Cd.
Po Eczmiadzynie ruszamy na południe, a nawet południowy wschód. Naszym celem są dwa malowniczo położone monastyry -
Chor Wirap i
Noravank.
Chor WirapJedziemy drogą M2, i odbijamy w pobliże tureckiej granicy. Tak blisko, bo jedynie 100 metrów od niej stoi świątynia Chor Wirap. Stąd rozpościera się piękny widok na potężny i majestatyczny, górujący nad nizinną okolicą Ararat. Na nim według tradycji miała osiąść Arka Noego -nawet prowadzono poszukiwania, ale nigdy nie znaleziono żadnego jej śladu. Jest to dla Ormian święty szczyt, symbol tożsamości narodowej – umieszczany na godle, paszportowej pieczątce, w nazwach banków, restauracji… A jednak jest zupełnie niedostępna, znalazła się po stronie tureckiej gdy wytyczano granice niedługo po I wojnie światowej… Zbudowany z pomarańczowego tufu monastyr Chor Wirap pięknie się prezentuje na tle tego szczytu – przynajmniej przy lepszej pogodzie. My widzimy tylko jej zarys, śnieg przebija się przez chmury – ale i tak jest to imponujący stożek. W tym miejscu jakoś nawet się rozumie ten żal Ormian, stratę po odebranym symbolu.
Sam Monastyr miał być mieć miejscem przetrzymywania św. Grzegorza Oświeciciela – tego samego z historii o św. Rypsymie i pożądliwym królu Tiridatesie. Tutaj, w narożnej kaplicy, w jamie blisko ołtarza do której schodzi się drabiną przez wąski szyb, miał być przetrzymywany przyszły święty. Do lochów wtrącony został przez króla, którego denerwowała jego pobożność. Zanim został ułaskawiony i uzdrowił szaleństwo Tiridatesa, miał spędzić 13 lat w tym ponurym więzieniu, i przeżyć dzięki chrześcijańskiej kobiecie, która potajemnie przynosiła mu chleb…
***
W przydrożnym barze, na rzadko uczęszczanej drodze łączącej Chor Wirap z ekspresową szosą M2, mamy po raz pierwszy styczność z typowym, armeńskim stołem pełnym przystawek. W wielu knajpkach nie ma tradycyjnego menu, właściciel/kelner/gospodarz zapyta nas tylko o preferencje odnośnie głównego dania – a resztę przyniesie sam, według własnego uznania i lokalnego zwyczaju. Dostaniemy kosz pełen pieczywa, cienkiego jak pergamin, lokalne sery – przynajmniej dwa rodzaje, talerz pełen zieleniny – natki pietruszki, kolendry, koperku, szczypiorku, plus jedna, ostra papryczka. Do tego prosta sałatka z pomidorów i ogórków i domowy kompot w czereśni. Jako główne danie zamówiliśmy małe gołąbki w liściach winogron, z ryżowo-mięsnym nadzieniem. Cała ta uczta dla czterech osób kosztowała mniej niż 8 000 AMD (około 16 zł na głowę!).
***
NorawankMimo, że niewiele ponad 70 km dzieli Chor Wirap i Norawank podróż trwa ponad 1,5 godziny. Zostawiamy za sobą przygraniczne równiny, stawy gdzie hodują pstrągi i ukryty w chmurach szczyt Araratu – droga wiedzie teraz bardziej na wschód, przez pofałdowane pasma górskie. Teren jest bardziej surowy, pustynny – wąski pas Armenii miedzy Azerbejdżanem a Azerbejdżanem (Nachiczewańską Republiką Autonomiczną). Tutaj, w górskim kanionie z czerwonymi zerwami, na skalnym wzniesieniu, ukrył się klasztor
Norawank. Ma dwie kondygnacje, do pierwszej, dolnej sali chodzi się głównym wejściem – jest całkiem ciemna, tylko wątłe świece i światło wpadające przez drzwi rozświetlają mrok. Stojąc na progu słychać kwilenie nietoperzy, w szczelinie sufitu mają swój dom. Na górną kondygnację wchodzi się wąskimi schodami przylepionymi do fasady – jest przeciwieństwem dołu – jasna, przewiewna, krążą w mniej jaskółki.
Jest późne popołudnie, pełno turystów – to ponoć najlepsza pora by zobaczyć Norwanak. Niebo jednak jest zasnute chmurami, już wydaje się że słońce nie zaszczyci nas swoją obecnością – ale na koniec, na ostatnie kilka minut przed zachodem, bardzo nisko nad horyzontem – pokazuje swoją pomarańczową tarczę i zalewa złotymi promieniami fasadę założenia klasztornego, okoliczne wzgórza, i misternie rzeźbione
chaczkary - wotywne płyty stawiane na grobach, ale także w murach świątyń i na rozstajach dróg. Chaczkary przedstawiają zawsze ormiański krzyż wśród bogatych ornamentów - to prawdziwe dzieła sztuki wykute w kamieniu. Obraz Norawank skąpanego promieniach zachodzącego słońca to jeden z najpiękniejszych krajobrazów jakie zafundowała nam Armenia!