Zacznijmy od rzeczy najbardziej oczywistej – praktycznie jedyne skojarzenie, które nasuwa się przy nazwie Cambridge to Uniwersytet. Drugi najstarszy w Anglii (po Oxfordzie), założony w 1209 przez grupę byłych, oxfordzkich wykładowców. Niezmiennie jest w ścisłej czołówce najlepszych uczelni świata, w Europie dzierży palmę pierwszeństwa naprzemiennie ze swoim odwiecznym rywalem. Pomimo ośmiuset lat rywalizacji więcej te uniwersytety łączy niż dzieli – wiek, elitarność i ogólnoświatowy prestiż, w gronie absolwentów dziesiątki noblistów, znanych pisarzy, aktorów, wybitnych polityków; sposób organizacji, w tym istnienie kolegiów (koledży) – w języku angielskim istnieje dla tych uniwersytetów nawet kolektywny termin „Oxbridge”.
***
Na Uniwersytet w Cambridge składają się fakultety z wydziałami oraz kolegia – nad całością czuwa administracja centralna. Większość działalności dydaktycznej (a także naukowo-badawczej) jest prowadzona na poziomie ogólnouniwersyteckim, przez fakultety i wydziały.
Kolegia (ang.
Colleges, koledże) zaś, to niezależne, samorządne instytucje, dysponującą majątkiem (w tym nierzadko bardzo pokaźnymi terenami i nieruchomościami wartymi fortunę), prowadzące nabór studentów oraz w pewnej mierze zajęcia (tutoringi), głównie na poziomie studiów licencjackich (
undergraduate). Kolegia mogą zapewniać swoim członkom kwaterunek, zrzeszają studentów w wielu klubach i organizują dodatkowe zajęcia, imprezy i bale, posiadają swoje kaplice i bary, ogrody i parki, stołówki w pięknych salach (
Dining Halls) i kluby wioślarskie. Tworzą małe, przyjaźnie rywalizujące ze sobą społeczności w obrębie wielkiego Uniwersytetu. Rektor kolegium zwany jest najczęściej
Master (lub w niektórych przypadkach
Provost, President, Principal), a w skład „zarządu” wchodzą tzw.
Fellows - którzy poza administracyjnymi obowiązkami mają szereg przywilejów, w tym darmowe posiłki przy tzw.
High table - „Wysokim stole”, możliwość parkowania swoich rowerów w najbardziej dogodnych miejscach przy bramie kolegium oraz... przyzwolenie na chodzenie po wypielęgnowanej, kolegialnej trawie...
***
Tak też się składa że najstarsze, najciekawsze i najładniejsze budynki w Cambridge to budowle poszczególnych kolegiów, a zwiedzanie tego miasteczka de facto sprowadza się do zwiedzania właśnie ich terenów. W ścisłym centrum praktycznie każdy budynek jest jakoś z kolegiami związany, jest na ich terenie, dzierżawi ich ziemie, itd. Kolegiów jest w sumie 31 i dzielą się na tzw. Stare i Nowe. Te pierwsze zostały założone do 1596 roku, po którym nastąpiło 200 lat stagnacji. Pierwsze ‘nowe’ kolegium założono dopiero w 1800 roku, a kolejne powstawały aż do 1977 roku.
Moja przygoda z kolegiami zaczęła się od zwiedzania ich od strony - a jakże - kulinarnej! Chociaż w stołówkach większości z nich jadać mogą wyłącznie członkowie kolegium (za okazaniem imiennej karty ze zdjęciem) lub ich goście, kilka z nich jest otwarte dla osób z zewnątrz. Szczęśliwie się składa że są one położone tuż obok mojego miejsca pracy – czyli w okolicach tzw.
Downing Site.
Pierwszym z odwiedzonych był
Pembroke College - trzeci najstarszy w Cambridge. Dania w okazyjnych cechach (4-5£, olbrzymie porcje), piękny
Dining Hall, średniowieczny, kameralny dziedziniec, gotyckie budowle z jasnego kamienia i czerwonej cegły.
