Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do USA: Coast to coast (2018)    Do Kolorado i z powrotem
Zwiń mapę
2018
20
wrz

Do Kolorado i z powrotem

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Grand Canyon
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12797 km
 
Wstęp:Wielki Kanion Kolorado to największy przełom rzeki na świecie. Przekrój, sięgający miejscami 2 kilometry w głąb skorupy ziemskiej. Ukazuje 2 miliardy lat geologicznej historii naszej planety. Nic dziwnego że T. Roosvelt miał powiedzieć: „Zostawicie go w spokoju. Nic tu nie można poprawić. To dzieło stworzone przez czas, a człowiek może je tylko zepsuć”. Z jego inicjatywy powstał tu pomnik narodowy, przekształcony w 1919 roku w jeden z najstarszych parków narodowych w Stanach. Już gdy oglądamy go z krawędzi jest piękny i imponujący - ale nas korciło, żeby bardziej „zagłębić się” w ten cud Natury…

Cel: Zejść na dno Kanionu Kolorado – i wrócić. Tego samego dnia.

Materiały i metody: *Na dnie Kanionu jest co prawda kemping, ale bardzo trudno tam o miejsce – jeszcze gorzej, niż na pozostałych parkowych kempingach. Z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem trzeba też ubiegać się o permit upoważniający do nocowania na dnie kanionu. Wszystko to sprawia, że często jedyna opcja, by zobaczyć dno Kanionu to wycieczka w dwie strony jednego dnia…
*Na szlak trzeba zabrać dużo wody i słonych przekąsek oraz jedzenia. Jedzenia nie ma w zasadzie gdzie dokupić w trakcie drogi – trzeba by sporo zboczyć by na dnie by dostać się do Phantom Ranch i tam zdobyć coś w kantynie. Na szlaku South Kaibab nie ma ujęć wody, na szlaku Bright Angel jest kilka punktów, gdzie można dopełnić bidony. Bardzo dobry opis całej trasy znajdziecie na blogu Interameryka .

Przebieg: Wstajemy tuż po 6 rano, zostawiając na kempingu nasze ciepłe śpiwory i pogrążone w głębokim śnie dziewczyny. Poranek jest bardzo chłodny, a ulewne deszcze dnia poprzedniego sprawiły, że cała okolica spowita jest w gęstej mgle. Gdy o 7.45 docieramy na początek szlaku South Kaibab chmury przelewają się przez krawędź Kanionu i spadają w dół niczym wodospad. Jest pięknie!

Powiedzmy to od razu - służby parkowe stanowczo ODRADZAJĄ pokonywanie tej trasy jednego dnia – ze względu na długi dystans i upał. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje, zaleca się, by schodzić szlakiem South Kaibab (11.4km) i wracać Bright Angel (15km do rzeki). South Kaibab jest najszybszą drogą na dno Kanionu, bardziej stromą, pozbawioną dających cień drzew i punktów czerpania wody, ale za to oferującą piękniejsze widoki. Bright Angel wolniej zyskuje wysokość, i ma kilka punktów, gdzie można uzupełnić wodę – ale jest sporo dłuższy i trudniej tam o szeroką panoramę Kanionu.

Gdy zaczynamy zejście duża część naszej trasy jest pogrążona jeszcze w cieniu – schodzimy żwawo do punktu widokowego Ooh Aah - bo to pierwsze słowa, które cisną się na usta, gdy widzimy rozpościerającą się stamtąd panoramę Wielkiego Kanionu. Potem już w pełnym słońcu, raczej łagodnie do Cedar Ridge (dobre miejsce na postój i posiłek) i dalej do Skeleton Point. Stamtąd więcej zakosów, mijamy się z mułami wywożącymi na powierzchnię mniej sprawnych kondycyjnie (ale bardziej finansowo) turystów. Trzeba wiedzieć, że muły mają na szlaku bezwzględne pierwszeństwo! Bo wielu zakosach teren się wypłaszcza (Tonto Plateau) i docieramy do Tip Off Point - wydaje się, że dno i rzeka już blisko – ale czeka nas jeszcze niemal godzina stromego zejścia. W końcu trafiamy do „wewnętrznego Kanionu” – granitowej podstawy, najstarszej warstwy. Patrzymy na 2 miliardy lat zaklęte w Vishnu Basement Rocks. Po nieco ponad 3,5h od startu, docieramy do Czarnego Mostu - Black Bridge - przerzuconego przez rzekę Kolorado. Rzeka pięknie się skrzy na zielono, jest nawet niewielka plaża, gdzie można zmęczone stopy wymoczyć w jej lodowatych wodach. Są też miejsca, gdzie można uzupełnić wodę pitną. Tego widoku, tej radości – z dotarcia na samo dno kanionu Kolorado – już nikt nam nie odbierze!

