Wstęp: Wszystko jest droższe niż się spodziewaliśmy, więc dzień zaczynamy od wycieczki do bankomatu. Jedyny czynny na 100% jest przy dworcu, w starym mieście mają jakąś atrapę... Zostałam oddelegowana z misją, lecz Misja Magdalena nie zakończyła się pełnym sukcesem, bo w drodze powrotnej wsiadłam w marszrutkę #2, ale w złym kierunku (NOVI gorod). Pojechałam na koniec świata i z powrotem, przez ponure blokowiska z wielkiej płyty, przez wyludnione pola, tam, gdzie marszrutki mówią dobranoc. Wszystko nie tylko kosztuje dwa razy więcej, ale również zajmuje dwa razy więcej czasu... W końcu dzielnie wróciłam, lecz moja przedłużająca się nieobecność i deszcz krzyżują nasze plany. Opady najlepiej przeczekać z butelką piwa i talerzem pełnym czeburaków - krymskiego przysmaku, rodzajem pieroga z cieniutkiego ciasta z farszem (mięso, ser żółty lub bryndza) smażonego na głębokim tłuszczu.
Cel: Nie dostaniemy się do Sudaku, jak pierwotnie było planowane. By zwiedzić Miasto-ogród, co oznacza wywodząca się z języka tureckiego nazwa miasta, zostajemy tu jeszcze jeden dzień...
Materiały i metody: Palac Chanów: 50/25 UAH, skalne miasto Czufut-Kale: 40/20 UAH. Czeburaki: 6-10 UAH, pilaw: 25UAH
Przebieg: Jak na tak niewielkie i senne miasteczko Bakczysaraj ma się czym pochwalić... W centrum Starego Miasta jest uroczy Pałac Chanów, z ukwieconym dziedzińcem, pięknymi malowidłami ściennymi i czerwonymi dachóweczkami. Niegdyś stolica Chanatu Krymskiego, potem - inspiracja dla wielkich romantyków: Puszkina i Mickiewicza. Pierwszy rozsławił miasto swoim poematem „Fontanna Bakczysaraju”, drugi opiewał okolicę w kilku utworach znanego powszechnie z lekcji polskiego cyklu „Sonetów krymskich”.
Chwila spaceru, i trafimy na wciśnięty w skałę prawosławny klasztor Uspienski, a dalej, pozostałości tajemniczego, skalanego miasta i średniowiecznej twierdzy: Czufut Kale. Historycy spierają się, co do jego początków, jednak obecnie funkcjonująca nazwa, oznaczająca w języku Tatarów krymskich "twierdzę żydowską" (çufut — Żyd, qale— twierdza) jest powiązana z zamieszkującą go do XIX wieku ludnością Karaimską. Wyznawana przez nich religia (karaimizm) jest odmianą judaizmu, a jej początki sięgają czasów Pierwszej Świątyni. Zachowało się może niezbyt wiele, ale spacer po wyżłobionych kołami powozów uliczkach i wśród wykutych w skale jaskiń pobudza wyobraźnię co bardziej kreatywnych podróżników. Do tego panorama porośniętego gęstym lasem kanionu, a nieco poniżej, zapomniany żydowski cmentarz – warto poświęcić na taką wycieczkę cały dzień...
Wieczór - to próba znalezienia dużej kolacji - bo o dobrą nie jest trudno. Gdy po całym dniu dostanie się deserowy talerz pilawu, to nie trudno o rozczarowanie dla żołądka… Można karmić jednak duszę spokojnym, nocnym krajobrazem – z tarasu jednej z nielicznych, domowych knajpek koi widok strzelistego meczetu, lśniącej topoli i srebrnej tarczy księżyca…
(…)
Błyszczą w haremie niebios wieczne gwiazd kagańce,
Śród nich po szafirowym żegluje przestworze
Jeden obłok, jak senny łabędź po jeziorze,
Pierś ma białą, a złotem malowane krańce.
Tu cień pada z menaru i wierzchu cyprysa,
Dalej czernią się kołem olbrzymy granitu,
Jak szatany siedzące w dywanie Eblisa,
Pod namiotem ciemności; niekiedy z ich szczytu
Budzi się błyskawica i pędem farysa
Przelatuje milczące pustynie błękitu.
-Bakczysaraj w nocy, A. Mickiewicz
Dyskusja wyników i wnioski: Gdy byłam tu kilka lat temu czułam niedosyt, Bakczysaraj odróżnia od nadmorskich kurortów szczególny, nostalgiczny klimat. Ale 2 dni to już nadto, można by gdzieś dalej wyruszyć... Jednak ponoć jest to coraz cięższe, bo spotkani rodacy donoszą, ze noclegi na wybrzeżu (Jałta, Ałuszta, Ałupka itd.) to wydatek rzędu min. 200-300 UAH za noc… Popularne staje się podróżowanie z dobrze skomunikowanego Bakczysaraju na wybrzeże – warto, więc się z nim zaprzyjaźnić…