Wstęp: Opuść port Abu Dhabi można albo taksówką, albo korzystając z organizowanych przez armatora wycieczek. Ceny tych wycieczek są zaskakująco wysokie – całodzienne objazdy rzadko schodzą poniżej 100 euro, a nawet sam shuttle bus do Meczetu kosztował 21 euro od pasażera. Niemniej, chętnych nie brakowało - raczej nasza w pełni autonomiczna wycieczka była niszowym posunięciem… Po 8 łapiemy taksówkę, a na pokład mamy wrócić do godziny 17.
Cel: Stołeczne Abu Dhabi – a zwłaszcza
Wielki Meczet Szejka Zayeda.
Materiały i metody: *Transport: Taksówki wyjeżdżające z portu zdają się doliczać sobie 20 AED opłaty portowej. Podróż z portu do Meczetu - 60 AED. | Uber z okolic Corniche do Luwru Abu Zabi – 20 AED. | Taksówka spod Luwru na statek chciała (na lewo, bez włączania taksometru…) 35 AED | Dodatkowo, spod meczetu pod Qasr al-Hosn przejechaliśmy autobusem miejskim (nr 21, 40 min), korzystając z naszych kart Hafilat: +- 3 AED. Podsumowując, całodzienny transport wyniósł nas ok. 32 AED na osobę (przy 4 os).
*Bilety wstępu – darmowe do Wielkiego Meczetu, trzeba jednak zarezerwować wejściówki on-line (otwarte od 9.00, w piątki inne godziny). Obowiązują też dość rygorystyczne zasady odnośnie ubioru w meczecie – i obecnie nie ma już możliwości wypożyczenia abaji (zniknęła w okolicach pandemii). Kobiety muszą mieć zasłonięte całe nogi i ręce, ubiór nie może być prześwitujący ani zbyt obcisły, i oczywiście trzeba mieć na głowie chustę. Panowie mają znacznie łatwiej, jednak nie mogą mieć odkrytych kolach i ramion, nie należy mieć też koszulek z dużymi logami lub printami, które mogłyby być uznane za obraźliwe…
Przebieg: Po około pół godzinie jazdy ukazuje się wielka bryła Meczetu. Lekkie zachmurzenie powoduje, że wielkie, białe, cebulaste kopuły zlewają się z niebem. Inicjatorem budowy był nie kto inny jak wspominany już wcześniej Ojciec Narodu, Szejk Zayad – i jego imię nosi ta wspaniała budowla. Architekci czerpali inspiracje z całego świata arabskiego – najsilniejsze są jednak skojarzenia z architekturą mogolską, w tym oczywiście ze wspaniałym
Taj Mahal. I choć jest to budowla o znacznie młodszej metryczne (ukończoną ją w 2007 roku) – robi wielkie wrażenie – jest piękna. Wykończona olśniewająco białym marmurem, z filarami i podłogami inkrustowanymi barwnymi kamieniami sprowadzanymi z całego świata. Szczyty kolumn zdobią złote zwieńczenia, a las filarów odbija się w sadzawkach otaczających meczet. Wnętrze zaś, do którego niewierni mogą w zasadzie tylko zaglądnąć, wyłożone jest olbrzymim, irańskim dywanem – który ma ważyć 35 ton, zaś sufit zdobią jedne z największych żyrandoli świata. Co jak co, ale budżet nie ograniczał twórców sztandarowej budowli religijnej ZEA – i faktycznie, miejsce to trzeba odwiedzić będąc w tym kraju.
*
Kolejnym miejscem, które chciałam zobaczyć był
Qasr al-Hosn – najstarszy budynek Abu Zabi, którego zrąb zbudowano ponad 250 lat temu – by chronić jedyną studnię ze słodką wodą na wyspie Abu Zabi. Ta historyczna siedziba rodu Al Nahyan, z którego pochodził szejk Zayad, była świadkiem rewolucji jaką przeszło miasto – od małej, nadmorskiej osady do światowej metropolii. W tym czasie pełnił rolę ufortyfikowanej twierdzy, siedziby władzy, królewskiej rezydencji oraz miejsca spotkań społeczności. Niestety, cały plac był odgrodzony – obecnie trwa jakiś festiwal, i wejść na teren można dopiero po godzinie 16. Jest to o tyle zaskakujące, że była to niedziela – od jakiegoś czasu dzień w ZEA weekendowy. Nie tak dawno ZEA postanowiło się dostosować do świata zachodniego i ustanowić sobotę i niedzielę dniami wolnymi od pracy, dając jednak dodatkowe wolne godziny w piątki – aby pobożni Muzułmanie mogli udać się do meczetu…
*
Z pewnym rozczarowaniem ruszamy dalej, w stronę wybrzeża – miejska plaża jest szeroka, zagrabiona, czysta – obiektywnie ładniejsza niż ta, którą widzieliśmy w Dubaju. Od pełnego Morza dzieli ją pas wysepek, z czerwonymi wydmami. Woda, gdy tylko przebije się słońce, ma piękny, turkusowy kolor. Spacerujemy chwilę w stronę miejskiej promenady
Corniche, by dalej złapać taksówkę w stronę położonej vis a vis portu, nowobudowanej Wyspy Muzeów. Jest to nowa inwestycja Abu Zabi, i ma być centrum kultury wysokiej. Jako, że nie brakuje tu środków finansowych, za to być może trochę prestiżu - Abu Zabi podpisuje kontrakty ze znanymi muzeami świata, prezentując wypożyczane dzieła z całego świata. Pierwsza ukończona budowla to
Luwr Abu Zabi – z faktycznie atrakcyjną bryłą, której białe ściany giną w turkusowych wodach zatoki, całość zaś wieńczy ażurowa, ciemna kopuła. Tuż obuj trwają zaawansowane prace nad budową Muzeum Guggenheima, oraz masą innych budynków – być może luksusowej mieszkaniówki. Widać, że Abu Zabi postanowiło iść odmienną drogą niż sąsiedni Dubaj – stawiając na luksus innego, subtelniejszego rodzaju – ale możliwe, że pełniejszego klasy. I chyba dobrze – gdy inwestycje Wyspy Muzeów będą zakończone, to będzie imponujące miejsce…