Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży ku Bramie Afryki (2014)    Zgubieni w medynie
Zwiń mapę
2014
09
cze

Zgubieni w medynie

 
Maroko
Maroko, Fès
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3960 km
 
Wstęp: Dzisiaj nadszedł dzień, w którym rozstajemy się z naszą Dacią. Nie do końca potrzebnie przedłużyliśmy wynajem o jeden dzień... Ostatecznie wybraliśmy również opcję zwrotu auta w Fezie - choć nie była to tania decyzja...

Cel: Zgubić się w labiryncie feskiej medyny...

Materiały i metody: Wynajem auta - podsumowanie: 95l benzyny: 1380 dh; wynajem auta na 5 dni: 1500 dh; zwrot w Fezie: 1100 dh. Razem ok. 4000 dh co daje ok 400 zł na osobę (4 osoby w aucie) ~ 80 zł na dzień, na osobę... Przejechaliśmy łącznie ponad 1350 km.
Parking w Fezie, w pobilżu najbardziej znanej bramy miejskiej: Bab Bou Jeloud: samozwańczy parkingowy krzyknął 50 dh za dobę, ale zapytani lokalsi wyprostowali sprawę: powinno to być ok 5 dh za kilka godzin i 20-25 dh za dobę. Zapłaciliśmy 30 dh...
Nocleg: trzy noce dały nam dobrą kartę przetargową. Niewielki rodzinny dar, stary dom w którym mieszka rodzina i podnajmuje pokoje (Dar Annour, Kasbat Boujloud 125): idąc z parkingu, przed brama Bab Bou Jeloud - skręca się w prawo w stronę hotelu Jardin, dalej pod arkadowym łukiem prosto, w prawo, w lewo i w prawo w wąskich uliczkach, w narożniku: 150 dh pokój 2-osobowy z łazienką/noc. Bardzo dobry stosunek ceny do jakości, nie najwyższy standard, ale przyjemne, klimatyczne wnętrze.
Zakupy: Wydaje się, że średniej wielkości podkowiastą torebkę z wielbłądziej skóry trzeba dać 150 dh, za jej odpowiednik ze skóry bydlęcej - 100 dh, może mniej. Portfele z gładkiej skóry koziej, średniej wielkości, raczej nie pójdą taniej niż 40 - 50 dh (chyba, że hurtem), zaś z owczej pewnie za mniej niż 20 dh. Skórzane baletki, to zwykle 60-100 dh, nie są najpiękniej odszyte, ale jednak ze skóry - a w cenie najtańszego szajsu z H&M.

Przebieg: Trudno rozeznać się w uliczkach starego miasta, medyna w Fezie zwana jest czasem najbardziej skomplikowaną milą kwadratową na świecie. Nie ma w tym wiele przesady... Można co prawda kupić mapę, za ok 20 dh, gdzie zaznaczone są najważniejsze ulice, ułatwia to trochę orientację, ale zgubienie się jest nieuniknione. Pozwala to poznać mniej turystyczne zakątki, a okolica (przynajmniej za dnia) wydaje się całkiem bezpieczna. Czasem znajdzie się ktoś, kto chciałby bezinteresownie pomóc, jednak jak tu się rozeznać, skoro większość "uprzejmych" prędzej czy później wyciągnie rękę po pieniądze...

Fez od początku swojego istnienia był istotnym ośrodkiem rzemiosła i handlu. I dziś, na licznych sukach, fundukach (niegdysiejszych zajazdach dla kupców, karawanserajach) i targowych uliczkach znajdziemy tony pamiątek, często pięknego rękodzieła, ale też i chińskiej tandety. Wszyscy zapraszają, namawiają - był taki jeden sklep z lampami... Pięknymi, z brązu, posrebrzanymi, wycinanymi w misterne wzory. Sprzedawca wylewnie zaprasza, "oglądanie nic nie kosztuje", dwa pietra lamp, jak Alibaba w skarbcu, kolejne lampy rozświetlają mrok, ich blask zwielokrotniają pięknie oprawione lustra... Ich uroda jest wprost proporcjonalna do ich rozmiarów, więc pojawia się problem z transportem. Mama zostawia zakupy na ostatni wieczór, ja przyglądam się jednej maliźnie, ale orientuje się szybko, że to poza moim pułapem cenowym, nawet gdyby targowanie poszło niezwykle pomyślnie. I jak tu teraz się wycofać, jak już lampy zapalił, prąd stracił, wszedł na pięterko? Bo ciągle nalega: give me your price, your last price, no problem my friend, your last price. Nie inaczej jest z naganiaczami. Przewodniki radzą: odmówić uprzejmie, ale stanowczo. Ale nie ma takiej rzeczy, jak uprzejmie i stanowczo. Albo jest grzecznie, jesteśmy mili, przepraszający uśmiech błąka się na naszej twarzy - ale wtedy sprzedawca, naganiacz, kelner - pozostanie w ofensywnie, będzie napierał z nowymi ofertami. Gdy zaś mina nam stężeje, a ton stanie się bardziej stanowczy - no to już nie jest milo. Bo co do zasady, dla sprzedawcy, kelnera, naganiacza, fakt, że nie skorzystamy z jego oferty nigdy nie jest "uprzejmy". Jest to raczej wielka nieuprzejmość i chamstwo. Gotów się zaraz obrazić, ofuknąć, wygonić, okrzyczeć - jak taki jeden stręczyciel, gdy szukając parkingu przystanęliśmy na szerszym poboczu: nie zostawiamy samochodu, nie płacimy za JEGO parking? To wynocha, wygraża rękami, krzyczy do nas przez zamknięta szybę... Ze sprzedawcą możesz jeszcze starać się wymigać podając w oczywisty sposób zaniżona cenę. Oczywiście obrazi się śmiertelnie - tak było ze sprzedawcą lamp. Gdy przypuściliśmy taktyczny odwrót, jeszcze mój wzrok spoczął na innym modelu - Nie stać cię na to! - krzyknął tylko rozparty na krześle w tylnej części sklepu...
Ale skąd tak na prawdę wiedzieć, ile co jest warte, do (lub od) jakiego pułapu negocjować, kiedy podawane ceny bywają kilkakrotnie zawyżane...? Chyba tylko ucząc się na własnych błędach, nieustannie się targując, i znosząc dziesiątki obrażonych sprzedawców...

