Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Suomi (2021)    Niedźwiedzie safari
Zwiń mapę
2021
31
lip

Niedźwiedzie safari

 
Finlandia
Finlandia, Viiksimo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 264 km
 
Wstęp: Przed każdą podróżą mam w zwyczaju sięgać do rozległej kolekcji polskiego wydania magazynu National Geographic, w poszukiwaniu inspiracji i ciekawych artykułów dotyczących mojej najbliższej destynacji. Nie inaczej było tym razem - wtedy właśnie natknęłam się na rozbudzający wyobraźnię opis… safari w Finlandii. Nawet dziecko wie, że można zobaczyć lwy i żyrafy na safari w Afryce, ale cóż to może oznaczać w Finlandii? Artykuł sprzed 13 lat przedstawiał wielodniową, wymagającą (i zaporowo kosztowną) przygodę w ostępach tajgi, gdzie cierpliwy obserwator był nagrodzony bliskim kontaktem z największym lądowym drapieżnikiem Europy – niedźwiedziem brunatnym. Nie wiedziałam jak, nie wiedziałam kiedy, nie wiedziałam za co – ale wiedziałam, że moja wizyta w Finlandii nie może obejść się bez tego punktu programu!

Cel: Zobaczyć niedźwiedzie w stanie naturalnym!

Materiały i metody: Nie jest to tania rozrywka, ale nie jest też poza zasięgiem typowego podróżnika. W tym konkretnym miejscu (Boreal Wildlife Centre, Viiksimo) pobyt na całą noc (do 7 rano) kosztował 150 EUR od osoby, opcja wieczorna (do 23) kosztowałaby 120 EUR. W innych miejscach o podobnym standardzie widziałam opcje wieczornych pobytów od 99 EUR. Przy czym te ceny miały być dla 12-osobowej, „dużej kryjówki na mokradle” – ale ze względu na obostrzenia covidowe nie mogli mieszać grup – przez to wylądowaliśmy w „małej kryjówce w lesie” – co normalnie kosztowałoby po 180 EUR… To miejsce mieliśmy na wyłączność, i nie możemy narzekać na taki obrót sprawy! W cenie dostaliśmy termosy z kawą i herbatą i kanapki. W kryjówkach, na piętrowych łóżkach były materace i śpiwory – choć woleliśmy mieć swoje…

Przebieg: Krótkie poszukiwania w Internecie na szczęście wykazało, że nie jest to aż tak ekskluzywna rozrywka, osiągalna tylko dla zapaleńców lub zawodowych fotografów gotowych spędzić tydzień w gęstym lesie i poświęcić kilkaset euro na taką przyjemność. Jest przynajmniej kilka miejsc oferujących takie safari, wszystkie blisko granicy z Rosją – największe zagęszczenie w okolicach Kuhomo. Większość ma ofertę dostosowaną na potrzebny różnych grup i różnych zasobności portfela, i za ok. 80-100 EUR można już na coś takiego się porwać.

Pomysłem zaraziłam odwiedzaną przyjaciółkę, i ruszyliśmy 250 km na północny-wschód od Joensuu. Rozważaliśmy długo czy wybrać tylko opcję wieczorną – do 23, czy zostać do samego rana. Druga opcja jest droższa, ale chcieliśmy zmaksymalizować szanse na zobaczenie dzikiego zwierza, a poza tym i tak gdzieś trzeba by tam nocować. Założyliśmy, że nie będziemy wracać tego samego dnia – był to mimo wszystko kawał trasy, z którego ostatnia godzina prowadziła szutrową drogą, gdzie jej dzielna Corsa nie mogła się zbytnio rozpędzić...

Koło 15.30 dotarliśmy na miejsce „zbiórki” – spory dom pośrodku lasu, godzinę drogi od „cywilizacji”. Pijemy kawę, słuchamy relacji innych podróżnych. Ustalamy, jak będziemy się po cichu informować, gdy ktoś zobaczy na horyzoncie jakieś dzikie zwierzę. Pytamy osobę z obsługi jak ocenia nasze szanse na zobaczenie misia (na stronie chwalą się, że jest na to w sezonie 90-98% szans). Uśmiechnięty, zwalisty Fin odpowiada – 100%! W tym okresie (przełom lipca i sierpnia) niedźwiedzie nie są już zajęte zalotami czy walkami o partnerki, poziom testosteronu spada, i misie starają się tylko najeść na zapas, zanim zapadną w zimowy sen. To brzmi obiecująco!

