Wstęp:Aby zobaczyć zjawiskowe gejzery Sol de Mañana trzeba wstać naprawdę
mañana… Godzinę przed wschodem słońca siedzieliśmy już w naszym Land Roverze spoglądając przez zamarznięte szyby w nieprzenikniona ciemność pustynnego płaskowyżu. Za oknami przesuwały się piaszczyste wydmy, które w nikłym świetle reflektorów wyglądały łudząco podobnie do zasp śniegu.
Cel: Chile i chilijskie wina:)
Metody i środki: Wycieczka do obserwatorium – 33USD, nocleg: 6000 CLP od osoby (
1000 CLP - ok. 6,5 PLN).
Przebieg: Jesteśmy pierwszym jeepem, który dotarł na ten teren wysokiej aktywności wulkanicznej, którego przejawem są m.in. geotermalne źródła i niewielkie gejzery. Słońce powoli ogrzewa pobliskie szczyty. Siarkowe, duszące pary rozpraszają pierwsze złote promienie nad bulgoczącymi, bagnistymi jeziorkami. Wielkie bąble szarej mazi pękają rozpryskując się w niewielkich zagłębieniach. Panuje nieprzyjemny chłód i jeszcze gorszy odór, lecz sceneria jest tak niezwykła, że trudno oderwać wzrok i wrócić do samochodu – na myśl przywodzi czasy sprzed początków życia na Ziemi, lub wyobrażenia innych światów…
Czas na śniadanie i… poranną kąpiel – w ponoć najwyżej położonych źródłach termalnych, prawie 5000 metrów bliżej słońca. Skostniałe przebieramy się w stroje kąpielowe i wskakujemy do gorącej wody. Różnica temperatur jest na tyle duża, że w momencie wejścia parzy nasze przemarznięte dłonie i stopy – jednak już po chwili przyzwyczajenia błogo rozgrzewa, wynagradzając wszystkie dotychczasowe trudy.
Ostatnim punktem programu jest Laguna Verde, przybierająca koło południa szmaragdowy kolor. Z tego miejsca zostaje już tylko kilka kilometrów do chilijskiej granicy. Mimo doniesień o bardzo restrykcyjnych zakazach wwożenia jedzenia i artykułów pochodzenia zwierzęcego i roślinnego do tego kraju kontrola była bardzo pobieżna, kolejna pieczątka w paszporcie i
Bienvenidos a Chile!
Wczesnym popołudniem docieramy do San Pedro de Atacama, niewielkiej, spokojnej i bardzo turystycznej miejscowości u stóp najsuchszej pustyni świata – Atacamy. Prawdopodobnie miasteczko to jest tym, czym dla nas Zakopane, wiec ceny od samego początku nie rozpieszczają… Dochodzi do tego zmiana waluty na chilijskie pesos, przy czym po długich operacjach matematycznych udało nam się ustalić akceptowalny przelicznik, gdzie 1000 CLP to ok. 6,5 PLN. W związku z tym nigdy nie wydawałyśmy tylu tysięcy tak lekką ręką;) Jakby tego było mało znowu zmiana czasu – wbrew naszym przypuszczeniom nie cofaliśmy zegarków o godzinę po Boliwii, by wrócić do czasu peruwiańskiego, lecz przesuwaliśmy jeszcze o godzinę później. W ten sposób najpierw nasz dzień stal się o godzinę dłuższy, lecz gdy przyszło, co do czego, skrócił się o 2 godziny…
Jedną z wielu atrakcji proponowanych turystom jest wycieczka do niewielkiego obserwatorium astronomicznego leżącego w pobliżu San Pedro de Atacama. Jako, że region ten może pochwalić się ponad 320 bezchmurnymi dniami w roku i bardzo niską wilgotnością powietrza, czyni to zeń bardzo dogodne miejsce do obserwacji kosmosu. Wiele międzynarodowych ośrodków naukowych wykorzystało tę lokalizacje stawiając tu najnowocześniejsze teleskopy i realizując najambitniejsze programy badawcze ostatnich czasów, takie jak ALMA – centrum złożone z 66 gigantycznych radioteleskopów. Tak teraz i my, mając za sobą już porządną, 2-litrową butelkę doskonałego chilijskiego wina i bardzo smaczne empanady, zapragnęłyśmy przyjrzeć się bliżej gwiazdom.
Sympatyczny kanadyjski astronom przybliżył zebranym laikom sposób postrzegania nieba naszych przodków, gdy drogi święcących punktów na nieboskłonie wyznaczały czasy siewów i zbiorów. Używając zielonego lasera, którego nie powstydziłby się żaden jedi, wskazał mniej lub bardziej dostrzegalne zodiakalne konstelacje i planety. Był też czas, by przez 10 teleskopów rozstawionych na niewielkim terenie, przyglądnąć się uważniej wybranym fragmentom nocnego nieba, kryjącym mgławice, rodzące się i umierające gwiazdy oraz wschodzącego Jowisza ze swoimi księżycami…