Choć Fez słynie ze skór, można tu dostać wszystko, także tkane dywany, piękną biżuterię i ceramikę, oraz wyroby z brązu. Po te ostatnie najlepiej udać się w stronę placu Seffarine, trafimy tam kierując się do garbarni, a nieomylnie zaprowadzi nas tam dźwięk kutego metalu. Jest to niewielki placyk, trochę trójkątny, z dwoma wielkimi drzewami. Potężne młoty idą w ruch, a na słońcu błyszczą miedziane dzbany, brązowe misy. Z niektórych, uchylonych bram bije oślepiający blask wielkich zwojów gotowych do obróbki arkuszy metali. A wszystko to po medynie rozwożą niezastąpione osiołki - od naręczy garbowanych skór po puste butelki coca-coli. Pełno tu takich małych, współistniejących zakładów, gdzie zaglądając przez okno, uchylone drzwi, możemy przyglądać się pracy rzemieślników. Ich fach przekazywany jest z pokolenia na pokolenie, a metody często nie zmieniają się od lat, wieków… Uczestniczenie w tych małych spektaklach, często zupełnie już zapomnianych u nas sztuk i praktyk, czyni spacer po medynie jeszcze bardziej fascynującym…

Zdumiewające jest, jakiej godności nabierają te przedmioty wytworzone przez człowieka. (…) Obok sklepów, gdzie tylko się sprzedaje, istnieje wiele innych, w których można się przyglądać, jak robi się przedmioty. W ten sposób można być przy nich od początku, co wpływa na pogodny nastrój obserwującego. (…)
Jest to jawne, otwarte działanie, a to, co się dzieje, prezentuje się tak samo, jak gotowe przedmioty. W społeczeństwie, które tak wiele ukrywa, które zazdrośnie chroni przed obcymi wnętrza swoich domów, postacie i twarze kobiet, a nawet świątynie, ta spotęgowana otwartość wszystkiego, co się produkuje i sprzedaje, jest podwójnie nęcąca.

Elias Canetti, Głosy Marrakeszu

Z placu Seffarine już bardzo blisko do największych garbarni Fezu, Chouwara. Tam powinien doprowadzić nas węch... Handlarze zapraszają na dachy swoich sklepów - jeśli nic nie kupisz, będą chcieli za to napiwek. Zresztą jak kupisz - też będą chcieli... Aby maskować nieprzyjemny zapach gołębich odchodów i krowiego moczu dostaniemy zwitek mięty. Na dachach susza się żółte skórki - pewnie do produkcji tradycyjnych męskich pantofli babouches. Pod nami dziesiątki połączonych ze sobą, okrągłych i prostokątnych brodzików, wypełnionych mętnymi cieczami. Mężczyźni i chłopcy ugniatają nogami skóry, ponoć jest to dochodowy biznes, przekazywany z ojca na syna. Choć wszystkie składniki maja być naturalne, trudno mi wierzyć, że jest to praca obojętną dla zdrowia...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2014-06-17 20:50
Oj zdecydowanie, humory sprzedawców to rzecz, którą najgorzej z Maroka wspominam.
 
migot
migot - 2014-06-19 10:59
Owszem... o ileż byłoby tam sympatyczniej bez tego... Z drugiej strony jak unikać suków jak tyle pięknych rzeczy tam jest ;)?
 
mirka66
mirka66 - 2014-06-20 22:19
Nie potrafilam nie wstapic na suk,jak tam tyle pieknych rzezy bylo.
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5