Wstęp: Niemal wiek brytyjskiego panowania na terenie Indii dało oczywiście więcej kolonizatorowi - bogactwo na którym zbudowano wiktoriańskie miasta, herbatę, opium, saletrę, jedwab... Indie miały zyskać demokratyczną tradycję, (w teorii) stabilny system administracyjny, powszechną i użyteczną znajomość języka międzynarodowego, polo, ogrody botaniczne, a być może przede wszystkim – rozbudowaną kolej, która pozostaje największym zakładem pracy na świecie! Dzisiaj kolejna przeprawa kolejowa, więc kilka słów o podróżach koleją – oraz, przy okazji, o kolejach najnowszej historii Indii;)
Cel: Dostać się z Jaipuru do Jodhpuru.
Materiały i metody: *Przejazd z Jaipuru do Jodhpuru dziennym pociągiem (RANIKHET Express): klasa AC2, 378 km (kupowane ze sporym miesięcznym wyprzedzeniem): 966 INR/os, planowo 6,5h, realnie -
*Waluta: 1000 INR = ±50 PLN.
Przebieg: Od pewnego czasu bez większych problemów można kupować bilety na indyjskie koleje zagranicznymi kartami i podając zagraniczne numery telefonu przy zakładaniu konta na stronie IRCTC. System rezerwacji jest jednak cokolwiek skomplikowany (ale świetnie opisany na stronie
Seat 61. Przede wszystkim, miejsca można zarezerwować na trzy „stany”:
1) CNF -
confirmed, potwierdzona rezerwacja (z przydzielonym miejscem w klasach AC3 i AC2).
2) RAC -
reservation against cancellation, pewne miejsce w danym pociągu ale nie wiadomo gdzie- to okaże się w trakcie układania miejsc w danym pociągu w trakcie tzw.
charting - co odbywa się na kilka godzin przed ruszeniem pociągu.
3) WL -
waitlist, lista rezerwowa – nie ma pewności, że pojedziemy tym pociągiem, okaże się podczas chartingu. Są różne opcje, które można dodatkowo zaznaczać – np. zgoda na przeniesienie do innego pociągu na tej trasie tego samego dnia. Jeśli nie dostaniemy biletu, zwrócą nam pieniądze.
To czy i jakie miejsca otrzymamy przy biletach RAC i WL można sprawdzić podając numer PNR np. w aplikacji, lub na jakieś mitycznym manifeście pasażerów wywieszanych na dworcach (RODO by się tu nie przyjęło…). Wszystkie nasze bilety są CNF, więc dalej tego systemu nie zgłębimy.
Co do samych podróży –o ile dworce są chaotyczne, a tabor generalnie wiekowy i przypomina nasze kuszetki sprzed 30 lat, a toalety zdecydowanie są z tych bardziej traumatyzujących, tak sam przejazd (klasami AC2 i AC3) przebiega zupełnie przyjemnie. Kolej jest generalnie szybsza od podróży drogowych, i – zdecydowanie wygodniejsza i cichsza (żadnych klaksonów!). Klasy AC2 i AC3 są wybierane przez indyjską klasę średnią, miejsca są rezerwowane – więc nie ma tłoku, wręcz bywają wolne miejsca na dużych fragmentach pokonywanych odcinków. Dostaje się czystą pościel (nawet na dzienne przejazdy), więc można całkiem wypocząć, albo nadgonić blogowe zaległości! O ile oczywiście za bardzo nie zagadają nas współpasażerowie, dla których nieodmiennie jesteśmy atrakcją – podpytają o podróż, poinformują gdzie wysiąść, podzielą się swoim domowym posiłkiem – jest koloryt :)
*
Patrzenie przez godziny na przesuwający się za oknem krajobraz może też nastrajać refleksyjnie. Czytając, jak zwykle przed podróżą, rozliczne reportaże i literaturę faktu poświęcone Indiom, zdałam sobie sprawę jak mało w sumie wiedziałam o najnowszej historii kraju w którym żyje 1/7 ludzkości świata. Brytyjskie rządy kolonialne, Gandhi, niepodległość gdzieś w połowie XX wieku - i tyle. Nie rozumiałam krytycznego znaczenia podziału na Pakistan i Indie, nie zdawałam sobie sprawy z planowanej gospodarki do lat 90. XX i jak gwałtowne przemiany zachodziły w związku z transformacją w ciągu ostatnich kilku dekad. Kto mnie trochę zna, ma już pewnie słuszne przeczucie, że zaraz pojawi się syntetyczna „praca domowa” w której te historyczne zaległości nadrabiam (a kogo to nieciekawi, może już skończyć czytać – nic tu się już nie wydarzy :).
