Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Państwa Środka (2017)    Pierwsze kroki w Państwie Środka
Zwiń mapę
2017
21
kwi

Pierwsze kroki w Państwie Środka

 
Chiny
Chiny, Beijing
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7215 km
 
Wstęp: Loty przebiegły względnie spokojnie, z jednym krótkim okresem turbulencji dokładnie w chwili gdy zaserwowano obiad… Linie lotnicze SAS, którymi miałam okazję lecieć po raz pierwszy, miały przyzwoitą ofertę rozrywki pokładowej, całkiem smaczne posiłki i jeden drobny mankament – nie podają w podstawowej klasie żadnych napoi alkoholowych do posiłku. Jakkolwiek wydaje się to błahe, lampka wina była zawsze przyjemnie rozluźniającym dodatkiem na długich trasach. Pasażerowie są do tego rytuału zresztą przyzwyczajeni, więc SAS wykorzystał to jako świetną strategię biznesową, sprzedając maleńkie buteleczki trunku za 8 EUR. Z oferty skorzystała większość pasażerów, których gro stanowili seniorzy z niebiednych krajów nordyckich.

Cel: Odnaleźć się w Pekinie.

Materiały i metody: Waluta: Yuan, lub oficjalnie – Renminbi, CNY lub RMB. 1 CNY ≈ 0,60 PLN.
Przejazd szybką kolejką z międzynarodowego lotniska w Pekinie do miasta (stacja metra Dongzhimen): 25 CNY - ok 25 minut. Bilet trzymamy do końca podróży – konieczny jest do opuszczenia stacji kolejki. System jest zintegrowany z metrem – na tej samej stacji można przesiać się na linię metra.
Po mieście najlepiej poruszać się metrem – łatwo się w nim odnaleźć, wszystkie stacje i opisy są zarówno po chińsku jak i angielsku. Kiedyś każda podróż kosztowała 2 CNY, jednak obecnie zmieniono tak system, że koszt jest zależny od długości trasy. Przejazdy w obrębie centrum kosztują zwykle 3-4 CNY, na dalszych trasach 5-6 CNY. W kasach lub automatach można kupować bilety na pojedyncze przejazdy, ale jest to dość skomplikowany proces – znacznie łatwiej „wypożyczyć” pekińską Smart Card (depozyt- 20CNY, oddawany przy zwrocie niezniszczonej karty), którą doładowuje się na określoną kwotę. Wchodzą do metra przykładamy kartę do czytnika na bramkach (stojąc za żółtą linią – ważne!), potem kolejny raz przy wyjściu - wtedy właśnie z konta pobierana jest konkretna kwota. System działa również w autobusach, także tych podmiejskich – dzięki czemu można się z tą kartą niewielkim kosztem dostać np. w pobliże niektórych fragmentów Muru Chińskiego.
Nocleg – zorganizowany przez Couchsurfing.

Przebieg: Mimo moich obaw związanych z tym jak odnajdziemy się w tym tak wszakże odmiennym kraju – wszystko okazuje się być do bólu… normalne. Znacznie więcej egzotyki i „szoku kulturowego” można doświadczyć wpadając chociażby w marokańskie medyny… Sprawna kontrola paszportowa, bagaż czasowo odebrany z pasa transmisyjnego, bezproblemowe zlokalizowanie stacji szybkiej kolejki. Cała procedura – od momentu kiedy koła samolotu dotknęły ziemi, do chwili gdy po wszystkich przesiadkach i przeprawach wychynęliśmy z podziemi stacji Qianmen (południowy kraniec sławnego placu Tiananmen) – trwała zaledwie 2,5h. Oczywiście było to w tygodniu, koło południa, a więc kompletnie poza godzinami szczytu – wyobrażam sobie, że przy mniej fortunnych okolicznościach może to zając znacznie więcej czasu.

