Wstęp: Dzień wcześniej nie udało nam się wypożyczyć samochodu - choć w okolicy medyny jest wiele niedrogich, małych, prywatnych wypożyczalni (jedną podesłał nam - w osobie właścicielki - opiekun hostelu; gdy nie zdecydowaliśmy się, jego uprzednia entuzjastyczna wylewność zmieniła się w mrukliwą i pretensjonalną rezerwę)... Nie wzbudzają one jednak zaufania oraz doliczają sporo sumę za zwrot samochodu w innym mieście. Siedziby międzynarodowych kompanii znajdują się na terenie Ville Nouvelle. Udaliśmy się tam licząc na to, że jeśli ich przedstawicielstwa są w wielu miastach to taniej będzie zwrócić auto np. W Fezie. Błąd. Z taką opłatą wszędzie trzeba się liczyć...
Cel: Wyruszyć w stronę Atlasu...
Materiały i metody: Wynajem auta: 300dh/doba, 40l benzyny: 540dh. Powrót z Fezu kosztowałby 1100 dodatkowych dirhamów - na razie rezygnujemy z tej opcji. Firma K.A.T., Av. Zerktouni, kolo biura Budget. Nocleg w Ourzazate: hotelik Royale, studio 2 pokoje i łazienka: 250dh. Kasba w Telouét: 20dh.
Przebieg: W końcu, korzystając z niewielkiego, ale wyglądającego na porządne, biura podpisujemy kontrakt. Około 12 wyruszamy z Marrakesz bielutką Dacią Logan. Wygląda na to, że to jeden z popularniejszych modeli w wypożyczalniach - mija się ich wiele na drogach, a parkingi przed większymi atrakcjami często wyglądają jak salony firmowe Dacii...
Kierujemy się na wschód, przez Atlas Wysoki i przełęcz Tizi-n-Tichka. Sam wyjazd z miasta wydatnie ułatwia zabrany GPS... Z początku łagodna trasa zaczyna piąć się w górę, kręta droga jest malownicza - brązowe zbocza zdobią różowe kwiaty oleandrów, w dolinach lśnią potoki. Ubogie domki są przyklejone do skalistych stoków. Im wyżej, tym bardziej surowy krajobraz, oleandry zastępują żółte żarnowce. Dacia Logan nie jest wyposażona w zbyt potężny silnik, wiec wymijanie wlokących się ciężarówek, zwłaszcza dwupoziomowych, przewożących bydło - bywa wyzwaniem.
Mniej więcej w połowie drogi, 20 km za przełęczą zbaczamy z trasy by zobaczyć Telouét - niewielką miejscowość, w której znajdują się ruiny okazałej kasby rodu Galwich - niegdyś jednego z potężniejszych w Maroku.
Kasba to warowne domostwo, twierdza, zespół obronnych zabudowań mieszkalnych (w pewnym sensie odpowiednik naszego zamku). Kasby budowane są z mieszanki gliny, sieczki słomianej, żwiru i wody. Materiał ten, zwany
pisé, po wyschnięciu jest twardy jak beton, jednak nieodporny na wodę... Na południu Maroka, gdzie ulewne deszcze są raczej rzadkością, budowle takie wytrzymują do kilkudziesięciu lat a i tak wymagają częstych remontów. Ta Kasba została opuszczona po odzyskaniu przez Maroko niepodległości (1956), a wiec niemal 60 lat temu. Mimo prowadzonych prac renowacyjnych zniszczenia są poważne. Tym większe wrażenie wywiera kilka bardzo dobrze zachowanych sal. Błądząc po pustych pomieszczeniach trafiamy na drzwi - a za nimi - przepiękne mozaikowe wnętrze, białe, bogate sztukaterie i pięknie zdobiony, zielony, cedrowy sufit z zrekonstruowanym świetlikiem. Poza parą angielek - mamy tę perełkę dla siebie.
Naszym dzisiejszym celem jest Ouarzazate - które dzieli od Marrakeszu około 200 km. Przez serpentyny Atlasu Wysokiego i nasze wycieczki w boczne ścieżki trasa zajmuje cały dzień. Pod wieczór docieramy do nieciekawego, ale nieporównywalnie spokojniejszego od Marrakeszu miasta. Jego jedyną 'atrakcją' może być fakt, że jest czymś w rodzaju marokańskiego Hollywood, gdzie mieści się kilka wytwórni filmowych - specjalizują się one w pustynnych scenografiach :)
Wnioski i podsumowanie Jedna uwaga na temat wynajmu samochodu - nie lubię przed wyjazdem nic rezerwować, wiązać sobie rąk. Jednak w tym przypadku - to mógł być dobry pomysł... Choć w małych, lokalnych firmach można dostać lepsze ceny niż u międzynarodowych gigantów - to co do zasady marokańskie firmy ubezpieczeniowe nie oferują pełnego AC - podpisuje się kontrakt z klauzulą, że szkody z naszej winy do 10% wartości samochodu pokrywa się z własnej kieszeni... Aby to obejść można zarezerwować auto przez Internet, u międzynarodowego pośrednika - wtedy możliwe jest dokupienie pełnego autocasco. Cóż... Teraz pozostaje nam mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze... :)