Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Indonezji (2015)    Niebieskie płomienie i ciężka praca
Zwiń mapę
2015
01
lip

Niebieskie płomienie i ciężka praca

 
Indonezja
Indonezja, Ijen Mountains
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15060 km
 
Wstęp: Po krótkim śnie w hotelowym bungalowie tak obskurnym, ze strach, po północy odbiera nas jeep. Godzina drogi, i lądujemy w Pos Paltuding, u stop Kawaj Ijen.

Cel: Kawaj Ijen nocą, by zobaczyć wyjątkowe niebieskie płomienie i przyjrzeć się ciężkiej pracy górników wydobywających siarkę.

Materiały i metody: Z racji ograniczone czasu, trochę dla wygody, ale też dlatego, że szanse są marne, by organizacja tego na własną rękę była tańsza - kupujemy zorganizowany transport/wycieczkę najpierw na Kawaj Ijen, potem na Mt Bromo i dalej do Jogjakarty - 800K Rp od osoby. W cenie: dwa noclegi (krotki i obskurny w Banyuwangi, i przyzwoity, z ciepłą wodą [!] za Cemoro Lewang), przewodnik na Ijen, oraz transport: RT Banyuwangi-Pos Paltuding (jeep), Banyuwangi - okolice Cemoro Lewang (minibus) i dalej RT na punkt widokowy i pod Mt Bromo (jeep), stamtąd do Probolinggo i do Jogjakarty (minibus). Nie są opłacone posiłki i wstępy do parków.
Rady dla tych, co planują to samemu: aby iść na Ijen trzeba dostać się do Pos Paltuding, z Banyuwangi nie ma publicznego transportu. Trzeba opłacić wstęp na teren Ijen, pon-pt 100K Rp, w weekendy drożej! Przewodnik jest konieczny, i powinien podobno wziąć ok 200K Rp od grupy, można go wynająć przy bramie parku.

Przebieg: Najpierw miejscami stromawe podejście przez las, po mniej niż godzinie dochodzimy do krawędzi krateru. Już z dala czuć siarkowe opary, jest ciemno i zimno. Im bliżej źródła, tym wyziewy są bardziej dokuczliwe, aż trzeba założyć dostarczone maski gazowe. W dole majaczą błękitne płomienie, i światełka czołówek górników i całkiem licznych turystów. Skaliste i strome zejście, nieprzerwany sznur światełek, może lepiej, ze w nocy nie widać tej drogi w całej okazałości, bo niejednemu odechciałoby się z miejsca...

Śmierdzi okrutnie, raz po raz turyści ustępują drogi górnikom wynoszącym na plecach kosze pełne siarki - 60-70 kg... Gdy osiągamy dno krateru wiemy jak może wyglądać piekło. Mimo masek siarka dusi i drapie, smrodu z ubrań nie będzie się można długo pozbyć, nie wiadomo jak się schować gdy zawieje w naszą stronę... Praca w takich warunkach jest po prostu niewyobrażalnie ciężka. Po stoku krateru poprowadzone są rury, w których skraplają się siarkowe opary, by spłynąć ciurkiem na ziemię, zastygnąć i zostać kilofami rozbite przez gornikow. Można sobie zabrać suwenir, albo kupić kamyczek - za dla nas symboliczne 10K Rp (3 zl), oni tak dostaną więcej niż za kilogram wyniesionego urobku (niestety nasze suweniry zostały skonfiskowane później na lotnisku w Jakarcie - ale to już zupełnie inna historia...).

Na skale powyżej, nad głowami, widzimy niebieskie płomienie, to już jedyne miejsce na Ziemi gdzie można zaobserwować to zjawisko, i to tylko nocą - wtedy widać zabarwienie, jakie nadaje im siarka. Sceneria jest równie niezwykła co okrutna, w XXI wieku ludzie nie powinni pracować w tak strasznych warunkach... Górnicy decydują się na to, bo to gwarantuje lepszy niż przeciętnie zarobek, pozwalający utrzymać dużą rodzinę i wykształcić dzieci. By miały lepszy los.. Podobno nie żyją długo, ale są sympatyczni i uśmiechają się do turystów, za zdjęcia liczą na drobny datek, wodę lub papierosa.

Przed wschodem słońca wytaczamy się spowrotem na krawędź krateru, zaczerpując łapczywie choć trochę świeższe powietrze. Gdy zrobi się jasno w całej okazałości widac turkusowe jezioro wypełniające krater, słup dymu wydobywający się z dna, żółte pokłady siarki. I małych jak mrówki górników, którzy kursują nocą i dniem miedzy dnem krateru a Pos Paltuding, gdzie mogą spieniężyć urobek...

Tego samego dnia ruszamy do Cemoro Lewang, lub raczej w jego okolice - punkt wyjścia dla "zdobywców" najpopularniejszego, indonezyjskiego wulkanu - Bromo. Droga minibusem dłuży się niemiłosiernie, z optymistycznych 5 h robi się 7 h. Zdychamy z gorąca, potem okazuje się całkiem niepotrzebnie- w trakcie postoju w biurze agencji w Probolinggo okazuje się, że nasza klimatyzacja nie jest wcale zepsuta, tylko kierowca jest pierwszej klasy dupkiem, który postanowił przyoszczędzić na benzynie i po prostu jej nie włączył... Ostatnia godzina upływa w lepszej temperaturze, gorący prysznic , i znowu nie pośpimy - następnego dnia pobudka o 3 nad ranem...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (31)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Jola
Jola - 2015-07-07 20:32
Męczące okrutnie, ale z perspektywy czasu warte potu i łez (głownie z powodu szczypiących siarkowych oparów)
 
zula
zula - 2015-07-08 14:00
Podziwiam!
Zdjęcia fantastyczne ,pozdrawiam
 
migot
migot - 2015-07-08 14:02
Męczące, ale unikatowe :)
Pozdrowienia :)
 
marianka
marianka - 2015-07-10 20:26
Niesamowite!
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5