Wstęp: Długo rozważaliśmy, czy dystans między Hoi An a Sajgonem pokonać pociągiem, czy samolotem. Nawet na dwa dni przed planowaną datą podróży ceny wieczornych lotów (nawet z bagażem rejestrowanym) były porównywalne do pociągu sypialnego – a trasę pokonuje się w 1h zamiast 17h… Oczywiście po przylocie trzeba doliczyć dodatkowy nocleg, a do trasy czas na lotnisku – ale dalej samolot wygląda korzystniej. Z drugiej strony – samolotem lecieliśmy już tyle razy, a wietnamskim pociągiem nie jechaliśmy nigdy. No i pociągi są znacznie bardziej ekologicznym rozwiązaniem. Czyli postanowione – przed nami ponad 900km kolejowej przygody na południe Wietnamu!
Cel: Kolejowa trasa z Da Nang do Ho Chi Minh.
Materiały i metody: *W samym Hoi An nie ma dworca kolejowego (ani lotniska) – bez względu na wybór środka transportu najpierw trzeba dostać się do położonego 30 km na północ Da Nang. Najtaniej wziąć miejski, żółty autobus nr 1 – 20 000 VND, z dworca autobusowego przy Nguyễn Tất Thành (jeżdżą do około 17.30). Podróż zajmuje ok. 45 min. Żeby dojść do Dworca Kolejowego w Da Nang trzeba wysiąść na przystanku przy 155 Le Duan Road.
*Bilety na pociąg: najtaniej bilety kupić bezpośrednio w kasie na dworcu – niestety – w Hoi An nie ma dworca, więc i nie ma kas. W typowym biurze podróży chcieli doliczyć sążną prowizję – ok. 300 000 VND od biletu… Teoretycznie najtaniej byłoby kupić bilet przez Internet, niestety oficjalna strona kolei wietnamskich nie pozwala na płatność zagraniczną kartą – pozostają pośrednicy, którzy też doliczają pewną prowizję. Ostatnia opcja to czasowa rezerwacja biletu przez
stronę kolei i jej opłacenie w ciągu 12h. Najlepiej gotówką na stacji – jeśli to nie jest możliwe, teoretycznie istnieją inne opcje – wg tłumaczenia google translate maila od Kolei – np. na poczcie, w bankomacie, banku czy w „autoryzowanych punktach”. Poszliśmy do takiego punktu, i pani oczywiście też wzięła za realizację tej opłaty prowizję – ale tylko 30 000 VND/bilet (ok. 5 PLN). Po uregulowaniu płatności dostaniemy na maila link do pobrania biletu w pdfie– trzeba go wydrukować i zabrać ze sobą do pociągu. Jako, że podróż była długa wybraliśmy nieco droższy przedział 4 osobowy, zamiast 6 osobowy, bilety za dolne/górne łóżko: 981 000/901 000 VND.
*Waluta: Đồng, VND; 100 000 VND – ok. 16,6 PLN.
Przebieg: Ostatnie kilka dni podróżowaliśmy na zwiększonych obrotach, i teraz biedny Michał cieszył się na popołudnie w pociągu z książką i piwem jak inni na dzień na plaży ;) Zaopatrzeni w prowiant i napoje meldujemy się po 13.00 na stacji w Da Nang, i towarzyszy nam zaskakująco sporo białych twarzy. Nie wiem, czy sami Wietnamczycy wybierają samoloty, czy to nie jest popularna godzina na wyjazd z Da Nang. Trudno też dopatrzyć się turystów Azjatyckich – może ci zachodni mają więcej sentymentu do podróży koleją…
Pociąg, którym jedziemy – SE1 – łączy Ha Noi i Ho Chi Minh, przejechanie całe trasy „Linią Reunifikacji” (spajającej niegdyś podzielony na Północ i Południe kraj) zajmuje dwie doby. My przejedziemy mniej więcej połowę tej trasy. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda elegancko. Na końcach wagonu są toalety – jedna dziura w ziemi, jedna w stylu europejskim i dodatkowe umywalki. Jest też dyspenser z zimną i wrzącą wodą. Wagon jest podzielony na przedziały z 4 kuszetkami, w każdym klimatyzacja (lepiej czuć ją na górnym łóżku), są nawet gniazdka elektryczne i dodatkowe na USB – pozwalające doładować sprzęt. Rozłożyliśmy się wygodnie, bardzo zadowoleni z naszego lokum – a tu idzie sobie karaluch po ścianie. Po chwili kolejny. I tak już było do końca… Musieliśmy się szybko znieczulać kolejnymi, zimnymi piwami, regularnie sprzedawanymi z wózka kursującego po pociągu (po 20 000 VND – cena nie jest więc wygórowana), żeby lepiej znieść obecność tych nieproszonych gości…
Mijały godziny (łącznie 17), puszki importowanego piwa Tiger 0,33l (łącznie 7) i zabijane karaluchu (łącznie 9). Czas można urozmaicić sobie wycieczką do wagonu restauracyjnego (proste danie z kurczakiem i ryżem – 35 000 VND). Można też po prostu patrzeć na przesuwające się za oknem krajobrazy (niektóre okna na korytarzach się otwierają, co jest bardzo korzystne dla fotografii). Niekończące się, soczysto-zielone połacie ryżowe, popielate wodne bawoły i białe czaple. Gdzie nie gdzie rolnicy w stożkowatych czapkach, czasem niewielkie miasteczka. Gdzieś na horyzoncie góry, ciepłe, popołudniowe słońce, którego ostatnie promienie odbijają się w ryżowych poletkach. Jest klimat!