Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdania z podróży po Ameryce Południowej (2011)    Słowo o podróżowaniu
Zwiń mapę
2011
30
sie

Słowo o podróżowaniu

 
Peru
Peru, Lima
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13799 km
 
Wstęp: Wreszcie opuszczamy tropikalna cześć Peru, wyruszamy na południe.

Cel: Jak najszybciej dostać się do Nazca.

Metody i środki: ‘Peruvian Airlines’ – 90$ (samolot punktualnie, ale linia lotnicza ciągle na granicy bankructwa…), Taxi – 20PEN, Autobus ’Flores’ – Lima – Ica - Nazca (komfortowo, z przekąską) 35PEN.

Przebieg: Lotnisko w Iquitos miło zaskakuje - czysto, znośna kawa i... darmowe wi-fi! Plajtująca linia lotnicza ma ładnie ubrane stewardessy, okropna kawę na pokładzie i punktualny czas odlotu. Na lotnisku w Limie już czujemy się pewnie – zdecydowanym krokiem kierujemy się w prawo z głównego wyjścia, w stronę ulicy – przy kładce dla pieszych jest przystanek autobusowy w stronę centrum. Z rosnącą łatwością odrzucamy namowy taksówkarzy, którzy z łaski oferują podroż do centrum za 40PEN. Już miałyśmy pakować się do colectivo, gdy z ciekawości złapany taksówkarz zaoferował cenę 15PEN. Lima wychodzi nam coraz lepiej.

Szybki obiad, sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy i w drogę. Przed nami około 450km legendarną Panamericaną. Najpierw droga biegnie niemal równolegle do Oceanu Spokojnego. Costa (wybrzeże) to obok selvy (las równikowy) i sierry (góry) trzeci region klimatyczno-geograficzny Peru. W okresie zimowym nieodmiennie spowita mgłą. Droga nieznacznie zakręca, unosi się i opada na równinach costy. Przecina niewielkie miasteczka i bezkresne, pustynne połacie w odcieniach piaskowych popieli i beżów. Od czasu do czasu wyłania się majestatyczny Pacyfik, którego stalowoszare wody rozbijają się o brzeg. Krajobraz jest monotonny, w mijanych mieścinach widzimy takie same pustakowo-betonowe klocki otynkowane w najlepszym wypadku z jednej strony, straszące sterczącymi zbrojeniami nigdy nieukończonych kondygnacji.

Przy tej okazji warto wspomnieć o samym podróżowaniu autobusami w Peru. Sieć autobusowa jest sprywatyzowana i bardzo rozbudowana. Można wybrać pojazdy o najróżniejszym standardzie, od zwykłych – podobnych do naszych PKS-ów, po ekskluzywne autobusy cama (łóżka), gdzie fotele rozkładają się do 180°.

Nasza podroż zaczyna się od potwierdzenia tożsamości… odciskiem palca, oraz sfilmowania twarzy wszystkich pasażerów. Co więcej, serwowana jest przekąska. Brzmi to luksusowo, nawet jak na Polskę (ba! Europę), ale jest też południowoamerykański akcent. Zgodnie z tutejszym zwyczajem, na samym początku, donośnie przemawia jedna lub dwie osoby. Są to albo bardziej ambitni żebracy przedstawiający swoja tragiczną historię i machający kikutami brakujących kończyn, wciskający wszystkim cukierki (potem żądając za nie opłaty), albo zachwalacze-sprzedawcy opowiadający o zdrowym żywieniu i leczniczych ziółkach – TV-market na żywo.

Autobus jadąc Panamericaną - drogą o charakterze autostrady - zatrzymuje się wielokrotnie, by zabrać nowych pasażerów, lub kogoś wysadzić. W różnych miejscach wsiadają również sprzedawczynie, które na wieszakach maja wszelkiego rodzaju przegryzki (chipsy, popocorn, orzeszki…). Oferowane są również gazowane kolorowe napoje (co obwieszczane jest bardzo głośnym ‘hay gaseosa, gaseosa’) - do których Peruwiańczycy mają ewidentną słabość. Od sławnej Inca Kola, przez inne odblaskowe gaseosy, po zwyklą Coca-Cole. Zresztą nietrudno zauważyć, że tutaj wszystko, co odblaskowe i kolorowe, jest popularne – od migających światełek przy rejestracjach samochodów, po nienaturalnie żółtą musztardę i czerwono-malinowy ketchup, o kolorze na tyle mylącym, że jedynie jego lokalizacja (np. w barze obok hot-dogów) podpowiada nam, co to za dodatek, inaczej ciężko byłoby zgadnąć, co to właściwie jest.

Gdy zmieniliśmy autobus w Ica, z odpowiednim dwugodzinnym opóźnieniem, jedna z nielicznych obecnych w pojeździe turystek zaczęła robić awanturę kierowcy, po chwili wpadając w histerię. Przysłuchujemy się rozmowie – o zgrozo! – zniknął jej plecak. Szybki skok adrenaliny – jedna z nas wyskakuje sprawdzić, czy nasze jeszcze są w luku bagażowym. Uff… – wszystkie obecne. Zapłakana dziewczyna tuli się do swojego chłopaka, a obok nich leżą dwa plecaki. Rozmawiamy z kierowcą, dowiadujemy się, że chodzi o mniejszy plecaczek, który miała ze sobą w autobusie, a który nieroztropnie zostawiła na górnej półce, nad głową. Nie zorientowała się, kiedy jej cenny bagaż zmienił właściciela… Kierowca pokręcił głową – A doradzaliśmy im, by schowali je na dół, bo tam każdy bagaż jest oznaczony naklejką…

Wnioski: Bez względu jak komfortowo podróżujemy – to w dalszym ciągu jest Peru. Dlaczego tak dużo ludzi zostaje tu okradzionych? Bo tu nikt nie marnuje okazji. My zawsze stosujemy credo podróżnika: „miej zawsze ciągły kontakt fizyczny lub wzrokowy ze swoim najcenniejszym bagażem”. Wystarczy trochę zdrowego rozsądku, zasada ograniczonego zaufania i czujność, by zapobiec większości takich incydentów…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 24% świata (48 państw)
Zasoby: 517 wpisów517 1613 komentarzy1613 11632 zdjęcia11632 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
30.04.2024 - 26.05.2024