Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Państwa Środka (2017)    Xi’an – po raz kolejny, po raz ostatni
Zwiń mapę
2017
01
maj

Xi’an – po raz kolejny, po raz ostatni

 
Chiny
Chiny, Xian
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9626 km
 
Wstęp: Wczesnym popołudniem czeka nas kolejne spotkanie z szybką koleją chińską, jednak rano naciskam by jeszcze co nieco zobaczyć w centrum Xi’an. Dotarłszy ponownie pod wieżę Bębna rozpoczynamy codzienny rytuał – poszukiwanie kawy. Bo trzeba zaznaczyć, że nie jest to najbardziej popularny trunek w Państwie Środka… Dostaniemy go w zasadzie tylko w mniej lub bardziej eleganckich kawiarniach stylizowanych na zachodnie (za jakieś 30-35 CNY, ponad 20 PLN!) lub w sieciówkach typu Sturbucks czy McDonald. Jakkolwiek nie jestem fanem tych przybytków, szczególnie w podróży – tutaj skapitulowałam, i niemal codziennie stawiamy się w Macu po poranną kawę (za zachęcające 10 CNY)… Trzymając już w ręku wodnisty trunek z sieciówki, możemy przyglądać się popularnym, poranno-wieczornym ćwiczeniom, prawdopodobnie jakiejś odmianie Thai Chi. Nieustannie na nie trafiamy, gdzie byśmy się nie ruszyli - czy były to poboczne dzielnice mieszkalne Pekinu, czy skwery Szanghaju, czy w końcu plac przed reprezentatywna wieżą Bębna w Xi'an.

Cel: Meczet w dzielnicy muzułmańskiej, mury miejskie.

Materiały i metody: Wstęp na teren ogrodów Wielkiego meczetu – 25 CNY. Wstęp na mury miejskie Xi’an – 54 CNY…

Przebieg: Późnym rankiem Dzielnica Muzułmańska wygląda trochę inaczej, niż po zmroku – krzykliwe neony nie rzucają się tak bardzo w oczy, ludzi widocznie mniej – ale oczywiście nie są to pustki, stragany z jedzeniem dopiero się rozkładają. Po kilku minutach krążenia po uliczkach trafiamy przed bramę Wielkiego Meczetu – prawdziwej oazy spokoju. Tutaj sacrum świątynnych ogrodów oddziela od profanum kupieckiej wrzawy wysoki mur. Tak jak w kuchni, tak i w sakralnej architekturze, łączą się style arabskie i chińskie. Niby zdobienia typowe dla Państwa Środka, ale jednak na kamiennych nadprożach wiją się koraniczne arabeski, nie ma tu też miejsca dla złotych bożków. Szkoda, że nie można wejść do samego meczetu – wyeksponowane zdjęcia pokazują piękne wnętrze. I wszystko świetnie zachowane, nawet szaleństwo Rewolucji Kulturalnej ominęło to miejsce - Colin Thubron w swojej podróży po Chinach przytacza rozmowę ze spytanym o sprawę imamem:
-A, to. – Z rozmysłem wygładził dłońmi szaty. – Hunwejbini przyszli, żeby zniszczyć meczet, ale usiadłem z nimi i porozmawialiśmy. Wyjaśniłem im, że to miejsce o wielkim historycznym znaczeniu. Wtedy… - Nawet teraz wydawał się zdziwiony rezultatem. – Po prostu odeszli. – Odprawił ich energicznym ruchem palców. – Oczywiście meczet zamknięto, nas posłali na pola… Ale nikt go nie tknął.
Colin Thubron, Za murem. Podróż po Chinach

***

W Xi’an każdemu rzucą się w oczy olbrzymie fortyfikacje okalające centrum. Wysokie, z ciemno-popielatej cegły, z licznymi basztami – żadne inne miasto Chin nie może się poszczycić tak dobrze zachowanymi murami miejskimi. Powstały za czasów dynastii Ming jako wały ziemne, obecną formę zyskały w wieku XVIII. Ze względu na swoją długość (14 km!) mało komu udaje się zatoczyć pełną pętlę – można co prawda przyjechać je rowerem, ale oczywiście za taką przyjemność trzeba zapłacić - co podnosi już i tak znacznie wygórowaną cenę za zwiedzanie fortyfikacji… Bo w Chinach nie ma nic za darmo, mało co jest również „w cenie”. Może z jednym, ciekawym wyjątkiem – wszystkie toalety publiczne, a jest ich w miastach całkiem sporo, są darmowe!

***

Jak początek naszego pobytu w Xi’an był mało udany, tak i koniec był raczej nerwowy – najpierw kobieta z niby-recepcji naszego niby-hotelu zniknęła, a przecież przed wyjazdem chcieliśmy oddać klucz, i co ważniejsze – odzyskać depozyt (praktycznie każdy hotel i hostel w Chinach pobiera depozyt, w kwocie wahającej się od 20 do 100 CNY). Była jakaś kartka, jakiś numer telefonu – ale gdzie my z naszych polskich kart będziemy do niej dzwonić… Na szczęście jakiś miły, młody człowiek wykonał telefon, i po dłużej chwili kobieta wróciła. Potem – tradycyjnie już, problem ze złapaniem taksówki. Być może przez plecaki, może południe to już godziny szczytu, albo to weekend majowy – ale wszystkie były pełne, albo żądały złodziejskiej opłaty. Pod Wieżę Dzwonu? 50 CNY, mimo, że z taksometrem wychodzi góra 12 CNY. Pokazuje ręką na taksometr – gdzie tam, taksiarz macha oburzony ręką i odjeżdża z piskiem opon… Ostatecznie docieramy na dworzec na czas (nawet z lekkim zapasem), i zaczynamy powrót do Pekinu – tym razem mniejszymi „kroczkami”, już nie będą to wielkie skoki po 1300-1500 km, tylko takie po 500 km…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Darek
Darek - 2017-05-06 12:48
Nie ma to jak odpowiednia skala...
chwilę temu przeskok 1500-1800 km był dla Was normalny, teraz 500km.. to "żabi skok"...
a u nas .. to cała wyprawa w poprzek kraju.. z gór nad morze,,,,
 
migot
migot - 2017-05-07 22:59
Owszem, nasza trasa Pekin-Szanghaj-Xi'an to plus-minus tak, jakby jechać z Warszawy do Stambułu a potem Monachium... Jak się to przełoży na Europejskie odległości to robi wrażenie...
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5