Droga do niepodległościDążenie do niepodległości krystalizowało się od końca I Wojny Światowej, a jego najsilniejszym propagatorem był
Indyjski Kongres Narodowy, partia skupiająca głównie hinduistów (w tym Gandhiego), ale reprezentująca pluralizm poglądów, z dominantą socjalistyczno-nacjonalistycznych. Pod koniec lat 20. XX wieku opracowano założenia przyszłego, wolnego państwa - wolność wyznania; prawo do stowarzyszenia; wolność słowa i myśli; równość wszystkich wobec prawa; zniesienie nietykalności; nacjonalizacja przemysłu; socjalizm i budowa świeckich Indii. Lata 30. to wzmożona aktywność indyjskich niepodległościowców a po II Wielka Brytania przestała tłumić ruchy hinduskie.
PodziałPrzy rosnących napięciach zdecydowano się w
1947 roku na Podział (
Partition), pozostałego terenu Indii Brytyjskich (Birma oderwała się od niego już w 1938). Podziału dokonano według kryteriów religijnych – na Indie (większość hinduistyczna i sikhijska) i Pakistan (większość muzułmańska; kraj podzielony był na część Zachodnią i Wschodnią, i ta ostania później stała się Bangladeszem). Temu wyczekiwanemu i celebrowanemu aktowi stworzenia suwerennych państw towarzyszył masowy eksodus i wymiana ludności według religii (szacowane przesiedlenia objęły 14 milionów ludzi) oraz ludobójcze pogromy, w których zabito, wg różnych szacunków, od pół do dwóch milionów [!] osób.
Co wywołało tę orgię przemocy? Istnieją wypadki, których nie da się zadowalająco wytłumaczyć. Z perspektywy czasu wydają się niezrozumiałe nawet dla ich sprawców, którzy w określonym momencie stają się bardziej narzędziami furii aniżeli jej autorami; a kiedy ta wreszcie wypuszcza ich ze swoich szponów, są tak samo oszołomieni jak wszyscy pozostali. Z pewnością żaden pragmatyczny powód – na przykład walka o życie czy własność -nie wyjaśnia wyzwolonej przez Podział frenetycznej zaciekłości i okrucieństwa. Było tak, jakby spokojnymi, zasobnymi miastami takimi jak Amritsar czy Lahaur owładnęło spontaniczne zbiorowe szaleństwo, wymykające się przyziemnej przyczynowości -szaleństwo wyraźnie mające na celu całkowitą eliminację innych wspólnot religijnych, z którymi dotychczas utrzymywano zażyłe stosunki. Wspólnoty te, wraz z przetasowaniem granic, nagle zaczęły się wydawać ohydne (…).Rana Dasgupta,
Delhi. Stolica ze złota i snuBo nie można powiedzieć, że te grupy po prostu od zawsze się nienawidziły i wystarczyła iskra by zapalić beczkę fanatycznego, religijnego prochu. Wiadomo, że konflikty i napięcia istniały tu od wieków, że ludzie definiowali się i identyfikowali z poszczególnymi religijnymi i kastami, i że każda władza (od Mogołów, przez Brytyjczyków, po władze stanowe i federalne) wykorzystywała nieufności i podziały na swój użytek. Ale…
(…) we wspomnieniach kultury przed-podziałowej w północnych Indiach wcale nie dominuje wrogość do innowierców. Przeciwnie, z owego okresu pamięta się głównie zgodę i wzajemny szacunek; ludzie (…) dorastający w religijnie mieszanym środowisku Indii Brytyjskich, mieli poczucie różnorodności i szerokości horyzontów, o czym po dziś dzień myślą z czułością i nostalgią. Istniejąca tutaj kultura była wspólnym dziełem wszystkich religii, które tworzyły ją przez wiele stuleci bez względu na dzielące je historyczne konflikty, i ten wspólny świat był znacznie bogatszy niż świat podzielony, jaki nastał później. W tym właśnie rzecz.
