Geoblog.pl    migot    Podróże    Wspomnienia z Półwyspu Iberyjskiego (2008)    Kulinarna lista przebojów
Zwiń mapę
2008
05
wrz

Kulinarna lista przebojów

 
Hiszpania
Hiszpania, Madrid
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3098 km
 
Ostatnie dni podróży, trzeba je wykorzystać jak najlepiej. Zostało trochę czasu, można powiedzieć, że aż nadto, by powoli odkrywać skarby Madrytu. Zwiedzać muzea bez pośpiechu, najwyżej jedno dziennie, bo magazyn wspomnień jest już wypełniony po brzegi.
Oprócz uciech dla duszy, pamiętam o tych dla ciała - mam okazję po raz ostatni wrócić do ulubionych potraw. Z perspektywy czasu myślę, że moje wspomnienia kulinarne ze stolicy są praktycznie równie przyjemne jak te ze świątyń sztuki. Bez hosta byliśmy skazani na rady z przewodnika Pascala i metodę „chybił trafił”. Muszę przyznać, że zalecenia książkowego przyjaciela przynajmniej tym razem okazały się raczej trafne.

Ze smutkiem muszę powiedzieć, że ostatni raz udało mi się zasmakować churros – tym razem czekolada była gęsta, mniej mleczna niż zwykle – ale chyba trafiłam do miejsca nastawionego na turystów… Koło kościoła San Gines, za rogiem na niewielkim placu, mieści się mała chocolateria. Eleganccy kelnerzy, straszne zamieszanie, i zapach świeżo smażonych churros. Długie, chrupiące paluchy z pączko-podobnego ciasta, i oka tłuszczu w niewielkiej filiżance. Zupełnie się zakochałam.

Tyle o śniadaniu, co z przekąską obiadową? Wertuję przewodnik, znalazłam – Muzeum Szynki. Znajduję przybytek, oczom ukazują się setki świńskich udźców zwisających z sufitów. Prawdziwy horror dla wegetarian. Ale nie dla mnie! Tu, gdzie sprzedaje się w ilościach hurtowych, można również trochę zjeść detalicznie, na miejscu – za zupełnie śmieszne pieniądze dostaje się cały talerz szynek i serów. A do tego bagietka, i każdy amator hiszpańskich specjałów może urządzić sobie prawdziwą, iberysjką ucztę – najlepiej na stojąco, przy długiej ladzie, z małym piwem i talerzem oliwek.

Jeśli idzie o wieczór, przyzwoitość nakazuje tapas. Coś szybkiego, coś prostego – można oczywiście znaleźć wykwintne cudeńka sztuki kulinarnej, ale największe tłumy kłębią się tam, gdzie jest prosto, smacznie i tanio – na przykład w barku serwującym patatas bravas – pieczone ćwiartki ziemniaków z rozmaitymi sosami. Ale na do widzenia chcieliśmy znaleźć coś innego – tajemnicze pimientos de Padron. I tutaj Pascal wyszedł naprzeciw moim oczekiwaniom. Niewielki lokalik, kilka stolików i lada, przypominał rodzinny interes. Dzbanek piwa, małe szklaneczki, obowiązkowe, gratisowe oliwki i talerz zielonych, smażonych w głębokim oleju papryczek, sowicie posypanych solą morską. Jeśli miałabym wybrać jeden, jedyny produkt, który powinni zacząć importować do Polski – były by to te pyszne papryczki. Na razie pozostają mi tylko wspomnienia, dopełniające madryckich, kulinarnych przyjemności...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5