Wstęp: Przed 1 lądujemy we Lwowie, tam też czekamy na pierwszą marszrutę jadąca do granicy (Szeginia)... Nocleg na dworcu może nie jest najprzyjemniejszy, ale da się przeżyć - dla wygodny elegancka poczekalnia (4 UAH za godzinę), dla tych, co byli wcześniej - darmowa poczekalnia, zupełnie wypełniona, a zapach, który towarzyszy oczekującym jest niestety trudny do zniesienia... Dla nas ostatnia sala, bez krzeseł, za to przewiewnie, toaleta nie daleko, można pod ścianą się wyłożyć. I kogo tam jest najwięcej? Oczywiście Polaków w drodze do domu;) Jakie tam można usłyszeć historie…
Cel: Dom... "ET go home"!
Metody i środki: Marszrutka - Dworzec kolejowy - Szeginia (pierwsza ok. 5 rano) – 23 UAH, autobus przejście graniczne Medyka-Przemyśl: 2,5 PLN, Pociąg Przemyśl-Kraków (ze zniżką 50%): ok 21 PLN.
Przebieg: Wraz z grupką Polaków łapiemy pierwszy transport na granicę, gdzie z tłumem "mrówek" zajmujących się drobnych handlem przygranicznym, przekraczamy granicę Szeginia-Medyka: najpierw po stronie ukraińskiej, potem po stronie polskiej. Jako, że jest to także granica Unii Europejskiej kontrole są trochę bardziej restrykcyjne - jednak nasza grupka studenciaków nie wydaje się być przemytniczym zagrożeniem - wpuszczają nas osobnym wejściem dla "
UE citizens" - tutaj to człowiek czuje się jak obywatel kategorii A! Poza standardowymi pytaniami o ilość deklarowanych papierosów i alkoholu pada jeszcze jedno: czy mam jakieś muszelki... Pomyślmy, po wakacjach nad Oceanem Indyjskim, czy ja mam jakieś muszelki...? Nie, skądże :)
I dalej już szybko, gładko: bus, dalej miał być pociąg (ale jakieś remonty, więc podstawiają autobus, czyli korki, korki, korki...). I już prawie w domu...