Wstęp: Gdy plan zobaczenia rezerwatu ptaków na Cousin ostatecznie upadł, została nam w zasadzie jedna popularna opcja na całodniową wycieczkę w pobliżu Praslin. Nie będziemy więc szczególnie oryginalne…
Cel: Wyspa na północ od Praslin -
Curieuse, oraz snorkeling koło kamiennej wysepki
St Pierre.
Materiały i metody: *Całodniowa wycieczka z dobrym lunchem – 65 EUR + 300 SCR opłata za wstęp na wyspę Curieuse. Pewnie można (zwłaszcza w sezonie) stargować lepiej…
*Waluta: rupia seszelska, SCR; 1 PLN = +/-4 SCR, 1 EUR = +/- 19-20 SCR.
Przebieg: Curieuse - niewielka, niemniej piąta co do wielkości, granitowa wyspa Seszeli. Tym, co przyciąga turystów, są czekające na miejscu „stada”
żółwi olbrzymich – jest ich na wyspie ponad 300, i w przeciwieństwie do tych na La Digue i Mahe - tutaj żyją „na wolności” (nie w pokazowych zagrodach dla turystów). Choć występowały tu pierwotnie, przybycie pierwszych osadników szybko położyło kres ich obecności – zresztą tak jak na wszystkich głównych wyspach Seszeli. Gatunek „ostał się” na oddalonym o ponad 1100 kilometrów od Mahe koralowym atolu
Aldabra, skąd został później reintrodukowany na granitowe wyspy. Wciąż jednak Aldabra pozostaje ich najważniejszym domem – jest ich tam ponad 150 tysięcy – czyli więcej niż mieszkańców Seszeli! Sam atol zresztą odznacza się relatywnie dziewiczą przyrodą i unikalną fauną, co zasłużenie przyniosło mu wpis na listę UNESCO. I jest to jeden z tylko dwóch seszelskich wpisów na liście (drugi – położony 1100 kilometrów bliżej - mamy w planach zobaczyć jutro).
Curieuse jest również całkiem interesująca z punktu widzenia flory – jest to jedna z dwóch wysp, gdzie naturalnie występują palmy seszelskie, czyli osławione
coco de mer. Znajdziemy tu również pokaźne bagnisko namorzynowe, z sześcioma gatunkami tych cennych drzew. Za zachowanie tych cennych przyrodniczo stanowisk częściowo można podziękować znajdującej się tu od XIX wieku do poło XX wieku kolonii dla trędowatych – do dzisiaj można zobaczyć tu ruiny domków pensjonariuszy i pokaźny, kolonialny dom lekarza (teraz przemieniony w aktualnie zamknięte muzeum).
Na wyspie spędzamy lepszą część dnia. Spacerując między żółwiami, które nie tylko nie boją się ludzi, ale ma się wrażenie, że wręcz oczekują ich atencji (lub bananów, trudno powiedzieć). Jemy dobry lunch – (grillowane filety ryby i udka kurczaka). Poznajemy dwa biegnące przez wyspę szlaki. Jeden przez namorzynowy las do historycznego domu lekarza, drugi odbija od niego w połowie, i wiedzie przez wzniesienie, na drugą stronę wyspy (teraz technicznie zamknięty przez renowacje, ale można nim kawałek podejść). Czerwona ziemia przebija się przez bujną wegetację, całe zbocza gór usiane są pióropuszami szumiących na wietrze
coco de mer, granitowe skały zdobią krajobraz, a na dole skrzy się turkusowy ocean. No nie jest to zły widok!
Na deser, w drodze powrotnej na Praslin – krótki przystanek przy granitowej, malowniczej wysepce, uchodzącej za jedno z lepszych miejsc do snorklowania w okolicy. I faktycznie, granitowe formacje pod wodą są nie mniej interesujące, jak te nad wodą – porastają je odradzające się koralowce, wśród których pływają niewielkie stadka ryb. Jeszcze tylko zimna duma browarnicza na plaży, lokalne piwo Seybrew – i dzień można uznać za udany ;)