Wstęp: Choć było to na liście marzeń od zawsze, długo z tym pomysłem zwlekałam… Bo żeby zobaczyć
zorzę polarną – trzeba jechać w teren „polarny”, najlepiej za koło podbiegunowe. Co więcej, trzeba tam jechać w czasie dostatecznie długich nocy i ciemności – czyli głównie zimą (od września/października do lutego/marca). Nie bez zaznaczenia jest fakt, że najbliżej nas są tak korzystnie ulokowane głównie kraje skandynawskie – czyli – drogo. I nie zapominajmy też o tym, że przy tych wszystkich poświęceniach, możemy kompletnie obejść się smakiem – zorza to kapryśne zjawisko samo w sobie, a jeszcze trzeba trafić na bezchmurną pogodę, omijać pełnię księżyca itd.…
Cel: Zorza polana! Polować na nią będziemy w
Tromsø, na dalekiej północy Norwegii.
Materiały i metody: *Loty RT Gdańsk-Tromsø (WIZZair): ok.
260 PLN/os, ze zniżką WIZZAir Discount Club i promocją. Dodatkowo, (na dwie osoby) dokupiliśmy kombinację małego bagażu rejestrowanego (do 10kg) na lot tam (na wałówkę!), a z powrotem drugi, większy bagaż podręczny zabierany na pokład samolotu - łącznie (111 PLN).
*Loty RT Kraków-Gdańsk (Ryanair): ok. 180 PLN/os (w tym dopłata za zabranie jednego większego -do 10kg- bagażu podręcznego na pokład samolotu). Swoją drogą, te kombinacje nisko-kosztowych przewoźników w sprawie rodzajów, rozmiarów i kosztów, którymi teraz obarczane są niegdyś podstawowe bagaże podręczne zaczynają być strasznie irytujące…
Przebieg: Jednak kilka rzeczy poskładało się do kupy – i oto jedziemy. Wizzair uruchomił nieco ponad rok temu bezpośrednie połączenia z Gdańska do Tromsø – jednego z najlepszych miejsc do polowania na zorzę. A że o północ Polski i tak chcieliśmy zahaczyć – odwiedzić dziadków Michała w Lubiatowie – wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Fajnie byłoby też uciec z krakowskiego smogu i wypróbować w akcji gwiazdkowy prezent - nową odzież termiczną...
Mam nadzieję, że dopisze nam szczęście – w podróż dopiero się wybieramy, i nie mamy gotowej odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytanie – czy swoją obecnością zaszczyci nas Zielona Dama? Na naszą niekorzyść działa minimum 11-letniego cyklu słonecznego. Jedna plama na słońcu, tylko nieliczne dziury koronalne, które mogłyby mocniej tchnąć w naszą stronę „zorzogenny” wiatr słoneczny. Marna ta
pogoda kosmiczna – którą ostatnio pasjami śledzę na stronie
spaceweather.com/. Na przykład teraz omija nas rzadka w tym sezonie pomniejsza burza geomagnetyczna :( Możliwe, że wszystko skończy się to spektakularną klapą – i cała nasza podróż będzie najnudniejszą relacją zza koła podbiegunowego, jaką można będzie przeczytać na Geoblogu ;) Na początek jednak – lecimy na kilka dni nad nasze piękne, polskie morze. Dzięki Ryanairowi połączenia lotnicze z Krakowa do Gdańska bywają ostatnio tańsze niż kolejowe…