To, czego z całą pewnością w Pekinie nie doceniliśmy, to odległości. Patrząc na standardową, turystyczną mapę wydaje się, że dwa punkty dzieli krótki spacer, jednak w rzeczywistości jest to dystans praktycznie nie do przejścia na piechotę. Po pierwsze, skala jest zupełnie zwodnicza, myślę że przeciętny, europejski turysta patrząc na nią przynajmniej 4-krotnie zaniża długość dystansów, które ma do pokonania. Może dziać się tak dlatego, że w samym centrum Pekinu znajduje się idealny kwadrat Zakazanego Miasta – oczywiście WIEMY, że to wielki teren, ale w podświadomym odruchu zrodzonym z doświadczenia dziesiątek map miast polskich, europejskich – ten kwadrat przypomina główny rynek… I chociaż jego bok jest w tym przypadku 5-6 razy dłuższy niż standardowego rynku miejskiego – gdzieś się to wszystko źle w głowie skaluje, i MYŚLIMY, że wszystko jest znacznie bliżej siebie. Po drugie – mapa którą mamy w dłoni jest już zapewne nieaktualna. Ta z przewodnika (archaiczny rok 2009) nie ma przynajmniej połowy istniejących linii metra, na tej z punktu informacji turystycznej (pradawny rok 2014) – brakuje już tylko kilku linii. Jednak co ważniejsze – drobne nitki uliczek, którymi podejrzewamy, że możemy dostać się w jakieś miejsce – prawdopodobnie są już przebudowane, przeorganizowane, zamienione w ogrodzone osiedla i centra handlowe. Po trzecie w końcu – płoty, mury, barierki. Wielowiekowa obsesja chińczyków na punkcie odgradzania materializuje się tutaj w setkach barier, które trzeba jakość obejść, żeby przejść na drugą stronę (całkiem niepozornie wyglądającej na mapie) ulicy. Szukanie kładki, przejścia podziemnego, lub jakiejkolwiek luki w płocie – znowu wydłuża przewidywany czas pokonania zakładanej trasy.
Właśnie przez takie nieracjonalne podejście do pekińskich odległości pierwsze dnia nie zwiedziliśmy zupełnie nic. Myślałam, że to będzie taki ciekawy spacer, jak z Qianmen dojdziemy do parku w którym znajduje się Świątynia Nieba… Kto był, ten wie, jak śmieszny to jest pomysł! Gdzieś w połowie zupełnie zgubiliśmy (zdawało się zupełnie prostą) drogę, trafiliśmy w końcu cudem do nieoznaczonej na mapie stacji metra, by w końcu dotrzeć do parku na kilka minut przed zamknięciem wstępu do głównych obiektów… Ponad 2 godziny stracone na coś, co na mapie formatu A4 miało długość paznokcia kciuka.

To dalej dawało nam sporo czasu do godziny 19.00, o której mieliśmy stawić się u naszego gospodarza z couchsurfingu. Po kolejnym, przydługim marszu z plecakami – doszliśmy do innego miejskiego parku (Longtan). Ciągle niewyspani po nocy w samolocie, z radością odpoczęliśmy na jednej z licznych ławek położnych nad brzegiem sporego jeziora, patrząc na kaczki i łabędzie, na popołudniowe zastępy biegaczy, na chłopców w kajakach, na mężczyzn grających w „chińskie szachy”… Wracając do metra zjedliśmy nasze pierwsze noodle, dobry, gorący, wołowy rosół, z masą świeżej dymki i kolendry, oraz oczywiście porządną porcją makaronu. Przy płaceniu było małe nieporozumienie – pani pokazała 6 palców, myśleliśmy że to oznacza 6 yuanów, ale oczywiście oznaczało to 15 CNY – bo jest jeden palec i pięć palców, czyli jeśli zestawimy to razem, to jak byk – 15. Wtedy przypomniałam sobie, że jakby chciała faktycznie pokazać 6, to zrobiłaby zupełnie inny gest ręką – Chińczycy mają system pokazywania liczb od 1 do 10 jedną dłonią. Do 5 wszystko jest przewidywalne, potem zaczynają się schody – 6 to na przykład wystawiony kciuk i mały paluszek, trzy środkowe palce są schowane.

Z lekkim poślizgiem dotarliśmy w końcu do Z. Swoje niewielkie mieszkanie na 15 piętrze wieżowca dzielił jeszcze z trzema współlokatorami. Nam przypadła narożna kanapa w części wspólnej/salonie. Mieszkali skromnie, 2 pokoje – dwie osoby w każdym, kuchnia, łazienka (prysznic i toaleta), oraz mały przedpokój w którym znajdowała się umywalka. Chociaż miejsca nie było wiele (jak to w pekińskich mieszkankach), wszyscy sprawili że czuliśmy się tam naprawdę dobrze. Były drobne problemy z komunikacją, językiem angielskim władali zwykle gorzej niż lepiej, ale szczere chęci i nieodłączny translator w telefonie pomagał przezwyciężyć językowe bariery. Tego wieczora głównie dyskutowaliśmy plany na naszą dalszą podróż, uczyliśmy się władać pałeczkami, oraz liczyć jedną ręką do 10 ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2017-04-25 06:38
Pięknie!
Ucieszyłam się gdy zobaczyłam wpis - wiadomości dolatują !
 
marianka
marianka - 2017-04-25 09:52
Ale super, że już tam jesteście i że Chiny (poza barierkami i grodzeniami) tak Was ciepło i sprawnie przywitały :)
 
Darek :)
Darek :) - 2017-04-25 17:37
Cieszę się, ze tak sprawnie "ogarniacie kuwetę" :)
oczywiście czekam na kolejne wpisy:)
 
robas
robas - 2017-04-25 21:44
Faktycznie, odległości w Pekinie są ogromne, ale metro działa bardzo sprawnie i ma bardzo rozbudowaną siatkę połączeń, więc można dojechać w większość ciekawych miejsc. Powodzenia, bawcie się dobrze. Chiny zaskoczą Was jeszcze nie raz. To co u nas wydaje się oczywiste tam wcale takie nie jest :)
 
stock
stock - 2017-04-26 22:01
Czułem, że na miejscu będzie łatwiej niż przewidywałaś. Mam jednak nadzieję, że mimo łatwości (miłych) przygód nie będzie brakować.
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5