Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Kraju Faraonów (2022)    Matka Świata
Zwiń mapę
2022
05
lis

Matka Świata

 
Egipt
Egipt, Kairo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2435 km
 
Wstęp: Było już o muzeach i o Egipcie Starożytnym (pewnie więcej, niż ktokolwiek chciał się dowiedzieć…), ale nie samymi muzeami człowiek żyje – i nie tylko muzeami Kair stoi. Jak można się spodziewać po największym mieście Afryki, zwanym „Matką Świata” – ma do zaoferowania więcej, niż można zobaczyć w trakcie przeciętnego, wakacyjnego pobytu… Bardzo upraszczając topografię, wyróżnić można przynajmniej trzy regiony warte turystycznego zainteresowania– Kair współczesny, koptyjski i islamski. Na początku naszej podróży zahaczyliśmy o pierwsze dwa – zostawiając islamską część miasta na koniec, na domknięcie egipskiej pętli.

Cel: Kair współczesny i Kair koptyjski.

Materiały i metody: *Z centrum do dzielnicy koptyjskiej można dostać się metrem – linia 2, stacja Mar Girgis. Przejazd metrem na takiej trasi:e 5 EGP.
*Bilety wstępu: Nilometr i muzeum (które było zamknięte – chyba wcisnęli nam droższy bilet…): 40 EGP.
*Jedzenie: b. dobre koło koptyjskiej części miasta –Cafe Old Cairo. Całkiem w porządku (i bardzo popularne wśród miejscowych) w okolicach Orabi Square – Koshary Goha, typowe egipskie pozycje. Dania po 25-50 EGP.
*Waluta: funt egipski, EGP ; 1 PLN = 5 EGP.

Przebieg: Lubię miasta, lubię duże i gwarne miasta, a najbardziej już lubię duże, gwarne i pełne historii miasta. Kair musiał mi się spodobać, i tak faktycznie się stało – choć wyobrażam sobie, że wszechobecne śmieci, smród odpadków, zawieszony, saharyjski pył i smog wielu zraziłyby to tej 20-milionowej metropolii…

Kogo rozmiar Kairu przytłacza, powinien dobrze czuć się w starej, koptyjskiej części miasta. Nim zanurzyliśmy się w jej uliczki, skoczyliśmy na wyspę Al-Roda by rzucić okiem na Nilometr – strukturę, która jak sama nazwa wskazuje – służyła do pomiaru poziomu wody w Nilu w trakcie dorocznych wylewów. Śledzenie poziomu wody przy pomocy specjalnej podziałki pozwalało przewidzieć czy kraj będzie cierpiał głód, czy rok będzie pomyślny, czy wylew będzie katastrofalnych rozmiarów – i odpowiednio dostosować poziom nakładanych podatków…

*

Koptyjski Kair to prawdziwe miasto w mieście: ogrodzony murami labirynt uliczek, pełen bukinistów i obrazków chrześcijańskich świętych (wizerunki tak nam dobrze znane, a tak w islamskim Egipcie zaskakujące). Kościół przy kościele, na terenie dawnej perskiej osady, na ruinach rzymskiej fortecy o nazwie Babilon. Uwagę zwraca Kościół „Zawieszony”, jeden z najstarszych kościołów w Egipcie(choć z wieloma późniejszymi dodatkami), siedziba patriarchy. W dzielnicy tej, jak można się domyśleć, mieszkają Koptowie, grupa etniczno-religijna, wczesny odłam chrześcijański, którego językiem liturgii pozostaje koptyjski – wywodzący się z zapisywanego hieroglifami języku rodowitych mieszkańców Egiptu. Choć Koptowie byli w Egipcie na długo przed przybyciem na te tereny Islamu, są obecnie (i od dłuższego czasu) prześladowaną mniejszością w muzułmańskim Egipcie – nawet w ostatnich latach spalono kilka koptyjskich kościołów…

*

Przez te pierwsze dwa dni trochę też kręciliśmy się po części Kairu współczesnego, zwanej w przewodnikach „Downtown” - w tej okolicy jest sporo tańszych hoteli i knajpek, zbiegają się tu stacje kairskich linii metra. Jednym z centralnych punktów orientacyjnych jest plac (czy też rondo) Al-Tahrir (naprzeciwko którego różowieje budynek Egipskiego Muzeum), na którym w 2011 roku zbierały się tłumy demonstrantów przy pierwszej fali Arabskiej Wiosny. Część kairskich protestujących chciała demokratycznych zmian, jednak były to protesty raczej przeciwko, niż za czymś. Przeciwko potężnym siłom bezpieczeństwa i represyjnemu aparatowi autorytarnej władzy 30-letnich rządów Husniego Mubaraka. Reżim tłumaczył się że było to zło konieczne – jego poprzednik, Sadat, zginął w zamachu zorganizowanym przez radykalnych islamistów. Jak zawsze, jak za każdym razem – ograniczanie działań islamistycznych ugrupowań, więzienie ich członków bez procesów, tortury – dały im siłę i poparcie, z którym – w pierwszych prawdziwie wolnych wyborach po ustąpieniu Mubaraka w 2011 szturmem zdobyły parlament. Bractwo Muzułmańskie zdobyło ponad 47% procent miejsc w parlamencie, a partia Nur, ultrakonserwatywne salafickie ugrupowanie zajęła drugie miejsce... W 2012 roku na prezydenta zostaje wybrany Mursi, kandydat bractwa muzułmańskiego. Jednak po roku kiepskich gospodarczo rządów, i coraz bardziej religijnego ustawodawstwa (niepopieranego przez znaczącą część społeczeństwa) kolejna olbrzymia fala protestów przyczynia się do jego dymisji. Władzę przejęło wojsko, kierowane przez Sisi’ego. Kolejne protesty kończą się krwawym rozpędzaniem demonstrantów. Po okresie przejściowym, w kolejnych wyborach w 2014 roku po urząd prezydenta oficjalnie sięga Sisi, i po reelekcji zajmuje to stanowisko po dziś dzień. Pod wieloma względami Egipt wrócił więc do punktu wyjścia – choć rządy Sisiego przywróciły w dużej mierze stabilizację, tak samo wrócił aparatem represji, częściowa kontrola mediów i państwo policyjne...

