Wstęp: Nocą ocean jest niespokojny, pokazuje swoją moc rzucając naszą łódeczką na falach tak intensywnie, że trzeba się trzymać materaca, by zapobiec relokacji... Nie dane nam było pospać nawet nad ranem, gdy trochę się uspokoiło - o 6.30 pobudka na pierwsze snorkelowanie...
Cel: Wyspa Moyo (z wodospadem) i Satonda
Przebieg: Wczesna pobudka, szybkie śniadanie i pierwsze nurki - trochę rybek, ładna rafa, moja pierwszą murena. Dalej spacer po wysepce do odwiedzanego przez wszelkie wycieczki wodospadu. Kąpiel w słodkiej wodzie to miła odmiana, ale cóż z tego, wszak na łódkę trzeba wrócić wpław.
Kolejna wyspa, kolejna rafa - trzeba przyznać, ze podwodne życie jest tu bogate. Niestety, im dalej, tym i fale większe. Trzymamy się ścian nawet siedząc na podłodze. Gdy zaserwowano w tych warunkach kolację nawet najmocniejsze żołądki protestowały. Czas gonił, więc nici z socjalizacji i ze światła, o 20 wszyscy starali się zasnąć, z nadzieją, że niespokojne wody nie okażą się dla tej łajby zdradliwe...