WalutaDirham marokański (MAD); 10 MAD to niecałe 1 EUR, 1 MAD = ok. 0,40 PLN. Bez względu na nominał, na każdym banknocie widnieje obecny król (Mohamed VI), ewentualnie z rodziną (po linii męskiej, oczywiście). Króla znajdziecie również na znaczkach pocztowych (do polski ponad 8 MAD), oraz na dużych fotografiach w każdym domu, sklepie i zakładzie – jest on powszechnie szanowany i lubiany, więc uwaga na krytykę!
Jedzenie - cenniksok pomarańczowy na targu, ulicy – 4dh
sok pomarańczowy w knajpie – 8-10 dh
zestaw śniadaniowy typu francuskiego – 12-20 dh
tajine z mięsem (kurczak najtańszy) – 30 - 50 dh
szawarma/kebab – 20 - 30 dh
piwo 0,25l – 16 dh (Casablanka) - …? Chyba nie ma górnej granicy…
JęzykUrzędowy język Maroka to arabski, mieszkańcy porozumiewają się jego marokańskim dialektem,
daridżą. Duża część ludności posługuje się również jezykiem berberskim, ponoć ma on być drugim językiem urzędowym Maroka. Dla turysty zaś, który nie włada żadnym z powyższych, najbardziej przydatny okaże się francuski - starsze pokolenie, nawet w niewielkich wioskach będzie nim przyzwoicie władać. Także w dużych miastach, klasa średnia zwykle mówi biegle w tym języku, znają go też wszędzie kelnerzy, handlarze i taksówkarze - dlatego przed podróżą warto poznać chociażby liczebniki... Niestety, angielski znają zwykle jedynie młodzi ludzie (i to w dużych miastach), sprzedawcy znają po kilka słów, a czasem tylko udają , że rozumieją o co pytamy - zwłaszcza jak chodzi o ceny, trzeba uważać, i lepiej jeszcze zapisać na kartce - jeśli nie potrafimy dopytać się dokładniej po francusku...
NoclegTurystów z plecakami zainteresują na pewno stare domostwa (
dary, tańsze niż
riady) w medynach – ceny różnią się w poszczególnych miastach, tanio można spać np. w Marrakeszu, ale już w Fezie zaskakująco trudno znaleźć coś w zbliżonych cenach i standardzie (np. za dwuosobowy pokój z łazienką znajdziemy coś w centrum Marrakeszu za 100 dh, a w Fezie jeśli za podobny standard zapłacimy 150 dh, to mamy dużo szczęścia). W gorące, letnie dni, niektóre z nich znacznie taniej oferują ponoć nocleg na materacu na dachu. Co do bardziej eleganckich i ekskluzywnych opcji – trudno mi się wypowiedzieć, nie miałam okazji się z nimi zaznajomić… ;) Dokładne namiary i ceny – w poszczególnych postach.
TaksówkiZasadniczo istnieją dwa rodzaje taksówek „małe” -
petit taxi, i „duże” –
grand taxi. Wszystkie najczęściej są samochodami osobowymi, z czego małe mogą być wszystkim od Punto po Dacię Logan, zaś duże są przeważnie starym Mercedesem, „beczką”. Małe mogą wziąć maksymalnie 3 pasażerów, i ani pół więcej. Przynajmniej nie turystę. Duże będą brały do oporu (chociaż standardowo 4 pasażerów), widziałam sama jak magiczne ściany starego Merola rozciągają się tak by pomieścić 7 osób… Duże taksówki są zwykle o jakąś 1/3 droższe od małych, i nie mogą wjeżdżać do ścisłego centrum miasta. Jako ciekawostkę dodam, że danym mieście taksówki mają ten sam kolor, i tak np. w Marrakeszu są beżowe, w Fezie – czerwone, a w Chefchaouen oczywiście… niebieskie :)
ToaletyWystępują zarówno „europejskie” z muszą klozetową, jak i „arabskie” z dziurą w ziemi. Przy tych drugich zawsze znajdzie się kureczek z wodą i wiaderko do spłukania nieczystości po wizycie. Co do zasady NIGDY nie ma w nich papieru toaletowego, czasem, jako wyjątek od reguły zdarzy się np. w kawiarence prowadzonej przez zagranicznych wielbicieli orientu – ale to tylko abberacja od obowiązującej reguły.
