Wstęp:Co ma niemal 4 tysiące kilometrów, przecina osiem stanów i trzy strefy czasowe? Droga Matka,
Mother Road. Lub też
The Main Street of America , Główna Ulica Ameryki – bo powstała z polaczenia lokalnych dróg przecinających centra miast i miasteczek. Albo po prostu
Droga 66. Symbol, alegoria, inspiracja. Znajdziecie ją w filmach, w piosenkach, w książkach. Na trwałe zagościła w popkulturowych odniesieniach i marzeniach większości podróżników. Jedyny problem jest taki, że już w zasadzie nie istnieje…
Cel: Przejechać się fragmentem legendarnej drogi 66.
Materiały i metody: *Jadąc z Kanionu Kolorado najlepiej zjechać z międzystanowej autostrady 40 zjazdem 139 – są tam również brązowe oznaczenia kierujące na „Historic route 66”.
*Nocleg w typowym, przydrożnym motelu raczej marnej jakości: Tri-State Inn (ale taniutkim) –: 38.5$ za pokój 2 –osobowy/noc. Urok to miał Bates Motel z „Psychozy” ;). Rezerwacja robiona ze sporym wyprzedzeniem, ale było dużo wolnych pokoi – również w okolicy.
*Jedzenie: Kolacja w Dambar & Steak House - za porcję żeberek i jedną, gigantyczną przystawkę – co w zupełności starczyło dla dwóch osób – niecałe 30$. Śniadanie – dla wyjątkowego klimatu – koniecznie w Mr D'z Route 66 Diner, ceny przystępne.
Przebieg: Oddana do użytku w latach 20. XX wieku, jedna z pierwszych utwardzanych dróg łączących Wchód USA z Zachodem. Wbrew niektórym obiegowym wyobrażeniom nie spinała ona jednak dwóch oceanicznych wybrzeży – Atlantyckiego i Pacyfiku – biegła z nad Wielkich Jezior - Chicago w Illinois, do kalifornijskiej, nadbrzeżnej Santa Monica.
Jeden ze swoich najbardziej znanych przydomków zawdzięcza Steinbeckowi, który w nagrodzonych Pulitzerem „Gronach gniewu” opisał głodowe migracje ludności z lat 30. XX w. Były to czasy naznaczonej Wielkim Kryzysem kulminacji lat fatalnej, wyniszczającej gospodarki rolnej. Delikatny ekosystem trawiastej prerii zbezczeszczono łapczywie przekształcając ją w niewydajne pola uprawne. Erozja gleby i klęski suszy przyczyniły się do serii potężnych burz piaskowych i prawdziwej katastrofy ekologicznej na terenach Wielkich Równin. Jego skutkiem był największy amerykański eksodus XX wieku - rolnicy masowo podążali sześćdziesiątką-szóstką do Kalifornii, w nadziei na sezonowe zarobki przy zbiorach owoców i lepsze życie…
Szosa 66 to droga ucieczki dla tych, co uchodzą przed lotnym piaskiem i kurczącą się ziemią, przed grzmotem ciągników i wywłaszczaniem, przed powolną inwazją pustyni w kierunku północnym, przed huraganami nadciągającymi z wyciem od Teksasu, przed powodziami, które nie wzbogacają ziemi, lecz niszczą nawet te trochę bogactwa, które można by na niej znaleźć. Przed tym wszystkim uciekają ludzie i ciągną na szosę 66. (…) Ciągną bocznymi drogami, dróżkami wyjeżdżonymi przez wozy i polnymi ścieżkami. Szosa 66 to droga-matka, droga-ucieczka.„Grona gniewu”, John Steinbeck
Po II Wojnie Światowej, w latach 50., 60. i 70. beatnicy, hippisi, rockersi, ‘bikerzy’ na motorach Harley’a - wszelkiej maści rebelianci, nonkonformiści i anarchiści, ruszyli drogą 66 w odwrotnym kierunku – na Wschód. Powieść
W drodze Jacka Kerouaca uważana jest za głos swojego pokolenia, zaś
Easy Rider z 1969 stał się synonimem filmu drogi. To właśnie kontrkultura tego okresu dała nam ten amerykański mit o drodze, mit wyzwolenia i wolności.
Ponad 30 lat temu Drogę 66 usunięto jednak z listy amerykańskich autostrad – powstały szybsze, bezkolizyjne drogi międzystanowe, omijające szerokim łukiem niewielkie mieściny. Życie uleciało z dziesiątek przydrożnych barów i niewielkich biznesów skupionych wokół drogi 66. Jednak mity nie odchodzą tak łatwo. Od 2015 roku stowarzyszenie miłośników legendarnej szosy ‘ożywia’ pozostałe fragmenty drogi, która teraz nosi miano
Historic Route 66. Jeden z najlepiej zachowanych fragmentów ma ciągnąć się od Seligman do Kingman (Arizona), konkurując z międzystanową autostradą 40. I właśnie tym fragmentem my postanowiliśmy się przejechać…
Pierwszym miastem na naszej drodze będzie
Seligman - na tym i innych miasteczkach tego odcinka miała być wzorowana Chłodnica Górska z kreskówki „Auta”; mieszkańcy tej miejscowości byli również wśród inicjatorów ruchu „ożywiającego” drogę 66. Nic dziwnego, w senne niegdyś miasteczko wstąpiło turystyczne życie – masa retro-barów, starych samochodów i sklepów z pamiątkami i memorabiliami. Może i droga 66 jest tam motywem przewodnim, ale w sumie są to małe, nostalgiczne świątynki poświęcone Złotym Latom 50. i 60. XX…
Kolejne mieściny są raczej senne, o dziwo nie wykorzystują turystycznego potencjału drogi 66. Dopiero
Kingman faktycznie zdaje się robić na tym dobry biznes. Od muzeum Drogi 66, przez sklepy z pięknie wyremontowanymi, klasycznymi autami, po restauracje ze smacznym jedzeniem i urocze bary. Co by tu zjeść, w mieście, które zdaje się realizować wszystkie nasze romantyczne wyobrażenia o USA z czasów Marilyn Monroe i Elvisa Presley’a? Na kolację postawiliśmy na żeberka – strzał w dziesiątkę (no bo ileż można jeść burgerów?), zaś na śniadanie trafiliśmy do typowo amerykańskiego
diner, z wystrojem który przenosi nas do przeszłości – biało-czarna szachownica na podłodze, kanapy ze skaju, do których lepią się pośladki, cukierkowe kolory, nieograniczona dolewka kawy…