Wstęp: Czasem opłaca się czekać z internetową odprawa na ostatni moment – jedyne miejsca jakie mógł nam przydzielić system miały status „priority”, a co za tym idzie pierwszeństwo wejścia na pokład, więcej miejsca na nogi i doskonałą lokalizację – pierwszorzędny widok z okna, bez skrzydeł i silników. Gdy samolot podchodził do lądowania mogliśmy objąć wzrokiem cały kraj! Gdy był już całkiem nisko widzieliśmy każdy kontener i żuraw w porcie w Birzebbudze, a nawet zatokę Marsaxlokk – nasz pierwszy cel.
Cel: Południe wyspy i rybackie miasteczko Marsaxlokk (czyt. Marsaszlok)
Materiały i metody: Karta autobusowa na 12 przejazdów za 15€ (jeden przejazd kosztuje 1.50€ - poza sezonem letnim, kiedy cena skacze do 2.50€); do kupienia np. na lotnisku. Jeden przejazd to także kombinacja przesiadek do 2h.
Jaskinia Ghar Dalam - 5€
Zestaw dnia w restauracji w Marsaxlokk (Carrubia) – do wyboru bruschetta/sałatka/zupa + ryba/krewetki + lampka wina: 7.50€.
Przebieg: Niestety, mimo zwyczajowych fanfar na pokładzie Ryanaira oznajmiających czasowe lądowanie - spóźniliśmy się na bezpośredni autobus z lotniska do Marsaxlokk. Dzień był jeszcze młody, ledwie po 13:00, a dystans ani z powietrza, ani na mapie, nie wyglądał groźnie… Dlaczego by więc się nie przejść? Cóż, jak się później okazało jest to typowe dla Malty złudzenie – upał, ukształtowanie terenu i kręte drogi sprawiają, że nawet niewinny spacer może być męczącą wycieczką. Zaopatrzeni w niebyt szczegółową mapę z punktu informacji ruszyliśmy „na oko”, raz bardziej w prawo, raz lewo, przez małe wioski i wiejskie ścieżki w stronę, gdzie spodziewaliśmy się znaleźć nasz port docelowy. Przez bite dróżki między kamiennymi murkami, wśród kwitnących opuncji i polnych kwiatów. Południowy upał, ostre słońce, zapach suchej trawy, ziemi, ziół – zapach Śródziemnomorza. Czasem trafiamy na ślepe zaułki, czasem na półdzikie wysypiska, ale przeważnie droga idzie sprawnie. Gdy docieramy do asfaltowej szosy – oczywiście rozglądamy się w złą stronę – chwile nam zajmie przystosowanie się do lewostronnego ruchu.
Całkiem przypadkiem trafiamy na jaskinię
Ghar Dalam, gdzie znaleziono najstarsze ślady bytności człowieka na Malcie oraz ponad 100 tys. letnie skamieniałe kości karłowatych hipopotamów i słoni. Oprócz jaskini możemy zobaczyć muzeum dokumentujące te znaleziska, pierwsza sala jest jak nudna gazetka szkolna, ale druga ma urok staromodnego Muzeum Historii Naturalnej – z dziesiątkami zębów, kręgów i paliczków uświadamiających jak bogate to stanowisko paleontologiczne.
Nasza piesza wycieczka zajęła w sumie ponad 3 godziny – dłużej niż zakładaliśmy, ale wzbogaciła nasz plan o Ghar Dalam i widoki z cypla obok Marsaxlokk – gdzie przemysłowe zabudowania kontrastują z lazurem wody i urokiem nadmorskich klifów.
No i widok na wciśnięty w głąb zatoki port, pełen kołyszących się, kolorowych łodzi
luzzu sprawił nam znacznie więcej radości, niż byśmy mieli po prostu tu przyjeżdżając. Zasłużony obiad - lokalna rybka, sałatka z miejscowym serem, lampka białego wina… Niespieszne popołudnie, poza niedzielnym targiem wioska jest umiarkowanie oblegana przez turystów – po porcie przechadzają się psy, rybacy składają sieci, a z burt łódeczek niezmiennie patrzą na nas chroniące od złego „oczy Ozyrysa”…