Niecierpliwie czekamy więc na „eskortę” do niewielkiej budki w środku lasu. Podstawowa różnica między fińskim a afrykańskim safari jest taka, że nie jeździ się jeepem za zwierzętami, tylko spokojnie czeka w niewielkich kryjówkach. W leśnych ostępach, w gęstej roślinności, nie byłoby realne ściganie niedźwiedzi i wilków – teren jest za duży, zbyt trudny do lawirowania autem, zwierzęta nieprzewidywalne, bardziej płochliwe i jest ich zdecydowanie mniej. Żeby w ogóle była jakaś szansa na ich dostrzeżenie, w pobliżu kryjówek obsługa rozrzuca przynętę. Same kryjówki mogą być bardzo podstawowymi budkami, a mogą być większymi salami z rzędami piętrowych łóżek i eko-toaletą. Nie ma tam jednak zwykle prądu i światła, co nie jest jednak dużym problemem przy długich dniach i białych nocach. Wszystkie kryjówki mają wąskie okienka z różnych stron i dziury zakryte materiałem, przez które można wystawiać teleobiektywy aparatów (albo nawet całą głowę, jak ma się taką fantazję i odwagę).

Po 16 na paki pick-upów lądują przynęty - głowy i ogony łososi oraz… worki z psią karmą. Okazuje się, że miśki najbardziej zasmakowały w Chapi, i dopiero jak nic nie zostanie to zainteresują się rybami czy inną padliną… Krótka przejażdżka, dalej spacer przez las, wchodzimy do niewielkiego, drewnianego domku. Jeszcze nie zdążyłam położyć plecaka, a tu kątem oka – misiek! Cały plan na „ciche informowanie” bierze w łeb - krzyczę na współtowarzyszy, rzucamy się po schowane aparaty. Eskortujący nas organizator nie skończył jeszcze rozrzucać psich chrupków, a wielki samiec pojawił się znikąd. Organizator uśmiecha się do nas przez okno – to Jogi, znają się od dawna, odwiedza jego skrytki regularnie od kilkunastu lat. Musiał już pokojarzyć dźwięk samochodów z kolacją… Czyli nie trzeba było zostawać tu na noc, „zwiększać swoich szans” – miśki przychodzą jak koty biegnące do miski na dźwięk otwieranej puszki…

Potem zostajemy sami (nie licząc dwóch grup w sąsiednich domkach-skrytkach). Raz po raz przychodzą kolejne niedźwiedzie – jedne wyglądają na młodsze, inne starsze, jeden był bardzo płochliwy i nadpobudliwy, inny miał tyle gracji że musiał być chyba samiczką. Przez całą noc przewinęło się z 6-7 różnych osobników. Wylegiwały się lub ocierały o pnie drzew, znikały za horyzontem i wracały znowu, przede wszystkim jednak - jadły. Na miejsce uczty zlatywały się też kruki i mewy, ich krakanie zagłuszało głośne mlaskanie misi niuchających w trawie i krzaczkach w poszukiwaniu rozsypanych chrupek. Tak były pochłonięte jedzeniem, że trudno było uchwycić ich pyski. Krótkie gwizdnięcie prowokowało jednak reakcję, zaciekawione lub zaniepokojone podnosiły na moment łby, dając możliwość zrobienia im 1326 portretu. Jeśli wydawało mi się, że na Islandii zrobiłam dużo zdjęć maskonurów, to tutaj przeszłam samą siebie...

Podsumowanie wyników i wnioski: Marzenie o zobaczeniu dzikich niedźwiedzi spełniło się w 100%, i nawet jeśli po cichu liczyliśmy na zobaczenie innych zwierząt, np. rosomaka, to nie możemy narzekać. Oczywiście niektórzy mogą kwestionować „dzikość” lub zasadność tego typu safari, skoro zwierzęta są wabione jedzeniem – ale po prawdzie, np. w Puszczy Białowieskiej też się w zimie dokarmia żubry (a fotografowie wiedzą, że okolice paśników to najlepsze miejsce na zdjęcia). To miejsce jest na odludziu, więc szanse, że przyzwyczajone do dokarmiania (i w pewnym stopniu do ludzi) zwierzęta zaczną nachodzić domy i stanowić zagrożenie – jest znikome. A same misie na trzymaniu się fińskiej, bardziej niż rosyjskiej, strony pogranicza pewnie wyjdą lepiej, bo tu poluje się na nie jedynie z aparatem… Mam nadzieję, że przekonałam Was również, że Finlandia może być naprawdę ekscytująca!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (42)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
Michal
Michal - 2021-10-13 16:54
Długo oczekiwany post :)!
 
genek
genek - 2021-10-13 17:38
WOW!!
 
Jola
Jola - 2021-10-13 18:03
No w końcu są misie
 
Stock
Stock - 2021-10-13 23:03
Zdjęcia i doświadczenie super, gratuluję!

Na marginesie- slusznie wskazujesz 'naturalność ' wabienia jedzeniem, ale w Europie na nic lepszego z misiami nie ma szans.
 
zula
zula - 2021-10-16 19:50
Cudna Finlandia!
Zdjęcia miśków mistrzostwo świata - brawo!
 
marianka
marianka - 2021-10-17 00:27
Ooooo Pani, a mówiła Pani, że Finlandia to taki nudny kierunek! A tu ekscytacja milion! Szczerze zazdroszczę i dopisuję niedźwiedzie safari do listy moich marzeń!
 
mamaMa
mamaMa - 2022-02-21 19:15
Misie robią wrażenie - super!
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5