Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Indonezji (2015)    Wyspa Tysiąca Świątyń
Zwiń mapę
2015
21
cze

Wyspa Tysiąca Świątyń

 
Indonezja
Indonezja, Ubud
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13906 km
 
Wstęp: Bali zwane jest wyspą tysiąca świątyń, a pewnie i ta liczba jest mocno niedoszacowana - każde domostwo ma swoją rodzinną, prywatną świątynie, a dodatkowo każda wioska ma przynajmniej trzy publiczne - dla głównych bóstw hinduizmu. Świątynie znajdziemy w każdym zakątku Bali, jednak niektóre z nich są bardziej wyjątkowe niż inne - dzisiaj zwiedzimy kilka z nich.

Cel: Brzmiące jak zaklęcia: Gunung Kawi, Tirta Empul, Tanah Lot, Ulundanu Bratan.

Materiały i metody: Wynajęcie samochodu z kierowcą na cały dzień - nie obyło się bez twardych negocjacji, podchodów, i mniejszych lub większych nieporozumień - ostatecznie stanęło na 500K Rp, za plan jak powyżej, plus nie do końca dobrowolna wizyta w manufakturze kawy luwak. Wstęp do świątyń dodatkowo płatny: Gunung Kawi: 15K Rp, Tirta Empul: 15K Rp (obie blisko Ubud, w Tampaksiring), Tanah Lot: 30K Rp, Ulundanu Bratan: 30K Rp.

Przebieg: Przed 9 udało nam się wyruszyć w drogę - chociaż nie obyło się bez drobnej, podróżniczej zbrodni - w Ubud trudno o śniadanie, bo większość miejsc noclegowych zapewnia je klientom, dlatego w ostateczności kawę i coś do jedzenia zaopatrzyliśmy się w... Starbucksie... To nie tylko ujma na moim podróżniczym honorze, również czystka dla portfela...

Gunung Kawi (wykute w skale)
Bardzo blisko Ubud, mniej popularne niż pozostałe punkty (nie wiedzieć czemu) - jedno z najstarszych stanowisk archeologicznych Bali. Wykute w skale, wysokie kaplice, w żyznej dolinie rzeki, okalane malowniczymi tarasami ryzowymi. Jesteśmy pierwszymi turystkami, nie licząc grupy pielgrzymów w świątyni - miejsce robi magiczne wrażenie. Must-see.

Tirta Empul (święte źródło)
Tutaj na samotność liczyć nie można - do źródełka bijącego do niewielkiego stawu, i dalej przelewającego się do ablacyjnych basenów, przybywają dziesiątki wiernych. Oferingi, kadzidełka, hinduistyczne, wodne obrzędy - jest w tym jakaś podniosłość, a nasza obecność nie jest bardzo nachalna. Jeśli chodzi zaś o komercjalizacje świętych przybytków - w niczym nam nie ustępują, świętą wodę można kupić na kanistry, pełno też pamiątek, oferingow itd.

Tanah Lot (nad oceanem)
Zwykle zwiedzana przy zachodzie słońca, wtedy można liczyć na odpływ, i odsłonięcie drogi do jednej ze świątynek na przybrzeżnej skale. W środku dnia można przyjemnie przejść się po dość rozległym kompleksie, z wypielęgnowanymi trawnikami, czarnymi świątyniami na skalistych cyplach, i oceanicznymi falami wściekle rozbijającymi się o wulkaniczny, wysoki brzeg.

Ulundanu Bratan (nad jeziorem)
Nad drugim co do wielkości jeziorem Bali rozłożyła się jedna z częściej uwiecznianych świątyń, chociaż trafić na dobre warunki do fotografowania w tej krainie mgieł to chyba cud... Piętrowe daszki, wykonane z grubej warstwy palmowych włosów, to jeden z bardziej charakterystycznych elementów pejzażu balijskiego... Tutaj jest w zasadzie chłodno, na wysokości ok 800 m.n.p.m - za zimno na uprawę ryżu, w okolicy tarasowo uprawia się kapustę i truskawki.

Po drodze do ostatniej świątyni zahaczyliśmy o tarasy ryzowe w Pacung (Bali ma lepsze do zaoferowania), i do niewielkiej, rodzinnej manufaktury najdroższej kawy świata, kopi luwak. Produkowana jest ona z nasion kawowca które uprzednio zjadła, przetrawiła, i wydaliła cyweta (luwak), niewielkie, nocne zwierzę podobne do koto-lisa. Na tej i podobnych plantacjach cześć (ponoć reszta biega dziko) jest trzymam (niby tylko za dnia) w klatkach. Więzione dzikie zwierzęta to nie najwspanialszy widok, ale klatki były przynajmniej dość przestronne, a śpiące za dnia cywety nie wyglądały na bardzo nieszczęśliwe... Można tutaj oczywiście nabyć ten luksusowy produkt, za dużą paczkę jedyne 2.500.000 Rp... Chociaż to i tak 10x taniej niż w Europie. Już za 50.000 Rp (ok. 15 PLN) można natomiast spróbować drogocennego naparu - i może warto, bo za te przyjemność w rodzinnych stronach damy i 50 EUR. Kawa ma łagodny smak i jest bardzo dobra - ale czy faktycznie tak rożni się od innej, dobrej arabiki, to nie potrafię powiedzieć...

Po tak bogatym w świątynie dniu, po dziesiątkach kilometrów przemierzonych krętymi drogami - przez pola ryżowe, przez małe wioski z ceglastoczerwonymi świątynkami, straganami z owocami i butelkami benzyny, warungami ze smażonym ryżem (nasi goreng, indonezyjski specjał,) po wielu kolorowych latawcach na błękitnym niebie - nic nie jest lepszym ukoronowaniem dnia niż nocna kąpiel w basenie, słodki, delikatny owoc mangostanu i duży, zimny Bintang...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (29)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
bogmar
bogmar - 2015-06-28 10:22
Jak zwykle super ciekawe miejsca i nie mniej interesująca relacja z wyczerpującym info.
Pozdrawiamy i życzymy dalszego, wspaniałego podróżowania.
 
migot
migot - 2015-06-28 14:03
Ciesze sie ze sie podoba i mam nadzieje, ze info sie przydadza kolejnym podroznikom :)
 
mis
mis - 2015-06-28 16:10
Ta cyweta to taki mały wilkor:)
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5