Wstęp: Przed 7 terminal budzi się do życia. Krótki lot do Madrytu, Iberia rozczarowuje - ani pół suchara, ani szklanki wody - jak na bądź, co bądź regularną linię lotnicza, to rzadkość...
Cel: São Paulo - największe, ponad 11 milionowe miasto Brazylii.
Materiały i metody: Waluta: real brazylijski, R$;
1R$ = ok. 1.40 PLN. Autobus miejski 257 z lotniska GRU do stacji metra Tatuape: 4.45 R$, Bilet metro: 3R$, Hostel LimeTime, niedaleko av. Paulista - 35 R$ za noc/os, w dormitorium 8 os.
Przebieg: Niby nic, ale jednak brak indywidualnej rozrywki pokładowej jak powiedzieliby specjaliści (czyli monitora przed każdym siedzeniem) sprawia, że taki transatlantycki lot strasznie się dłuży... Przynajmniej w klasie ekonomicznej, o tym, co jest w business mogę dowiedzieć się z broszurki wetkniętej w kieszonkę na przeciwko - 33 strony poświecone są tam właśnie klasie business, zaś tylko 4 ekonomicznej. Już chyba byłoby lepiej, gdyby wstawili na nich sudoku...
Od czasu do czasu na wspólnych ekranach pojawia się mapa, gdzie możemy obserwować postęp podroży... Zegarek przestawiony za wczasu na lokalny czas naszego miejsca docelowego (-5h, ma to pomagać na efekt jet lag) wskazuje 9 gdy dostajemy lunch z całkiem niezłym, czerwonym winem - jak na razie, najlepszy punkt całej podroży :)
Niemal o czasie lądujemy na międzynarodowym lotnisku São Paulo, jednak od momentu, kiedy koła naszego Airbusa dotknęły południowoamerykańskiej ziemi, do opuszczenia lotniska miną 2 godziny... A to nie ma gdzie zaparkować, a to długa kontrola paszportowa, na koniec zaś... Nie ma jednego plecaka, na taśmie przywożącej rejestrowane bagaże. Nie, to nie może być prawda, ZNOWU? Gdy zrezygnowana stoję już wyklinając na czym świat stoi w kolejce do stanowiska zaginionego bagażu, nagle zguba pojawia się na pasie transmisyjnym... tym razem się udało, ale musze przemyśleć, to cale nadawanie bagażu...
Tylko krotki rzut oka na São Paulo, już nocą, wszak ciemno robi się po 18. Wszystko jest tu wielkie, wysokie, szerokie, i szare - drogi wielopasmowe, wieżowce maja dziesiątki pięter... Ale też takie znane, podobne, zwyczajne... Trudno nawet uwierzyć, ze to inny kontynent...