Wstęp: Zastanawialiście się kiedyś co dzieje się, gdy ktoś potrzebuje pilnej pomocy lekarskiej 10 tysięcy metrów nad ziemią? To ja Wam opowiem…
Cel: Przesiadka w Abu Zabi.
Materiały i metody: *Przejazd z lotniska – linią A1, ok 40min, korzystając ze znanych nam już kart Hafilat – ok 4 AED.
*Nocleg: Przyzwoity Kingsgate Hotel by Millennium, 205 AED/pokój 2os.
*Waluta: dirham, AED; 1 AED = +/- 1,05 PLN.
Przebieg: Samolot z Krakowa do Abu Zabi startował idealnie o czasie, więc już cieszyłam się na sprawną podróż – cóż teraz mogło pójść źle? Wtem, jakieś półtorej godziny po starcie pada złowrogie pytanie ze strony personelu pokładowego: „Czy leci z nami lekarz”. Niestety,
I’m not this kind of doctor, jak sobie w Akademii żartujemy. Ale sprawa jest poważna, jedna z pasażerek ma poważne problemy z oddychaniem. Chwile później pada jeszcze gorszy komunikat – Niestety, z powodu stanu zdrowia jednej z pasażerek musimy pilnie lądować – w Bukareszcie. Jęk zawodu na pokładzie, ale generalnie wręcz zaskakujący spokój i zrozumienie współpasażerów. Problemy zaczęły się, gdy samolot, który dość gwałtownie musiał zejść z wysokości przelotowej, zaczął kręcić kółko za kółkiem na drugim kręgu, w powodującej wyraźne turbulencje linii chmur. Ktoś potrzebował do toalety, komuś było słabo i stewardessy podnosiły mu nogi do góry… W końcu dostaliśmy pozwolenie na lądowanie – co wszyscy przyjęli z ulgą. Na pokład błyskawicznie weszła ekipa medyczna – same kobiety. Potem zaczęły się badania kilkanaście rzędów przed nami – najdziwniejsze było utworzenie swego rodzaju namiotowej zasłony z kocy i szali – zdaje się, że pacjentką była religijna muzułmanka, więc co by to było, gdyby ktoś zobaczył jej potrzebujące pilnej lekarskiej interwencji ciało… W końcu ewakuowano kobietę i wysadzono całą rodzinę. Wiedziałam, że w takiej sytuacji muszą też wypakować ich bagaż z luku; co mnie jednak zaskoczyło, to że kazano też wszystkim pasażerom wyciągnąć swoje bagaże z półek nad głowami – by sprawdzić, czy gdzieś nie zostało nic „bezpańskiego”. Jeszcze dotankowanie, oczekiwanie na slot do startu – i po godzinie na ziemi możemy ruszać dalej…
Koniec końców opóźnienie wyniosło 2 godziny, wylądowaliśmy w Abu Dhabi dobrze po 21, a po 23 byliśmy w hotelu… Co prawda po ostatniej wizycie w
ZEA nie mieliśmy już żadnej potrzeby spędzania tu czasu – ale skrócenie
layoveru kosztem dodatkowych godzin w Wizzairze nie było tym, o co nam chodzi…
Na miejscu spotykamy się z mamą, która przyleciała kilka dni wcześniej – pozazdrościła nam wizyty w ZEA i – w poważnym, majowym upale – zwiedzała okolice na własną rękę. Teraz łączymy siły, i rankiem kolejnego dnia lecimy do Taszkentu!