Jednym z obszarów Edynburga, którego do tej pory nie miałam okazji zwiedzać, jest nadmorskie
Leith. Dawniej odrębne portowe miasto, w 1920 włączone w granice Edynburga (mimo sprzeciwu mieszkańców wyrażonym dobitnie w referendum, gdzie 85% głosów było przeciw fuzji miast). Jak wiele podobnych obszarów, podupadło po II Wojnie Światowej, gdy nadeszły czasy stagnacji przemysłu stoczniowego. Cierpiało na wszelkie post-industrialne i portowe bolączki – narkotyki, prostytucja, wzrost przestępczości. Również, jak w wielu podobnych obszarach - od końca XX wieku sytuacja ulegała poprawie, pojawili się artyści, pojawiły się restauracje (są tu dwie z czterech edynburskich restauracji z gwiazdką Michelin), pojawili się turyści, rozrywki i rekreacja – ogólna gentryfikacja.
Dlatego też, gdy wybierałyśmy się tam z mamą niedzielnym przedpołudniem, oczekiwania były spore. Rzeczywistość je zweryfikowała jednak na niekorzyść Leith – może przez obejmujące większą część centrum dzielnicy prace modernizacyjne i budowę torów tramwajowych. Było pusto, sennie, niezbyt ciekawie. Może to nie dzień, nie sezon, może przez roboty drogowe, może wieczorami jest lepiej – ale Leith nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.
*
W zasadzie jedyną atrakcją, która pozostawała tu do zobaczenia był
królewski jacht Britannia. Wyobrażałam sobie go zacumowanego przy klimatycznym, rewitalizowanym nabrzeżu – nic z tego. Na jacht wchodzi się przez… centrum handlowe, a słabo dostępne nabrzeże Terminala Oceanicznego jest nieciekawe i mocno industrialne. Cena dość wygórowana, trochę się wahałyśmy – ostatecznie jednak jest to kawałek historii. I chciałam zobaczyć jak wiernie oddano wnętrza statku w serialu Crown ;)
HMY Britannia była 83, i jak na razie – ostatnim -
jachtem królewskim monarchii Zjednoczonego Królestwa. Ich tradycja sięgała połowy XVII wieku, jednak po wycofaniu Britannii z użytku w 1997 roku, jak na razie nie zamówiono kolejnego modelu (głównie dlatego, że nie wiadomo kto miałby za to zapłacić, a i zasadność przemieszczania się drogą morską zamiast lotniczą jest znacznie mniejsza…).
Jacht służył rodzinie królewskiej przez ponad 44 lata, w podróżach służbowych i prywatnych (w tym czterech podróży poślubnych), pokonał ponad dwa miliony kilometrów, odwiedzając 600 portów w 135 krajach. Dziś zaś stał się popularnym muzeum na wodzie – gdzie ciekawi królewskiego blichtru mogą zaglądać do dawnej kajuty królowej. I mogę się całkiem zdziwić – bo przepych to nie jest określenie, którego można by użyć w opisie Britanii. Raczej – typowa, brytyjska elegancja rodem z połowy XX w. Błyszczy się mosiądz i chrom, ale nie złoto (srebra zaś ograniczone są do kuchennego kredensu). Wszędobylskie beżowe wykładziny, kanapy w kwieciste wzory, etniczne pamiątki z wojaży dookoła świata. Tekowy pokład, chromowana stal, biel i granat. Jacht zamówiony był dla i dekorowany pod okiem Królowej Elżbiety II i Księcia Filipa – i te wręcz powściągliwe dekoracje miały odzwierciedlać ich gust.
Zwiedza się łącznie pięć pokładów, od kapitańskiego mostka, przez prywatne apartamenty królewskie, reprezentacyjny salon i jadalnię, po przestrzeń załogi. A tej było sporo – 250 członków… Trasa zwiedzania prowadzi przez kolejne pomieszczenia, jadalnie i przynajmniej kilka barów załogi - od admiralicji, w dół szczebli marynarskiej hierarchii (gdzie kajuty robią się coraz mniejsze i z coraz większa liczbą załogantów na metr kwadratowy). Jest też gabinet lekarski z funkcjonalną salą operacyjną, olbrzymia pralnia, i najpiękniejsza maszynownia jaką kiedykolwiek widziałam. Każdy element jest tak wypucowany, że ja nie mam tak czysto w kuchni (ciekawe jak to wyglądało, gdy statek był w użytkowaniu). Ze wszystkiego chyba najbardziej jednak zaskoczyły mnie pojedyncze łóżka królewskiej sypialni – takie 90cm (zresztą jedyne podwójne łóżko na okręcie znajduje się w gościnnej kajucie na przeciwko tych królewskich…). Czyli serial Crown zdecydowanie wyolbrzymił królewskie pomieszczenia na tym statku…
Koniec końców – jeśli z jakiegoś powodu wylądujecie w Leith, i chociaż minimalne interesują was historyczne okręty i/lub brytyjska monarchia - zwiedzanie Britanii nie będzie stratą czasu!
Informacje praktyczne:*Bilet wstępu: 18£. Cena jest dość wysoka (wstęp nie jest darmowy ani dla członków Historic Scotland ani National Trust for Scotland) – ale wystawa faktycznie jest dobrze zaaranżowana i każdy dostaje swój audio-przewodnik, który ma wersję polskojęzyczną.
*Dojazd: do Leith łatwo dostaniemy się autobusem z centrum Edynburga, a wkrótce powinien tam zacząć kursować i tramwaj…