Jeszcze bliżej wydziału Patologii jest
Downing College – najstarszy z ‘nowych’ kolegiów, z przestronnym dziedzińcem konkurującym o miano największego w Cambridge tylko z Trinity. Nienaganne trawniki, jasne, bardziej monumentalne neo-klasycystyczne budowle. Tutaj za lunch również nie powinniśmy zapłacić więcej niż 3-5£ i każdy może tam się stołować – uwaga jednak na pory serwowania posiłków, to zazwyczaj tylko kilka godzin koło południa ( i tyczy się to wszystkich kolegiów)!
***
Po lunchowych peregrynacjach w tygodniu przyszedł czas na weekendowe zwiedzanie kolejnej partii kolegialnego mikrokosmosu. Z biegnącej przez centrum St. Adrew’s Street wchodzimy do
Emmanuel College - założony w połowie XVI w., przyjemnie renesansowy, z uroczym stawem pełnym kaczek, mew i kurek wodnych. Na Emmanuel wzorowano (i nazwano na cześć jego absolwenta) najstarszy uniwersytet Stanów Zjednoczonych – Harvard.
Idąc dalej St. Adrew’s dojedziemy do
Christ’s College - jeden z najzamożniejszych i najlepszych pod względem wyników egzaminów w Cambridge. Jego absolwentem był sam Karol Darwin – więc dla mnie, jako biologa ewolucyjnego, wizyta w tym miejscu była punktem obowiązkowym. Kolegium ma niewielki bar o sportowym zacięciu – niby tylko dla członków, ale kolega oprowadzający mnie po Cambridge wspomniał ochroniarzowi kilka ważnych nazwisko odpowiednich
Fellows i już mogliśmy się napić kawy na skórzanych, klubowych sofach w salce ozdobionej zwycięskimi wiosłami z corocznych wioślarskich zawodów…
Klucząc dalej na północ trafiamy do
Jesus College – z Jesus lane wiedzie do niego ograniczony murami i dziesiątkami wspartych o niego rowerów chodnik –tzw.
Chimneys . Przechodzimy przez bramę i oto mamy 10 hektarów zieleni i ogrodów, z kolejnymi dziedzińcami, fikuśnie przyciętymi drzewami, 15 i 16-wiecznymi budowlami z czerwonej cegły. Jako że grupa badawcza w której obecnie pracuje zajmuję się głównie immunologią kur – od razu wpada mi w oczy charakterystyczny herb kolegium - z kogutami w roli głównej. Zwykle są jakieś kwiatki, paski, ptaki, gryfy, lwy – ale kury? Okazuje się, że jest to rebus skrywający nazwisko założyciela kolegium – Johna Alcocka (ang.
cock - kogut)…
Na sam koniec- kolegium z którym dzielę imię:
Magdalene College. Przedzielone ulicą o tej samej nazwie, tuż nad rzeką Cam. Jedno z bardziej tradycyjnych – jako ostatnie w Cambridge zaczęło przyjmować w swoje progi kobiety – dopiero w 1988 roku! Było tym samym ostatnim całkowicie męskim kolegium Uniwersytetu (o ironio), obecnie przeważająca większość jest mieszana, oraz dalej funkcjonują 3 kolegia wyłącznie damskie.
I to nie jest nawet połowa najstarszych i najciekawszych kolegiów, nawet nie doszliśmy do największych i najpiękniejszych –
King’s,
Trinity i St. John’s… Ale dozujmy sobie te przyjemności – o nich będzie przy kolejnej okazji!
Informacje praktyczne:*Wstęp do wszystkich wymienionych kolegiów jest darmowy, ale zwykle są obostrzenia co do godzin wizyt – przeważnie „turystycznie” można na ich teren wchodzić jedynie w ciągu dnia (np. od 9/10 do 17/18). Czasowo kolegia bywają całkowicie zamykane dla zwiedzających (np. z powodu wewnętrznych uroczystości).
*Jeśli chcielibyście zjeść brunch, lunch lub obiad w którymś z kolegiów (a nie macie zaprzyjaźnionego członka, który by Was mógł zaprosić) –
tutaj anglojęzyczna ściągawka – gdzie można wejść nie będąc członkiem kolegium, za ile zjeść, w jakich godzinach!