Ale to nie jest nawet połowa sukcesu – jak przypominają liczne znaki: „Zejście jest opcjonalne, wyjście jest obowiązkowe!”. Na początku idziemy chwilę północnym brzegiem Kanionu, by wrócić na stronę południową Srebrnym Mostem - Silver Bridge. Jest 12.15, od teraz liczymy nasz powrót. Pierwsze pół godziny podążamy tzw. River Trial - w zasadzie po płaskim, z widokiem na Kolorado, wśród połyskliwych granitów. Przy River House moczymy koszulki i czapki i zaczynamy podejście – to już szlak Bright Angel. Od południowej krawędzi Kanionu dzieli nas prawie 1 350 metrów… Najpierw łagodnie, w pobliżu strumienia Pipe Creek, dalej bardziej stromo, zakosami, ale potem znowu łagodnie i ładnie, w dolince pełnej traw i drzew. Ale dłuży się już ta trasa… Po 7 godzinach trekkingu pojawia się zmęczenie, upał doskwiera… W końcu docieramy do Indian Garden - punktu w połowie szlaku, pierwszego, gdzie można ponownie uzupełnić butelki z wodą. 4,5 mili szlaku do szczytu… Najważniejsze, by uciec z tego słońca – z każdą godziną cień spełza głębiej na dno Kanionu. Minie jeszcze trochę czasu, niż nasza trasa się w nim znajdzie – ale gdy to nastąpi, działa to na mnie bardzo ożywczo, nasilające się zmęczenie ustępuje. Michał z kolei zaczyna mieć problemy – przez kolejne kilometry nasilą się objawy przegrzania. Może powinniśmy je wcześniej poprawnie zinterpretować i odpocząć, ale w tej chwili to mogło być po prostu zwykłe zmęczenie. Szlak, do tej pory raczej łagodny i leniwy – zaczyna biec stromymi zygzakami ostrzej w górę. Są dwa charakterystyczne punkty po drodze – 3 mile do celu i 1.5 mili do celu. Tam można również nabrać wody. Do pierwszego z nich Michał jeszcze sobie dobrze radzi, ale od drugiego – gdy zostaje niecałe 3 kilometry do szczytu – zaczyna się już walka… Cierpi z tego przegrzania, ma poważne zawroty głowy i nudności. Ale robi się coraz zimniej, zachód słońca coraz bliższy... Ostatnie 2 godziny naszej trasy nie były już zbyt przyjemne…

Inna sprawa, że człowiek zdecydowanie zaczyna w takiej sytuacji bardziej studiować geologię okolicy – bo pokonywanie kolejnych warstw oznacza kolejne metry wydarte ścianom Kanionu. Gdy w Indiam Garden opuszczaliśmy zielonkawe warstwy Bright Angel Shale jeszcze nie zwracaliśmy na to uwagi. Ale potem pionowe ściany Redwall Limestone szły ciężko, z trudem wchodziliśmy przez rozwlekłe łupki Supai Group, by z radością pokonać Hermit Formation. To była ostatnia czerwona warstwa, teraz już piaskowce i inne białe skały. Zwarta Coconino Sandstone, niezauważalnie niemal przechodzi przez Toroweap Formation do najbardziej upragnionej, porośniętej gdzieniegdzie sosnami, bladej, wierzchniej formacji Kaibab. Tylko człowiek już rzadziej sięga po aparat, by dokumentować te etapy i zmieniające się kolory skał w popołudniowym słońcu. Piękne barwy tuż po zachodzie, popiele przetykane fioletem i purpurą – zostaną mi już tylko w pamięci…