Tym, którzy tego nie doświadczyli, trudno wyjaśnić, jak druzgocąca jest śmierć kultury - czyli anihilacja wszystkiego, dzięki czemu istnieje społeczeństwo, a więc także poszczególne osoby. Podział z 1947 roku uśmiercił pewną kulturę - kulturę starą i wspólną – a okrutna przemoc stanowiła wyraz wściekłego pragnienia, aby przetrwać tę psychiczną śmierć. Nowe niepodległe państwa ustanowiły reżimy ciaśniejsze niż dawna kultura i żeby się w nie wpasować, trzeba było poświęcić bardzo wiele, poddać się procesowi oczyszczenia i wykorzenienia, który w istocie nigdy się nie kończył, bo w gruncie rzeczy rozgrywał się nie w świecie zewnętrznym, lecz w obrębie jaźni. Nie tylko muzułmanie obawiali się, że w nowych Indiach zabraknie dla nich miejsca; również hindusi byli zbyt muzułmańscy, by tam żyć. Podczas zamieszek zabijali nie muzułmanów, ale islam: islam, którego część stanowili, islam, który nosili w sobie, islam, który musieli unicestwić, jeśli mieli gdziekolwiek przynależeć.Rana Dasgupta,
Delhi. Stolica ze złota i snuTak więc utworzenie nowego, niepodległego państwa w 1947 roku zostało dramatycznie zbrukane paroksyzmem przemocy Podziału – olbrzymia, nieprzepracowana trauma, wymazywana ze zbiorowej pamięci. Zupełnie inaczej niż w przypadku Holokaustu, który był impulsem do utworzenia państwa Izrael, Podział i jego okrucieństwo położyło się cieniem na nowopowstałych Indiach i Pakistanie, wiec nie kataloguje, nie dokumentuje, nie upamiętnia się tych wydarzeń, nie stawia masowo monumentów, i – nie przypomina się o tym Światu. Więc może jednak moje luki w historycznym obrazie najnowszej historii tego kraju nie powinny być tak zaskakujące?
Spuścizna NehruPo 1947 roku Indie otrzymały status dominium, zaś w 1950 roku zerwano ostatnie więzi z Wielką Brytanią, na mocy konstytucji która czyniła Indie republiką i świeckim państwem związkowym o ustroju parlamentarnym. O ile międzynarodowym symbolem ruchu niepodległościowego był Mahatma Gandhi, architektem planowanego ustroju był przyszły premier -
Jawaharlal Nehru. Zafascynowany ZSRR uznał, że centralnie planowana gospodarka i szkicowane plany pięcioletnie zapewnią odpowiednie tempo wzrostu gospodarczego przy jednoczesnej realizacji utopistycznych marzeń o równym i sprawiedliwym państwie. Państwowe miały pozostać przemysły strategiczne (stal, ropa, lotnictwo, energetyka), część branż (chemiczna, farmaceutyczne, przemysł celulozowy, transport drogowy) były publiczno-prywatne, zaś pozostałe branże, zwłaszcza konsumpcyjne, otwarto dla prywatnych przedsiębiorstw – z solidnym nadzorem państwa. Nehru z dumą budował narodowe fabryki, tamy i instytuty badawcze. Był wielkim modernistą i sekularystą, inicjatorem i propagatorem „Ruch Państw Niezaangażowanych”, czyli Państw Trzeciego Świata – które, nim zostały utożsamione z zacofaniem i biedą, oznaczały państwa szukające trzeciej drogi - między kapitalistycznym światem NATO i komunistycznym światem radzieckiego komunizmu.
Jednak ogólnie rzecz biorąc, wizja rozwoju gospodarki w wersji Nehru przetrwała krócej niż jego wizja życia politycznego. Poziom komplikacji realnych procesów gospodarczych okazał się zbyt duży nawet dla tak utalentowanych planistów jak ci, których Nehru zatrudniał; drugi plan pięcioletni, w obliczu nieoczekiwanych zjawisk w rzeczywistym świecie, takich jak deficyt walutowy oraz inflacja, nie został zrealizowany. W chwili śmierci Nehru w 1964 roku, pod koniec trzeciej pięciolatki, nadzieje owych pierwszych lat bardzo już zbladły; wiele gałęzi gospodarki zwiędło, zdławionych przez restrykcyjne przepisy i brak kapitału, kraj cierpiał na poważny niedobór artykułów rolnych. Gospodarka, którą zostawił po sobie Nehru, ledwie zipała, a jej reanimacja stała się przedmiotem wściekłych sporów, trwających przez prawie trzy następne dekady.
