Ze sporym opóźnieniem – jednak postarałam się w końcu zebrać kilka informacji praktycznych z naszej podróży do Uzbekistanu.
Waluta: Sum, UZS. 1 UZS = +- 0,0003 PLN, 10 000 UZS (10K) = +-3 PLN. Kantory nie są częstym widokiem (ale są np. na lotnisku), w wielu miejscach przyjmowano płatność dolarami (np. za noclegi – wg kwoty podanej na Bookingu). Bankomaty są powszechne, ale wybieranie pieniędzy zawsze wiąże się z prowizją (1.5%). Z takim samym dodatkowym obciążeniem wiążą się płatności kartą – więc o ile nie mamy zapasu gotówki na wymianę, to na jedno wychodzi.
Wiza: Obecnie Polacy nie potrzebują wizy podczas 30-dniowego pobytu w Uzbekistanie.
Język: Urzędowy język Uzbekistanu to
uzbecki, należący do rodziny języków tureckich. Obecnie zapisywany jest alfabetem łacińskim z wymową opartą na angielskim wariancie pisma łacińskiego (np. dwuznakami „ch”, „sh”, z „j” dla dźwięku ʤ, itd.). Co ciekawe, porozumiewający się tym językiem z Chinach i Afganistanie stosują zapis alfabetem arabskim. Oczywiście w użyciu dalej jest rosyjski, jednak na fali intensywnej de-rusyfikacji i nacjonalizacyjnej „uzbekizacji” kraju po osiągnięciu niepodległości – traci on powoli na znaczeniu, a z młodymi ludźmi często spokojnie można było dogadać się po angielsku. Napisy są przeważnie dwujęzyczne (po rosyjsku i uzbecku), a nie rzadko trójjęzyczne – z dodatkiem angielskiego.
Internet: Powszechnie dostępne jest wi-fi w hotelach i guesthousach. Internet mobilny bez problemu uzyskamy kupując lokalną kartę sim (lub e-sim) – można to zrobić już na terminalu lotniska (za około 20 PLN). Co ciekawe, teoretycznie w ciągu miesiąca należy swój telefon oficjalnie zarejestrować – jeśli tego nie zrobimy, na podstawie nr IMEI nam ten telefon zablokują. Biorąc pod uwagę średni pobyt turystyczny w tym kraju nie stanowi to zwykle problemu i można akcji poniechać. Jeśli jednak kiedyś wrócimy z tym samym urządzeniem do Uzbekistanu, to nie będzie ono już działać „na wejściu” -ani z nową, uzbecką kartą sim, ani nawet z naszą zagraniczną kartą. Ponoć w takim wypadku należy udać się do odpowiedniego urzędu/na pocztę, uiścić stosowną kartę (w momencie sprawdzania informacji – jakieś 50K UZS), i urządzenie zarejestrować – by przywrócić mu funkcjonalność.
Transport: Dalekodystansowy transport zdominowany jest przez
kolej i
połączenia lotnicze – oba rozwiązania relatywnie tanie. O kolei pisałam więcej
TU,
TU i
TU. Bilety można kupować on-line, a w razie konieczności – również takoż zwrócić (z potrąceniem pewnej opłaty manipulacyjnej); płatność - o dziwo – w funtach brytyjskich. Jest kilka klas pociągów, od wolniejszych, sypialnych, z wagonami plackartnymi i przedziałowym, przez wygodniejsze i nowocześniejsze z miejscami siedzącymi, po (obecnie na trasie Taszkent-Samarkanda-Buchara) super szybkie pociągi
Afrosiyob (te ostatnie mają tendencję do wyprzedawania się ze sporym wyprzedzeniem). Narodowy przewoźnik lotniczy to przyzwoite Uzbekistan Airways, do tego co chwila pojawiają się i znikają start-upowe, lotnicze low-costy.
Podróże krótkodystansowe u nas zdominował Yandex - odpowiednik ubera m.in. w wielu byłych republikach radzieckich. Odpowiednią aplikację – Yandex GO – polecam zainstalować z wyprzedzeniem. Przejazdy były tak śmiesznie tanie (po kilka złotych, maksymalnie kilkanaście - gdy podróż trwała koło 30min), że nawet nie zastanawialiśmy się nad transportem publicznym (zwłaszcza podróżując w trzy osoby). Oczywistym wyjątkiem i atrakcją samą w sobie jest piękne metro w Taszkencie (kasy są na stacjach, bilet jednorazowy to 3K UZS).
