Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży na Seszele (2021)    Lodoicja seszelska
Zwiń mapę
2021
09
cze

Lodoicja seszelska

 
Seszele
Seszele, Valle de Mai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7444 km
 
Wstęp: Ostatniego dnia planujemy zwiedzać Praslin wynajętym samochodem. Z mocnym poślizgiem, koło 9.30, dostarczone zostaje pod nasz guesthouse Suzuki o lekko terenowym zacięciu. Formalności zajmują 5 minut, nie ma depozytu, szybki instruktaż z obsługi automatu, i można ruszać w drogę. Nieco niefortunną dla nas pozostałością po kolonii brytyjskiej (poza angielskimi gniazdkami) jest ruch lewostronny – ale na szczęście natężenie ruchu na wyspie jest minimalne…

Cel: Park Narodowy Valle de Mai i plaże na zachodnim krańcu wyspy.

Materiały i metody: *Wynajem auta – 40 EUR, możemy zwrócić je następnego dnia przy przystani promowej, oszczędzając tym samym na taksówce.
*Wstęp do Valle de Mai – 350 SCR. Jest opcja wycieczki z przewodnikiem po parku, co na pewno byłoby ciekawe, ale obowiązująca teraz cena jest raczej wygórowana (1000 SCR).
*Waluta: rupia seszelska, SCR; 1 PLN = +/-4 SCR, 1 EUR = +/- 19-20 SCR.

Przebieg: Kilka emocjonujących minut na krętych, wąskich, i pozbawionych pobocza drogach Praslin i parkujemy pod bramą jedynego dostępnego dla przeciętnego turysty miejsca wpisanego na listę UNESCO na Seszelach – Valle de Mai w Parku Narodowym Praslin. (Drugie miejsce to atol Aldabra, jakieś 1100 km stąd, któremu o połowę bliżej do wybrzeża Afryki niż głównych, granitowych wysp Seszeli). Leśna dolina, którą nazwano od miesiąca (europejskiego) odkrycia, jest świetnie zachowanym lasem reliktowym, który przetrwał tu w zasadzie od czasu odłączenia tego skrawka płyty litosfery od prakontynentu Gondwany. Był praktycznie nietknięty ludzką ręką do lat 30. XX wieku, a od lat 60. XX miał już status rezerwatu przyrody.

W Valle de Mai znajdziemy największe skupisko Lodoicji seszelskich, czyli ulubionej palmy Seszelczyków - coco de mer. Jej charakterystyczne, przypominające pośladki owoce, zobaczymy dosłownie wszędzie – od pieczątki stawianej w paszporcie, po logo popularnego operatora promów Cat Coco. Ludzkość poznała je zresztą na długo zanim odkryła Seszele – morze wyrzucało zbłąkane łupiny na brzegi Afryki i Azji, a skonfundowani znalazcy i marynarze uznali, że pochodzą one z samego morza, z mitycznych, podwodnych lasów – stąd bierze się ich popularna nazwa - coco de mer, morski kokos. Podróżować po świecie mogły tylko puste, a więc niezdolne do kiełkowania łupiny – stąd też aż do odkrycia Seszeli nie było wiadomo cóż to za roślina je rodzi. Pod tym względem pójście na rekord w kwestii tworzenia największego i najcięższego nasiona świata (nawet ponad 20 kg!) nie przyniosło lodoicji ewolucyjnego sukcesu – w przeciwieństwie do „zwykłych” palm kokosowych, które swoimi lekkimi kokosami opanowały wszelkie nadające się do wzrostu wyspy i kontynenty tego świata, ciężkie coco de mer zostało tylko tutaj, stając się zagrożoną, endemiczną ciekawostką przyrodniczą. Powolne tempo życia też nie pomaga – rośliny potrzebują minimum 15 lat (a częściej ponad 20) by osiągnąć dojrzałość. Wtedy też zaczynają tworzyć pieniek – wcześniej gigantyczne liście wyrastają niemal prosto z podłoża, pnąc się ku niebu ponad 10 metrowymi łodygami. Dojrzała roślina (żeńska) może zacząć rodzić swoje kokosy, które dojrzewają 6-7 lat. I trzeba przyznać, że palmy te mają naprawdę kolosalne rozmiary – podobnie jak z sekwojami, nie docenia się tego w pełni, dopóki się przy nich nie stanie. 25-30 metrów wysokości, liście długie nawet na 10 metrów, szerokie na 4 metry…

