Wstęp: Jeep stawia ię o 3 nad ranem, żeby dowieść nas na niebywale oblegany punkt widokowy – panorama która się z niego rozciąga to jeden z najbardziej rozpoznawalnych landszaftów Indonezji i Jawy. to Wam pokaże Gogle, to było na mojej tapecie w komputerze dawno, dawno temu, gdy podróże były jeszcze tylko w sferze marzeń… Tak bardzo chciałam to zobaczyć!
Cel: Wulkan Bromo i klasyczna panorama z trzema wulkanami z punktu widokowego koło Cemoro Lewang
Materiały i metody: Dotarłyśmy tam z opisaną w poprzednim wpisie wycieczką. rady dla tych, co planują to na własną rękę: Aby zobaczyć Bromo o trzeba najpierw dostać się do Cemoro Lewang, bez względu na to skąd jedziemy prawdopodobnie najpierw będziecie musieli dostać się do Probolinggo (z Jogjakarty – 11h, z Surabaya – 3-4h, z Banyuwangi – 5-6h). Dalej najlepiej zatrzymać się w C. Lewang na noc, o 3 wyjść na punkt widokowy (ok. 1h), dalej przez dziurę w płocie można podejść pod samo Bromo, unikając opłaty parkowej, którą uiszcza się podróżując – najczęściej jeepem – oficjalną bramą parkową (pon-pt 220K Rp). My korzystając ze zorganizowanej wycieczki nie mieliśmy takiego wyboru…
Przebieg: Tłum jak na Krupówkach w środku sezonu zimowego, temperatura nie lepsza… Zimno, gęsta mgła, i masa ludzi wyczekujących świtu. Znalazłyśmy eleganckie miejsce przy barierce, i bronimy go jak niepodległości przeszło godzinę. Nerwowo zerkamy na zegarek, do wschodu już tylko minuty, a widoczność może na 20 metrów… Przez krótki moment widzimy szczyt jednego z dymiących wulkanów, wschodzącemu słońcu towarzyszą ochy i achy, selfie-stcki idą w ruch, wszyscy z nadzieją wypatrują się w przemieszczające masy chmur. I co? I nic. Po chwili chmury znowu się podniosły i nie widać absolutnie NIC. Tak rozczarowana nie byłam chyba nigdy. Taki szmat drogi, kolejna pobudka chamskim świtem, godzina w dojmującym chłodzie by zobaczyć mlecznobiałe NIC. Żal ściska serce i wiadomo co jeszcze, ale cóż poradzimy – pogoda jest kapryśna, mimo, że to początek najlepszego sezonu na zwiedzanie Jawy, gdzie niebo ma być czyste i przejrzyste. Jest 6.00, zrezygnowani ludzie powoli opuszczają swoje stanowiska i wracają do jeepów… Głęboko niepocieszona wracam i ja, niestety, czas goni, i nie damy rady zostać tu dzień dłużej, magiczną panoramę dalej będę oglądać tylko w Internecie…
Ustawiamy się w równym rządku jeepów może z kilometr od stóp wulkanu Bromo – teraz swoje zarobić muszą posiadacze koników, za wysoce negocjowalną opłatą można na nich podjechać aż pod same… schody wiodące na krawędź wulkanu. Nie wiem czy istnieje na świecie łatwiej dostępny, a wciąż aktywny i dymiący wulkan… Całą tę trasę można przejść spokojnie na nogach, po piaskowej, popielatej równinie. Wulkaniczne krajobrazy są zawsze niezwykłe i malownicze… Komercjalizacja nie umniejsza majestatu dymiącej dziury, rzecz jasna świętej w okolicznej tradycji. U stóp Bromo rozłożyła się hinduistyczna świątynia, nie rzadka praktyka nawet w tak zdominowanym przez Islam kraju.
A jednak wciąż są ludzie, tacy jak Satria Naradha [potentat medialny z Bali]
, którzy wierzą, że mistycyzm przetrwa. (...) - Wulkany są tronami bogów. - wyjaśnia Naradha. Są najpotężniejszymi z sił natury, mogą podtrzymać życie albo je zniszczyć.NG Magazine, 01/2008
______________________________________________________________________________________