Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży ku Bramie Afryki (2014)    Powrót do Marrakeszu
Zwiń mapę
2014
15
cze

Powrót do Marrakeszu

 
Maroko
Maroko, Marrakesh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4841 km
 
Wstęp: To już ostatnie dni podróży - i klamra kompozycyjna, czyli powrót do Marrakeszu... Będzie spokojniej, już znamy i miasto lepiej, i kraj, wszystko co było tak denerwujące na samym początku teraz raczej śmieszy...

Cel: Ostatnie pamiątki, zabytki i kolejne już Out of Africa...

Materiały i metody: Autobus Essaouira-Marrakesz (wyjątkowo innej firmy niż sprawdzony CTM, gdyż ten kursuje jedynie 2 razy dziennie, i najwcześniej po 12.00), jednej z firm przewozowych z Głównego Dworca autobusowego: 60 dh/os. Uroczy hotelik Essaouira, 3 Sidi Bouloukate - bardzo blisko Jamaa-el-Fna, chociaż może nie byc łatwo trafić tam za pierwszym razem; pokój 2 os bez łazienki: 90dh/noc. Dania na placu Jamaa-el-Fna: 70-80dh za dwie osoby, ale trzeba ich sprawdzać z kartką i długopisem w ręku, bo gotowi są powiedzieć i o kilkadziesiąt dirhamów więcej...

Przebieg: Dworzec autobusowy w Essaouirze znajduje się całkiem blisko centrum (jeśli opuścić medynę po północnej stronie miasta). Choć nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, spokojnie można dojść tam na piechotę - przed zbędnym korzystaniem z taksówki uratowała nas... postawa samego taksówkarza, który nie dość, że zażyczył sobie 50dh za ten niespełna kilometr, to jeszcze tradycyjnie bezczelnie chciał nas naciągnąć, i to na przejazd do samego Marrakeszu, łgając w żywe oczy, że "przecież przez festiwal wszystkie miejsca w autobusie dawno wykupione!"... Nie z nami te numery, Bruner...

Tym razem dworzec to była już prawdziwa Afryka, pełno naganiaczy, a pojazd nie odjedzie nim się nie zapełni - różnica między prywatnymi przewoźnikami a państwowym CTMem, gdzie w większych miastach bagaż nadaje się w specjalnym okienku niemal jak na lotnisku, a poczekalnie są klimatyzowane - nie mogłaby być większa... Po trwającej około 3 godziny podróży znaczniej mniej komfortowym autobusem niż poprzednie CTMy docieramy do Marrakeszu. Wita nas okrutny gorąc, po rześkim wybrzeżu tutaj z nieba nie leje się żar, to żywy ogień... Wszelkie plany poruszania się przemieszczania, zwiedzania muszą być odłożone na jutro... Tylko w ocienionych, wąskich uliczkach przerozległego terenu handlowego na północ od Jamaa-el-Fna, w zaułkach kolejnych suków - znajdujemy trochę ukojenia... I tutaj znowu, na szczęście już ostatnie - rytuały zakupów... Teraz nasza wiedza na temat cen pamiątek i rękodzieła jest dalece rozleglejsza, umiejętności targowania także wzrosły, większe mamy również wytrzymanie dla zabiegów manipulacyjnych sprzedawców, ich humorów i małych oszustw, w których są zupełnie jak kilkuletnie dzieci... Ich oburzenie, że tutaj skóra droższa, bo jest lepsza niż w Fezie, tak jak i drewniane szkatułki tu są oczywiście porządniejsze niż w Essaouirze, wzbudza już tylko uśmiech. Ceramiki cena rzekomo zależy od koloru, a ten barwnik jest droższy, o który akurat poprosisz, i po który trzeba się przejść do zaprzyjaźnionego sklepikarza - nie chcesz czerwonej? No, ale niebieska jest znacznie droższa; jednak nie niebieska? No, ale żółta jest przecież znacznie droższa... Ich początkowe ceny są zupełnie kosmiczne, nigdzie indziej w Maroku nie były windowane aż tak bezczelnie, rzeczy nie są 2-3 razy droższe, są na dobry początek 10 razy droższe! Do pewnych rzeczy przyzwyczaić się jednak nie mogę, do ich krzyku, gdy chcemy odejść bez targowania, ich prychania, gdy stargujemy za dobrze, w końcu, gdy mimo długiej dyskusji nie dobijemy targu - wtedy nawet pokażą ci środkowy palec... Ale wszystko to jest częścią rytuału starego jak samo handlowanie, a tu, w Marrakeszu, nic nie zmieniło się od wieków – słowa pisane przez noblistę Eliasa Canettiego równo 60 lat temu są równie aktualne dzisiaj, jak i wtedy, a najpewniej jak i u zarania dziejów:

Natomiast na sukach cena, która pada najpierw jest niepojętą zagadką. Nikt nie zna jej z góry, nawet sam kupiec, bo zawsze istnieje wiele jej odmian. Każda z nich odnosi się do innej sytuacji, innego klienta, innej pory dnia lub innego dnia tygodnia. Istnieją ceny na pojedyncze przedmioty, a także za dwa lub kilka łącznie. Są ceny dla jednodniowych turystów i dla takich, którzy mieszkają tu już od trzech tygodni. (…)
Pożądane jest, by wzajemne pertraktacje trwały małą, pełną treści wieczność. Kupca cieszy czas, który klient poświęca na zakup. Argumenty mające na celu ustępstwa z drugiej strony są śmiałe, skomplikowane, dobitne i ekscytujące. (..) Padają argumenty wywołujące drwinę, ale inne trafiają w samo sedno. Trzeba wypróbować wszystko zanim się zrezygnuje. Jednakże nawet kiedy nadchodzi moment rezygnacji, musi się to stać nagle i nieoczekiwanie, tak by przeciwnik zmieszał się i dał atakującemu sposobność do wglądu w swoją istotę. Jedni rozbrajają przeciwnika dumą i wyniosłością, inni – wdziękiem. Wszystkie czary są dozwolone (…).

Elias Canetti, Głosy Marrakeszu

Pobyt w Marrakeszu, a może i w całym Maroku nie można by uznać za kompletny bez posiłku na legendarnym Jamaa-el-Fna. Pierwszy ogląd okolicy mamy "zaliczony" dwa tygodnie wcześniej, teraz trzeba się jednak skusić na jakieś danie... Wszystkie oferty są w zasadzie takie same, poza stoiskami gdzie siedzi się dookoła kucharzy, nie w rzędach, i gdzie widzi się masę Marokańczyków - tam dania to głównie owoce morza, baranie mózgi, ślimaki. Jeśli na takie specjały nie mamy ochoty, musimy szukać szczęścia w kłębach dymu i wśród nagabywań kelnerów, którzy przekrzykują się coraz to nowymi ofertami, darmowymi napojami, sałatkami... Smażone bakłażany i papryki, piętrzące się na wyściółce z pietruszki stosy szaszłyków, kalmarów, krewetek wyglądają bardzo zachęcająco - ale koniec końców i tak wszyscy będą chcieli nas oskubać, doliczając np. sosy, których nie zamawialiśmy. Tym razem różnica między ceną, której się spodziewaliśmy (160dh/4osoby), a rzeczywistym rachunkiem (260dh) zmusiła nas do myślenia i wyliczeń na papierowych serwetkach - przynajmniej tutaj było jednak zabawnie, widocznie krzyczenie na klientów skutkowałoby zbyt czarnym PR-em, więc rozstaliśmy się ostatecznie z (lekko ironicznym, ale jednak) uśmiechem na twarzy...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5