Spacer w Valle de Mai jest o tyle wyjątkowy, że nie jest to tylko las, w którym można znaleźć te palmy – to las Z NICH stworzony, poprzetykany pięcioma innymi gatunkami endemicznych palm, z niewielkimi dodatkami innych roślin. Jest też oczywiście domem masy endemicznych zwierząt, od żyjących na coco de mer ślimaków, po czarne papugi – narodowego ptaka Seszeli (tych ostatnich niestety nie udało nam się dostrzec). Ma wyjątkowy, archaiczny, „jurajski” urok, wypełniony jest skrzekami seszelskich bilbili, szumem strumienia, i charakterystycznym skrzypieniem palmowych liści na wietrze. A jednak, niektórzy rezygnują z wizyty w tym parku ze względu na cenę, wybierając np. Fond Ferdinand - jednak wydaje się, że to nie jest najgorzej zainwestowane +- 80PLN. Wydane pieniądze (50% kwoty) wspierają nie tylko ochronę tego skrawka lasu, ale również drugiego miejsca z listy UNESCO, trudno dostępnego atolu Aldabra. I choć w wielu miejscach na świecie patrzyłabym na tę deklaracje z przymrużeniem oka, tak Seszele podchodzą do ochrony środowiska naprawdę poważnie. Zdano sobie szybko sprawę z tego, że jest jeden z ich najcenniejszych zasobów, które można dobrze monetyzować na turystyce. I tak, kraj jest wśród światowych liderów ochrony przyrody. Ponad 40% jego lądowego terytorium i docelowo 30% wód terytorialnych jest lub będzie objęte ochroną. Choć początkowo ochronne inicjatywy podejmowali głownie obcokrajowcy – co miało znamiona protekcjonalnego kolonializmu, - teraz również sami Seszelczycy dostrzegają wyjątkowość swojej ojczyzny. Pielęgnacja rodzimej przyrody jest narodową wartością, zapisaną nawet w preambule konstytucji:
My, naród Seszeli, Wdzięczni Bogu wszechmogącemu za to, że zamieszkujemy jeden z najpiękniejszych krajów na świecie, zawsze świadomi wyjątkowości i kruchości Seszeli (…) [deklarujemy nasze niezachwiane oddanie] sprawie ochrony bezpiecznego, zdrowego i funkcjonującego środowiska naturalnego zarówno dla nas, współczesnych, jak i dla potomności.”
(tłm. [w] K. Warne, “Seszele odzyskane”, National Geographic Magazine 04/2016).

***

Tak świetnie rozpoczęty dzień miał być zwieńczony wizytą na dwóch, uchodzących za najpiękniejsze, plażach Praslin. Choć obie są na zachodnim krańcu wyspy, trzeba do nich dojechać kompletnie oddzielnymi drogami, jedną biegnącą po południowej stronie wyspy, a drugą po północnej. Najpierw ruszyłyśmy do „południowej” Anse Gorgette, wchłoniętej przez spory resort z wielkim polem golfowym. Wstęp na plażę jest jednak możliwy i darmowy, choć w szczycie sezonu trzeba „rezerwować” wejściówki. Spacer przez pole golfowe się dłuży, wiodąc raz w górę, raz w dół, a pogoda wcale nie dopisuje – dotychczasowe błękitne niebo mocno się chmurzy. Plaża jest faktycznie bardzo malownicza, chociaż nie przebija tych widzianych na La Digue. W drodze powrotnej na „północ” wyspy wybieramy okrężną drogę biegnącą przy wybrzeżu (zamiast wracać środkiem, przez Valle de Mai) – zakładając, że będzie łagodniejsza. Oj, jakaż to była pomyłka! Strome serpentyny byłyby wyzwaniem same w sobie, a nam przyszło je pokonywać jeszcze rozpoczynającym się w ulewnym deszczu, i to jadąc po nietypowej dla nas lewej stronie, autem z automatyczną skrzynią biegów. No było to całkiem emocjonujące doświadczenie. A deszcz wcale nie chciał ustąpić, krzyżując plany na resztę dnia. Część przesiedziałyśmy w guesthousie, by wybrać się późnym popołudniem na drugą, „północną” plaże - Anse Lazio. Widać, że jest to bardzo szeroki zacny kawałek piachu, w malowniczej zatoce, z górami za plecami (droga do niej to też pasmo wąskich serpentyn). Szkoda, że nie przyszło nam jej oglądać przy lepszej aurze, ale jest to zdecydowanie urokliwy kawałek wybrzeża.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
Darek...
Darek... - 2021-06-09 21:17
Nooo to przynajmniej wiadomo, gdzie czerpano inspiracje do dekoracji wszelakich "Parków Jurajskich"... i innych takich...ale klimat jest....
 
michał
michał - 2021-06-09 22:37
a co to za autko tym razem wynajełyście?
 
migot
migot - 2021-06-10 05:14
@Michał - autko jak widać na zdjęciu ;) Teraz udało się już dodać wszystkie!
 
zula
zula - 2021-06-10 05:33
Liście palm olbrzymie - fantastycznie widoczne na zdjęciach. Szkoda ,że deszcz w drodze ...
 
mamaMa
mamaMa - 2021-06-10 17:28
Przedstawiona przez Ciebie historia lodoicji seszelskiej niezwykła.

A czy Ty również uważasz Seszele za jeden z najpiękniejszych krajów na świecie?
 
Warmaj
Warmaj - 2021-06-10 19:44
Magda, czytam wieczorami Twoje relacje z podróży, zachwycając się zdjęciami i wirtualnie jestem z Wami. Nawet czuję ten rozgrzany, szeszelski
 
marianka
marianka - 2021-06-11 13:55
Ale lubię takie miejsca! A to jeszcze bardziej, bo okraszone Twoimi ciekawostkami! Rewelacja! :)
 
migot
migot - 2021-06-12 09:38
@mamaMa - w kategorii plaż i wybrzeży to na pewno jeden z najpiękniejszych krajów świata! Na podium byłyby też północe cayos Kuby i plaże Zanzibaru... A zestawienie generalne? Takiego nie umiałabym zrobić, bo jak porównać ze sobą np. Altiplano Boliwii, rajskie plażę Seszeli, zimowe fiordy z zorzą polarną Norwegii, zielone góry niskiego Kaukazu i pustynne Wadi Rum Jordanii ?wszystkie piękne w swojej kategorii :)
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5