Jednak po dwóch rewolucjach i pandemii miasto zdaje się wróciło do zwykłego, gwarnego, bezpiecznego rytmu. Przy ulicy Talaat Harb toczy się nocne życie. Przy półokrągłym placu Orabi znaleźliśmy sympatyczne, zamknięte dla ruchu kołowego uliczki pełne restauracji i ahwa - kawiarni, w których poza herbatą i kawą z tygielka (przeważnie męska, ale nie tylko) klientela popala fajki wodne.

To, co nas chyba najbardziej zaskoczyło to sympatia i życzliwość, z jaką się spotkaliśmy. W głowie miałam obraz Egiptu jako kraju mocno turystycznego, a w takich zwykle turysta jest raczej naciągany i nagabywany, a nie spotyka się z bezinteresowną pomocą. Jednak kurorty nad Morzem Czerwonym, czy nawet atrakcje Kairu i okolic, gdzie grupy turystów wysypują się z autokarów pod czujnym okiem przewodnika, by potem bez zwłoki wrócić do pojazdu i zniknąć z horyzontu zdarzeń, to jedno – a grupka Europejczyków w kawiarniach centralnego Kairu to drugie. Na palcach jednej ręki policzyłabym inne grupy wyraźnie zachodnich turystów, które mijaliśmy w metrze, zwiedzając na własną rękę koptyjskie uliczki czy szukając wieczorami kolacji. I jako tacy stanowiliśmy atrakcję – gromady nastoletnich dziewczynek i chłopców prosiły mnie, by zrobić sobie z nimi zdjęcie – krzycząc na odchodne „thank you” i „we love you”. Gdy nad czymś się zamyśliliśmy w metrze – ktoś podchodził i pytał czy nam nie pomóc. Gdy drugiego dnia wróciliśmy do piekarenki na rogu naszej ulicy – wszyscy nas pamiętali i dostaliśmy gratisowe produkty na spróbowanie. Gdy trafiliśmy do ewidentnie popularnej wśród lokalnych knajpki w centrum Kairu, gdzie całe menu wypisano arabskimi szlaczkami, i próbowaliśmy się w tym odnaleźć z pomocą tłumacza Google- sympatyczna pani przyszła nam z pomocą tłumacząc co i jak, polecając dania, i kończąc sympatyczną rozmową o tym jak nam się podoba, że teraz chyba taniej nam tu przyjechać niż ogrzewać mieszkania w Europie, i że życzy nam wspaniałego pobytu i jesteśmy „very welcome” w Egipcie!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
mamaMa
mamaMa - 2022-11-09 22:37
Sympatycznie! I czyż to nie najfajniejsze w podróży - być tam, gdzie nie ma masowej turystyki?

A zdjęcia z piekarni spowodowały, że chce mi się jeść - o tej godzinie! Co za pokusa;)
 
Laydi
Laydi - 2022-11-10 02:43
WOw, it is so beautiful palace. <a href="https://stumble-guys.io">stumble guys</a>
 
migot
migot - 2022-11-10 06:48
@mamaMa - I kto by pomyślał, że stolica Egiptu będzie takim miejscem ;)
 
Marianka
Marianka - 2022-11-13 09:33
Mieliśmy bardzo podobne odczucia - nieturystyczne twarz Egiptu jest serdeczna, wrażliwa i otwarta. Fajnie, że Wasze doświadczenia to potwierdzają!
 
geminus
geminus - 2023-02-11 02:05
Uwielbiam podroze ktore sam przygotowuje nie korzystajac z biur podrozy. Jestem wtedy w pelni wolny i moge zwiedzic to co sam zaplanuje. Nikt mi nie wyznacvza czasu na zwiedzanie i tam gdzie mi sie podoba przebywam dluzej a tam gdzie jest nieciekawie jestem krotko i znikam. Bardzo mi sie podoba twoja podroz i wspanialy jej opis. Pozdrawiam
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5