Wstęp: Jedną z nieodkrytych atrakcji Jordanii są kaniony rzek (wadi) mających ujście w Morzu Martwym. Najbardziej znany, posiadający pewną infrastrukturę turystyczną to Wadi Mujib – w sezonie można przedrzeć się rzecznym korytem, wśród głazów i otoczaków, często po pas w orzeźwiającym nurcie. Niestety, na sezon zimowy część tras jest zamykanych… Ale poza Wadi Mujib jest kilka innych, mniej znanych, zupełnie niezagospodarowanych, dzikich, darmowych i… zawsze otwartych dla zwiedzających – ciągniemy podróż na północ by zobaczyć jeden z nich.
Cel: Wadi Hasa (zwany też Wadi Zared)
Materiały i metody: Posiadając wynajęty samochód dotarcie tam jest proste, tym bardziej jeśli mamy GPS. Wejście do kanionu znajduje się w okolicach miejscowości Safi (region administracyjny Al-Karak), użyteczne są koordynaty: 31.020735, 35.486454. Gdy dojedziemy do czerwonej, uchylonej bramy – jesteśmy na miejscu. Trzeba ją przejechać i zostawić auto gdzieś na poboczu. Stąd kanion już widać, idziemy w górę rzeki. Naprawdę ułatwimy sobie życie zakładając sportowe sandały, warto mieć strój kąpielowy na podorędziu bo woda jest zaskakująco ciepła!
Przebieg:Kontynuujemy podróż Drogą Królewską. Prawdopodobnie to jej najpiękniejszy fragment. Prawdopodobnie, bo za wiele nie było widać – pył nie opuszcza Jordanii, i przepadliste doliny gwarantujące zapewne wspaniałe panoramy są wypełnione mleczną zawiesiną. Na ostatnim fragmencie gęste serpentyny schodzą pod poziom morza, na jednym z zakrętów wataha psów… Staramy się coś wypatrzeć, czasem widać skały, musi być tu pięknie…
Wspaniałe rady których udzielałam na temat kanionu są wynikiem mojej nierównej walki z nim w… klapkach. Z pewnością najgorszy dobór obuwia, ale nie miałam nic odpowiedniego do wody, a na boso nie da rady bo rzeka pełna jest większych i mniejszych kamieni, czasem ostrych. Trasa zaczyna się dość szerokim wejściem, idziemy w górę – ile nam starczy czasu i zapału. My skończyłyśmy na wielkim głazie, który gdyby mieć więcej czasu (chciałyśmy zmieścić się z autem w 3 dobach), lepsze buty i może strój kąpielowy dałoby się pewnie pokonać. Ale może to i dobrze, bo im dalej w kanion, tym ciekawiej, nie chciało się zawracać! Strome ściany coraz bliżej siebie, kolorowe wstęgi piaskowca coraz bardziej wydatne, woda bardziej zielona, ciepła – aż chciałoby się w niej popływać… I wszystko to w kompletnej samotności, żywej duszy poza nami. W drodze powrotnej spotkałyśmy grupę kobiet czyszczących wełnę, jeszcze może dwóch mężczyzn, wszyscy serdecznie nas pozdrawiali, pytając czy podoba nam się Wadi Hasa – oczywiście, że nam się podoba, i to jak! Można by pół dnia przeznaczyć na jego eksplorację… Widoki z każdym zakrętem coraz piękniejsze!
______________________________________________________________________________________