Jednym z powodów, dla których te dyskusje trwały tak długo był stosunek do stworzonej przez Nehru koncepcji Indii, która - mimo że zamarł ustrój gospodarczy będący w dużej mierze jej podstawą - nadal cieszyła się prestiżem niemal teologicznym. (…)
Właściwym celem aspiracji był kraj sam w sobie; również gospodarka zamknięta stanowiła swego rodzaju nakaz, by zbytnio nie interesować się światem zewnętrznym. Gdy po śmierci Nehru reprezentowany przezeń kosmopolityzm ostatecznie wygasł, życie Indii nabrało szczególnego, wsobnego charakteru, a szeroki świat, nawet dla ludzi wykształconych i bogatych, stał się daleki i niedostępny.Rana Dasgupta,
Delhi. Stolica ze złota i snuWielkie marzenia i górnolotne nadzieje grzęzły więc w stagnacji, w szponach politycznej korupcji, i w swoistym izolacjonizmie, z nutą paranoidalnej podejrzliwości i obawy wobec obcych ingerencji - zwłaszcza Pakistanu i CIA. Otwarcie gospodarki byłoby jednak przede wszystkim klęską ideałów „niezaangażowania” i samowystarczalności, zdradą ideologicznej spuścizny Nehru i Gandhiego na których budowano tożsamość nowoczesnych Indii.
Epoka przemianByć może to wszystko pozwala zrozumieć, dlaczego Indie zaczęły brać pod uwagę demontaż kontroli państwa i wykorzystanie globalnego kapitału dopiero, kiedy naprawdę nie miały już innego wyjścia, choć od dziesięcioleci było oczywiste, że kraj jest dysfunkcjonalny gospodarczo, a tymczasem sąsiedzi, na przykład Tajwan i Korea Południowa, odnosili w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych spektakularne sukcesy. Pomysł był po prostu zbyt bluźnierczy. Lecz w lipcu 1991 roku wyjścia faktycznie już nie było - dominujący ustrój legł w gruzach. Partia Kongresowa, skompromitowana przez szereg skandali, drżała w posadach po niedawnym zamachu na swojego przywódcę Rajiva Gandhiego - byłego premiera, wnuka Nehru – gospodarka zaś przeżywała śmiertelną zapaść. Pomimo uprawianej retoryki samowystarczalności eksport Indii od lat był za mały, by kraj był w stanie zapłacić za importowane towary, toteż w połowie roku rezerwy walutowe spadły do pół miliarda dolarów, czyli kwoty wystarczającej na mniej więcej trzy tygodnie niezbędnego
importu. W tej sytuacji rząd rozpoczął negocjacje z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, od którego uzyskał pilną pożyczkę w wysokości dwóch miliardów dolarów - która miała wszakże swoją cenę.Rana Dasgupta,
Delhi. Stolica ze złota i snuCena była dwojaka – z jednej strony było to 67 ton złota z rezerwy federalnej przetransportowanych do banków Anglii i Szwajcarii, z drugiej zaś zobowiązanie natychmiastowego przeprowadzenia wolnorynkowych reform. Tak więc po 1991 roku, a więc praktycznie wtedy, co i nasz kraj nad Wisłą, Indie weszły na drogę wolnorynkowego rozwoju. Na fali gwałtownej, kapitalistycznej transformacji co bardziej przedsiębiorczy i mający lepsze koneksje w skorumpowanej administracji państwowej - zbijali fortuny. Ci po prostu wykształceni i pracowici awansowali do rosnącej rzeszy induskich beneficjentów globalnego outsourcingu procesów biznesowych – od
call centres po obsługę księgową, informatyczną i finansową globalnych korporacji. Wzorowemu wzrostowi PKB towarzyszy chaos budowlanego niszczenia i tworzenia. Boom gospodarczy przyczynia się też do dewastacji indyjskiej wsi, tworząc nieprzebrane zasoby zdesperowanej, niewykwalikowanej, taniej siły roboczej dla fabryk i firm budowlanych i uwalniając zastępy służby domowej, której to posiadanie stało się elementem tożsamości nowej, miejskiej klasy „średniej”. Rosną nierówności społeczne, tworzy się nowa burżuazja, niezależna od rodzinnych majątków post-kolonialnych lub post-Podziałowych, i nowa, raczkująca klasa – która stylem życia przypomina europejską klasę średnią, lecz wcale nie jest taka „średnia” - bo dochody kwalifikujące do niej osiąga ledwie jakieś 10% obywateli kraju…