Wynajem samochoduWynajem samochodu średniej klasy, z klimatyzacją, to około
300 dh/dzień. Nie wiem, na ile to prawda, ale podobno lokalni ubezpieczyciele
nie oferują pełnego AC - podpisuje się kontrakt z klauzulą, że szkody z naszej winy do 10% wartości samochodu pokrywa się z własnej kieszeni (jakieś kilkaset Euro)... Ponoć można to obejść rezerwując auto przez Internet w jednej z międzynarodowych firm – pośrednik, przy dodatkowej opłacie, może zapewnić pełne autocasco zgodnie z europejskimi przepisami. Dokładne podsumowanie naszych wydatków na paliwo, przejechane kilometry itd.:
TUTAJParkingi. Zwykle w pobliżu medyn lub centralnych punktów miasta można znaleźć spore parkingi, gdzie po zatrzymaniu samochodu niezwłocznie pojawią się mniej lub bardziej samozwańczy "parkingowi", by pobrać od nas opłatę. Oczywiście można pomarzyć o jakimkolwiek rachunku, czy innym kwitku, potwierdzającym uiszczenie takowej opłaty, więc nie można wykluczyć, że w momencie odbioru auta kolejny "parkingowy" będzie chciał nas "skasować"... Trzeba również targować się o cenę (zwłaszcza w większych miastach)... Za pozostawienie auta na kilka godzin powinniśmy zapłacić 5-10 dh, za pozostawienie na noc - nie więcej niż 25-30 dh. Nigdzie nie ma oczywiście żadnych cenników, żadnych oficjalnych identyfikatorów (panowie noszą jedynie różnorodne, odblaskowe kamizelki - co znajdą) - więc cała sprawa jest mocno uznaniowa, i płaci się im głównie dlatego, że ma się nadzieję, że uchroni nas to przed ich zemstą, raczej, niż za strzeżenie wypożyczonego pojazdu przed przypadkowymi huliganami...
Oznakowanie dróg i kontrole. Tutaj na szczęście nie ma tragedii - kierunkowskazy są dwujęzyczne - destynacje są zapisane po arabsku, i alfabetem łacińskim. Na marokańskich drogach jest bardzo wiele patroli i kontroli drogowych, przeprowadzanych przez żandarmerię lub policję. Gdy widzimy przed sobą szereg tymczasowych znaków ograniczających prędkość (np. jeden po drugim do 60, 40 i 20 km/h), i serię odblaskowych pachołków na środku, pomiędzy pasami jezni - to znak, że w tym miejscu czai się patrol, i bezwzględnie i grzecznie trzeba zwolnić. Zatrzymano nas tylko raz, nawet nie prosząc o dokumenty, jedynie zapytano, skąd jesteśmy - muszą lubić Polaków, bo z uśmiechem puścili nas dalej bez bardziej szczegółowej kontroli...