Jakoś przed 18.30, po ponad 10,5h trekkingu ,stajemy na szczycie trasy, na początku szlaku Bright Angel. Michał dotoczył się tam już siłą woli, ale dotarł – obyło się bez wzywania pomocy, ale skutki przegrzania towarzyszyły mu przez resztę wieczora. Nie wiemy dokładnie, dlaczego stosując te same środki zapobiegawcze ja miałam się tak dobrze, a Michał tak źle. W końcu oboje od dłuższego czasu przygotowywaliśmy do tego dnia – zarówno przed całą podróżą, jak i pokonując mniejsze i większe trasy w jej trakcie. Piliśmy masę wody, mieliśmy czapki, zwilżaliśmy stroje wodą. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, no i większość trasy przeszliśmy z prawdziwą radością - piękne, wyjątkowe widoki zostaną z nami na zawsze.

Podsumowując jednak - na pewno nikogo bym nie namawiała do zejścia na dno i wyjścia na górę Kanionu Kolorado jednego dnia. Trasa jest piękna, i jesteśmy bardzo szczęśliwi i dumni, że tego dokonaliśmy – ale widzimy też, że zagrożenia przed którymi przestrzegają do znudzenia władze parkowe są jak najbardziej prawdziwe… Każdy musi podjąć decyzję sam, mając na uwadze swoje wcześniejsze doświadczenia z upałem, i tym wyjątkowym typem wysiłku przy „odwróconej górze” – gdzie najpierw mamy zejście, a potem dopiero męczące podejście. Trzeba być pewnym swojej kondycji – a i tak, jak w naszym wypadku, można mieć nieoczekiwane problemy z pokonaniem trasy... Jeśli jednak uważacie, że macie takie możliwości – będzie to jedno z piękniejszych i pełniejszych doświadczeń jakie można mieć w parkach narodowych USA!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (48)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (9)
DODAJ KOMENTARZ
Genek
Genek - 2018-09-25 09:19
To jedno z moich marzeń. Przewyzszenie jest konkretne i to w drugą stronę jak w Górach Błękitnych w Australii. Zrobienie tego w 1 dzień to spory wyczyn ale innej opcji nie ma. Miejsce do spania na dole jest nieosiągalne
 
stock
stock - 2018-09-25 16:30
Jeleń piękny, brawo za pokonanie szlaku!

Zastanawia mnie, po co zabierać akurat te słone przekąski?:)
 
migot
migot - 2018-09-25 18:20
@stock - żeby zrównoważyć utratę soli przez intensywne pocenie ;) W trakcie trasy wypiłam z 6 litrów wody, a w toalecie byłam ledwo co...
 
Ala
Ala - 2018-09-25 18:46
Zdjęcia piękne tylko ten kolor wody raczej mało zachęcający. No i... biedny Misiu.... chyba już się cieszy na powrót :P
 
Niezgodna
Niezgodna - 2018-09-25 19:54
Misiu wraca już do kraju.. tu przegrzanie mu nie grozi!
Trasa bajeczna! Zazdroszczę i gratuluję;)
 
Warmaj
Warmaj - 2018-09-25 20:43
Po prostu; kobiety silniejsze są i już!
;))
 
migot
migot - 2018-09-26 03:42
@Ala - kolor wody to akurat ładny był tym razem, może być jeszcze mętno-brunatna ;)
 
zula
zula - 2018-09-26 17:57
Gratuluję !
Wielkie marzenie zostało przez Was zrealizowane!
Podziwiam :)
 
marianka
marianka - 2018-09-30 14:27
Wow, rewelacja! Bardzo Wam tego zazdroszczę i gratuluję! Pro!
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5