Wstęp: Po zmianach naszych lotów podróż do Meksyku miała zająć niemal 24h. Absurdalne loty najpierw do Amsterdamu, potem do Frankfurtu (mimo, że są bezpośrednie loty z Krakowa do Frankfurtu), i dalej Lufthansą do Meksyku. Przy przesiadce w Niemczech musieliśmy zmienić terminal – i opuścić airside, czego wszak nie chciałam robić – dobrze, że Niemcy na ten moment zadowolili się paszportem covidowym, i nie musieliśmy robić dodatkowego testu…
Cel: Ciudad de Mexico
Materiały i metody: *Karta sim na lotnisku – Telcel, ważna dwa tygodnie z opcją doładowania i nie wiem ile do końca Internetu – 250 MXN (w Oxxo poza lotniskiem daliśmy za to 230 MXN). *Uber z lotniska w okolice centrum – 150 MXN, mniej niż pół godziny jazdy. *Nocleg: Airbnb – 3 noce, mieszkanko w centrum z dwiema sypialniami: 490 PLN. *
Peso meksykańskie, MXN = ok. 0,20 PLN,, 1 PLN = 5 MXN.
Przebieg: Dwa loty i dwie przeprawy przez security później wchodziliśmy na pokład Boeinga 747-8 – pierwszy raz miałam styczność z tym dwupoziomowym kolosem, którego wcale nie tak łatwo już spotkać . Linie lotnicze sukcesywnie odchodzą od tych Jumbo jetów, i wybierają mniejsze i bardziej ekonomiczne samoloty typu Dreamliner. I ten model był już nieco wysłużony, rozrywka pokładowa ledwo reagowała na komendy, wszystko lata świetności miało może za sobą – ale leciał i doleciał na miejsce. Przez te zmiany lotu na ostatni moment byliśmy chyba ostatnimi osobami, które robiły check-in na ten lot, więc przypadły nam miejsca z samego ogona – rzucało wyraźnie przy starcie i lądowaniu, ale na szczęście mieliśmy kilka dodatkowych wolnych miejsc do dyspozycji – co pomaga przetrwać ponad 12-godzinny lot. Lufthansa dalej oferuje darmowe napoje i dwa posiłki na długich lotach, co ciekawe – nie było opcji wyboru dania (wszystkie były wege, i to w sumie nie jest zły pomysł). Lufthansa jest Skodą linii lotniczych- bez fajerwerków, ale leci i przynajmniej do tej pory bardziej mogłam na nią liczyć niż np. na KLM.
Całą trasę spędziliśmy goniąc dzień – w wiecznym zachodzie słońca, uciekając przed nocą. Ta dogoniła nas dopiero w Meksyku. Odprawa paszportowa była szybka (chciano tylko formularz wjazdowy, taki jak w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, wypełniany jeszcze na pokładzie samolotu), zadano dwa pytania o cel podróży i witamy w Meksyku. Szybko wybieramy pieniądze z bankomatu (kartą Revolut, 30 MXN prowizji od bankomatu), kupujemy kartę, zamawiamy ubera (metrobus kosztowałby 30 MXN/os, więc przy trzech osobach Uber wychodzi zachęcająco)– wszystko idzie podręcznikowo, przed 21 jesteśmy już w mieszkanku!