Noclegi: Standard noclegów – hoteli i guesthousów był przeważnie bardzo dobry. Prywatne łazienki, powszechna klimatyzacja, czysto, często śniadania w cenie. Ceny pokojów 2os koło 20-25$/noc (Taszkent drożej). Teoretycznie istnieje obowiązek meldunkowy – i faktycznie zawsze dokładnie zbierali dane, fotografowali paszporty, coś tam notowali. Czasem dostawaliśmy jakieś niewielkie karteczki z informacjami o pobycie – które czasem należy pokazać granicznikom przy wylocie z kraju. Przy czym nie sprawdzają tego jakoś bardzo restrykcyjnie…
Jedzenie: W Uzbekistanie można zdecydowanie zjeść smacznie, choć nie jest to kraj, do którego jedzie się dla kuchni… Najsłabszym elementem – a jednak dominującym w wielu daniach, - jest tłusta baranina, o trudnym dla mnie do przełknięcia smaku. Może i często reklamowana jako „lamb” (jagnięcina) – ale nikogo tym nie oszukają - to były stare, scapiałe barany… Jakimś cudem nawet wołowina miała ten sam posmak (może od smażenia na baranim tłuszczu). W ten sposób zrujnowano mi wiele pierożków – które wszak powinny być hitem, a koniec końców zaczęłam ich unikać… Chyba, że trafiła się wersja wegetariańska (ze szpinakiem, dynią) – i to było bardzo smaczne. A pierożków i pierogo-podobnych potraw jest tam urodzaj – od sporych, parowanych
mant, przez mniejsze, gotowane
chuchvara i
tukhum-barak (jak uszka czy ravioli), po duże, pieczone
samsa (którym bliżej do empanad) i smażone
gumma (jak czeburaki).
Najbardziej charakterystycznym daniem jest jednak oczywiście
plov - na bazie ryżu, z dodatkiem cebuli, marchewki, rodzynek i jakiegoś tłustego mięsa. Zwykle, a jakże, baraniny (i niektóre plovy również mi zostały tym niestety zrujnowane). Odmian plovów jest cała masa, różnią się zwykle nie tyle składnikami co sposobem przygotowania – czy ryż jest wcześniej gotowany, jaka jest kolejność wrzucania dodatków, czy i co się wcześniej obsmaża, itd. Plovy są oczywiście podobne i blisko spokrewnione ze znanymi z Bliskiego Wschodu i Bałkanów pilawami.
Bardzo popularne są wszelkie szaszłyki z grilla – i to często były jedne z naszych najlepszych posiłków. Dobrym wyborem są też dania z makaronem
lagman - mają różne odmiany, zwykle łączy je wykorzystanie grubych nitek (trochę jak udon) i jakiejś kombinacji warzyw (papryka, pomidory, cebula) z opcjonalnym dodatkiem mięsa. Możliwe są wszystkie konsystencje – od rzadkiej zupy po stir-fry. Będąc w Chiwie koniecznie spróbujcie
shivit oshi - z charakterystycznym zielonym makaronem, mięsnym gulaszem i kwaśną śmietaną.
Kategorią samą w sobie są chleby – piękne, okrągłe
lepioszki (
nona) zdobią targowe stoiska i wózki sprzedawców we wszystkich miastach Uzbekistanu. Spora różnorodność rozmiarów i zdobień, zwykle wykonywanych charakterystycznymi stemplami
ciekicz.
Królową napojów bezspornie jest
herbata, którą można dostać w każdej restauracji oraz w wyspecjalizowanych herbaciarniach -
czajchanach. Popularna jest tak czarna jak i zielona herbata, oraz różne owocowe-kwiatowe dodatki smakowe. Duże dzbanki kosztują zwykle śmieszne 5-20K UZS. Herbaty można też sobie kupić na pamiątkę na każdym targu – ogromny wybór i bardzo korzystne ceny.
Poza tym dość popularny jest ajran (napój w typie jogurty) oraz kompoty. Jak na muzułmański można też względnie łatwo dostać piwo a nawet wino (choć w zasadzie nie ma tu win wytrawnych), jednak nie kupi się tego w zwykłym spożywczym – trzeba udać się do wyspecjalizowanych sklepów z alkoholem lub do restauracji (najlepiej nawykłej do turystów).