygoda nieubłaganie dobiega końca, teraz musimy jeszcze dostać się do stolicy, Jakarty, skąd następnego dnia wrócimy do domu… Wśród licznych środków transportu którymi przemieszczałyśmy się po archipelagu brakuje jeszcze pociągu!
Cel: Jakarta
Materiały i metody: Bilet kolejowy Yogyakarta (Tugu) – Jakarta (Gambir) (kupiony tuż przed wyjazdem przez Tiket.com – na stronie przewoźnika nie dało się zapłacić zagraniczną kartą) – ok. 260.000 IDR, klasa Eksekutif; (Eks); możliwość rezerwacji konkretnego miejsca w pociągu. W obrębie danej klasy (np. Eksekutif) miejscówki różnią się ceną, wśród A, H, I, J – gdzie A jest najdroższe, położone centralnie a J najtańsze, blisko toalet – ale [!] jeśli rezerwujemy przez Tiket.com, nawet po wybraniu najtańszej klasy można wybrać dowolne miejsce ;) Bilet zakupiony on-line należy wymienić na właściwy dokument przewozowy w kasie lub automacie, do godziny przed odjazdem.
Nocleg w Jakarcie – okolice Jalan Jaksa, Hostel 35 polecany przez LP, ostatni dostępny pokój za 250K/3os. Miejsce nie jest za szczególne, w okolicy na pewno można znaleźć coś lepszego, nie sugerując się przewodnikiem…
Przebieg: Kolejna już wczesna pobudka, tym razem jednak w planach nie ma zabytków ani wulkanów, tylko pociąg. Sieć kolejowa na Jawie jest nienajgorszej rozwinięta, pociągi wygodne (przynajmniej klasa Eksekutif), czas podróży znacznie lepszy niż w wypadku przeciążonego transportu drogowego. Jedyny mankament jest taki, że pociągi rzadko jeżdżą, ok 2-4 razy dziennie między głównymi miastami…
Zaopatrzone w elegancko i profesjonalnie zapakowane śniadanie z dworcowej knajpki rozsiadamy się w pociągu, by ruszyć w około 7 godzinną drogę do stolicy. Pracownicy kolei ubrani są błękitne stroje z batikowymi wstawkami, kwieciste wzory od razu wzbudzają sympatię – Aloha Indonezja :). Za oknami kilometry pól ryżowych, wydaje się że cała Jawa jest nimi porośnięta… Do tego palmy, bananowce, czasem góry w oddali… I tak 7 godzin… Powoli wjeżdżamy do Jakaraty, jak każda chyba metropolia kraju rozwijającego się otoczona jest rozległymi slamsami. Powoli ustępują one miejsca bloczkom, domkom, w końcu wieżowcom i szerokim ulicom...
Wysiadamy na głownym dworcu Gambir, skąd blisko jest do ulicy Jalan Jaksa – mało ciekawej i rozrywkowej okolicy gdzie znajdziemy w miarę tanie lokum. Aby zająć wieczór, i kupić jakieś ostatnie pamiątki jedziemy na targ staroci przy Jl Surabaya – można uznać to za miejsce ostatniej szansy dla gapowiczów, którzy przegapili swoje szanse w bardziej dogodnych miejscach, jak Ubud na Bali czy chociażby Jogja ;) Ostatni duszny, oblepiająco gorący wieczór w azjatyckich tropikach…
______________________________________________________________________________________