Wstęp: Przedwczesny powrót znad jeziora
Song Kol dał nam dodatkowy dzień w okolicach Biszkeku, który jakoś trzeba było zagospodarować. Jako, że na początku kirgiskiego objazdu „wykorzystaliśmy” wypad do
Parku Ala Archa - ulubionej, wycieczkowej destynacji stolicy, - trzeba było znaleźć coś innego. Na szczęście pasmo
Gór Kirgiskich,
Ala-Too, leżące na południe od Biszkeku – i pięknie widoczne ze wszystkich punktów miasta – ma całkiem sporo takich urokliwych dolin wcinając się w górskie zbocza. Wybór padł na
Alamedin, dolinę biegnącą równolegle do Ala Archa, ale położoną nieco bardziej na wschód.
Cel: Trekking w okolicach Biszkeku.
Materiały i metody: *Wstęp do doliny Alamedin – darmowy.
*Wstęp całodzienny na teren term Mountain View Hot Spring Resort – 2000 KGS.
*Samoobsługowa myjnia samochodowa – wyszło nam jakieś 500 KGS z odkurzaniem. Możliwe, że myjnie w których ktoś umyłby nam to auto byłyby tańsze (za sedany chcą zwykle 200-350 KGS), choć w to wątpię - biorąc pod uwagę stopień umorusania auta, plus fakt, że to terenówka.
*Waluta: som kirgiski, KGS. 1 PLN = +- 23 KGS; 1$ = 87 KGS.
Przebieg: Droga do doliny Alamedin jest prosta; punkt startowy znajduje się za miejscowością Koi Tash, jakieś 30km od Biszkeku. Jest wciąż dość wcześnie, więc znajdujemy miejsce na niewielkim parkingu i ruszamy na szlak. Całość trasy, kończącej się u stóp niewielkiego wodospadu, ma ponad 5km i nieznaczne przewyższenie – więc jest to spacerowa opcja dla każdego. Dość szybko dochodzi się do rozwidlenia – szlak biegnie równolegle po prawej i lewej stronie rzeki. Zdecydowanie polecamy ten po prawej (trzeba ruszyć w dół i przejść przez mostek) – sam w sobie jest znacznie bardziej malowniczy i oferuje piękniejsze widoki. A te są faktycznie zacne – szczególnie, że tutaj akurat spotyka nas piękne słońce… Dalej nie mogę odżałować gładkich, zielonych pagórków Song Kol, ale alpejskie stoki Alamedin są godnym pocieszeniem. Krajobraz jest iście idylliczny, pocztówkowy – jak z reklamy pewnej czekolady. Krowy (tym jedna, czarna, z uroczym sercem na czole), konie – bo w końcu to Kirgistan, i nawet świstaki śmigają po stokach – i człowiek podejrzewa, że być może i tutaj „zawijają je w te sreberka”.
Okolica jest znana nie tylko z urokliwych krajobrazów, ale też prozdrowotnych wód termalnych. Miało tu być gdzieś post-sowieckie sanatorium z basenem. Po drodze mijamy jednak tylko jakiś budynek z opisem „basen”, którego wnętrze wg zdjęć googla nie zachęcało, a poza tym miało być tego dnia zamknięte. Ale dzień był wciąż dość młody, a my czuliśmy, że należy nam się jakaś wakacyjna rekompensata ostatnich niepowodzeń… Tak trafiamy to hotelu położonego tuż przy wjeździe do doliny, gdzie można skorzystać ze zdecydowanie nie „post-sowiecki” standardów. Cena była wygórowana (jak na Kirgistan, takie 20€ w Europie byłoby okazją) – przy czym wstęp był bez limitu czasu. My mieliśmy tylko jakieś 2,5h, więc nie wykorzystaliśmy pewnie potencjału w pełni – ale i tak odpoczynek to był wyśmienity. W cenie dostaje się szlafrok i ręczniki, są szafki by zostawić rzeczy, jest spory, kryty basen i jacuzzi (z którego po każdej turze wizytujących pracownik wypompowuje wodę i nalewa nową!), sauny – spore i dogrzane, oraz kilka basenów zewnętrznych z wodą termalną – od zimnej po gorącą. Wszystko z widokiem na wysokie góry i szumiącą za ogrodzeniem rzekę…
*
Kiedy my zmyliśmy z siebie już kurz wyprawy, to samo miało czekać ostatniego kompana tej podróży – dzielnego Lexusa RX300, ubłoconego tak wewnątrz jak i na zewnątrz... W warunkach wynajmu jasno stoi, że trzeba auto oddać umyte – w innym przypadku płaci się jakąś karę. Przy czym gdyby było tylko brudne, to mogłabym to zaryzykować – ale nasze naprawdę zasłużyło na nazwę „terenowe”, i doliczone koszty mogłyby być przykrym zaskoczeniem. W Biszkeku liczba myjni samochodowych ustępuje tylko liczbie kantorów – więc teoretycznie nie powinno być z tym problemu. Są myjnie gdzie zostawia się auto pracownikom (ale tam czas oczekiwania nam nie odpowiadał), są też bezdotykowe myjnie samoobsługowe – a i tam są kolejki. Trzeba przyznać, mieszkańcy stolicy dbają o swoje samochody i faktycznie z lubością je pielęgnowali, bez względu czy były to stare passaty czy najnowsze land rowery. Nasza fura zrobiła na nich spore wrażenie – kilka osób przyszło zapytać gdzie my byliśmy, że tak ją załatwiliśmy… Jakiś mężczyzna pomógł nam rozpracować system płatności za to mycie, i faktycznie z pewną satysfakcją patrzyliśmy, jak Lexus odzyskuje oryginalny kolor…