ZakupyRobienia zakupów w Maroku to… jest naprawdę Sztuka przez duże S. Jako, że Marokańczycy rodzą się handlarzami (czasem tylko, chyba przez przypadek, niektórzy zostają rzemieślnikiem, piekarzem, lekarzem itd.), to każdej transakcji musi towarzyszyć pełny rytuał targowania, im cenniejszy przedmiot, im wyższa stawka – tym więcej tego „tańca”, podchodów, miętowej herbaty... Jeśli targujemy się jak należy, to zapewne zostanie to docenione, jest to ważna umiejętność w życiu społecznym, i jej brak, lub urąganie zasadom, będzie źle widziane. Jeżeli niedostatecznie pojęliśmy zasady tej gry, w najlepszym wypadku sprzedawca machnie ręką, uznając, że nas na to nie stać; gorzej, jak poczuje się urażony… Wtedy gotów jest nas ofukać, okrzyczeć, nawet pokazać środkowy palec! Trzeba mieć grubą skórę, i dużo cierpliwości to tego sportu… I być przygotowanym na wszelkiego rodzaju fortele – w Maroku na pewno usłyszycie takie oto zdania: „oglądanie nic nie kosztuje”, „
best price, my friend”, „toż to jest zupełnie inna jakość, niż tam” (tam, gdzie mówisz, że widziałeś ten sam produkt w niższej cenie), „ten pigment jest droższy, dlatego inny kolor jest droższy” itd., itp…
Warto wiedzieć, że niektóre produkty są tańsze w pewnych miejscach (tam, gdzie się je produkuje – oczywiście), i droższe w innych… Poniżej kilka przykładów – tego co nam udało się wytargować – co nie znaczy, że nie da się taniej…
Wyroby skórzane: Fez, oczywiście, że Fez – ze swoimi średniowiecznymi garbarniami. Na cenę produktu ma zawsze wpływ rodzaj użytego surowca – torby i torebki ze skóry wielbłądziej są zawsze droższe niż ze skóry bydlęcej (np. 150 vs 100 dh). Portfele zaś ze skóry koziej są droższe, niż te skóry owczej. Skórzane sandały i baleriny można kupić niemal w każdym mieście, za ok. 80-100 dh.
Ceramika: Zasadniczo w Maroku znajdziemy dwa główne nurty w ceramice – delikatniejszą, z niebieskimi, lub pastelowymi wzorami na białym tle, z białej gliny - z Fezu, i bardziej siermiężną, (co absolutnie nie znaczy, że brzydką), w zdecydowanej żółci, granacie, zieleni, z czerwonej gliny - z okolic Safi. Ta pierwsza, jest oczywiście tańsza w Fezie (za kubek dałam 70 dh, ale czuję, że mocno przepłaciłam); ta druga zapewne w Safi – jednak tam nie byłam – najtaniej sprzedawano ją w nieodległej As-Sawirze (Essaouirze) – 10 dh za małe miseczki, 70 dh za wielkie, dekoracyjne talerze i misy.
Wyroby drewniane: Eleganckie wyroby z drewna tujowego są produkowane (i są najtańsze) w Essaouirze, tam za elegancki piórniczek zapłacimy nawet 25 dh, za pojemnik na długopisy – 10 dh, itd. Dużo wyrobów stolarskich, w tym pięknie malowanych jest w Chefchaouen (nie pytałam, o cenę).
Kosmetyki: Osławiony olejek arganowy pochodzi z rejonu Agadiru, i tam zapewne jest najtańszy. Na targach pozostałych miast jego ceny są różne, ale za ten prawdziwy, raczej ponad 50 dh za fiolkę… I tu uwaga na podróbki, drugi, tańszy sort mocno pachnie olejem arachidowym… Ten prawdziwy, powinien być niemal bezwonny…
Poza tym warto kupić kremy i tym podobne specyfiki z olejem różanym – najtaniej w okolicach sławnej różanej doliny koło Kalaat M'Gouna, od ok. 15 dh (okolice wąwozu Dades i Todra).
Ciekawostką jest czarne mydło,
savon noir, wyglądający jak smar kosmetyk przygotowywany z oliwek – nieodłączny element hammamu – małe wiadereczko na targu nie powinno na pewno kosztować więcej niż 10 dh, pewnie nawet mniej. Gdy już jesteśmy przy popularnej łaźni – kolejny, naturalny produkt tam stosowany to glinka
rhassoul, sprzedawana w postaci brązowych płytek, po rozpuszczeniu w niewielkiej ilości wody stanowi maseczkę do włosów i twarzy (raczej polecam do twarzy) – duży woreczek to maksimum 10 dh. Do kupienia na każdym targu.