To niewielkie miasteczko, czy nawet wieś, pod Edynburgiem, było miejscem przynajmniej dwóch niezwykłych wydarzeń. Jedno z nich było cudem nowoczesnej nauki, drugie – cudem marketingowym teorii spiskowych.
*
W Instytucie Roslin, będącym częścią Uniwersytetu Edynburskiego (na którym obecnie odbywam staż naukowy) w 1996 roku sklonowano
owieczkę Dolly - i był to swego rodzaju cud nauki. Dolly była pierwszym ssakiem sklonowanym metodą transferu jądra komórkowego, gdzie owo jądro pochodziło z w pełni zróżnicowanej komórki somatycznej (tzn. nie była ani niezróżnicowaną komórką macierzystą ani gametą, komórką rozrodczą). I był to wielki przełom, gdyż wtedy udowodniono, że można zabrać jedną komórkę z niemal dowolnego miejsca w ciele dawcy i zapoczątkować z niej rozwój całego organizmu. W tym przypadku pobrano jądro komórkowe z wymiona – i dlatego też owieczka nazywa się Dolly – na cześć piosenkarki country Dolly Parton, która ma wyjątkowe okazałe gruczoły mlekowe…
Jądro trzeba przenieść do komórki jajowej, a potem wszystko wsadzić do nosicielki takiej ciąży – więc można powiedzieć, że owieczka Dolly miała trzy matki – jedna była dawczynią materiału genetycznego (znajdującego się w jądrze komórkowym), druga dawczynią komórki jajowej, zaś ostatnia nosiła ciążę do rozwiązania. Owieczka pożyła sześć lat, wydała na świat sześć jagniąt, a jej taksydermicznie unieśmiertelnione doczesne pozostałości można
oglądać po dziś dzień w edynburskim National Museum of Scotland.
*
Jednak wspomnienie Dolly zdecydowanie nie jest powodem, dla którego rzesze turystów odwiedzają Roslin – przyjeżdżają tu zobaczyć niewielką, gotycką
Rossylin Chapel.
Jej budowę rozpoczęto w połowie XV wieku, z polecenia trzeciego księcia Orkad, Williama St Clair. Miał plany zrobić tu małą katedrę, jednak jego śmierć je pokrzyżowała. Ze sporego zamierzenia zrealizowano ledwie prezbiterium, które przekształcono w samodzielną kaplicę. Służyła rodzinie St Clair aż do szkockiej reformacji (1560), kiedy katolickie świątynie w najlepszym wypadku zamykano, w najgorszym burzono.
Opuszczona niszczała, za Cromwella służyła za stajnie, przez kolejne dekady popadała w ruinę. Porowaty piaskowiec nasiąkał wodą jak gąbka, na sklepieniu wykwitały zielone algi, ściany obrósł bluszcz, podłogę mech, a po filarach ciekła woda – szkockie żywioły nie obchodziły się z budowlą łagodnie. Miejsce zyskało jednak tajemniczy urok, szczególnie doceniany w epoce romantyzmu. Odwiedzali go malarze i najsławniejsi Szkoci od pióra – poeta Burns i pisarz Walter Scott. Była tu również młoda królowa Wiktoria, której życzeniem było odratowanie kaplicy – wstawiono witraże, dosztukowano kilka rzeźb, ponownie konsekrowano miejsce – tym razem przez Szkocki Kościół Episkopalny.
Wiek później, w połowie XX w. prowadzono dość nietrafione prace konserwatorskie – zaklajstrowano ściany jakąś nieoddychającą mieszanką cementu i żywicy, co na dłuższa metę pogorszyło sprawę. Do dzisiaj szara warstwa pozostaje na ścianach wnętrza (nie ma dobrego sposobu by bezpiecznie ją usunąć), przez co mają jednolity, szary kolor – nie widać naturalnej barwy złoto-czerwonego piaskowca, którą dostrzegamy na zewnątrz. Porządne prace konserwatorskie rozpoczęła dopiero powołana w 1995 roku organizacja Rosslyn Chapel Trust, która m.in. wzniosła nad kaplicą dodatkowe zadaszenie (utrzymane13 lat, potem zdemontowane), które pozwoliło na dokładne osuszenie wiekowej budowli. Jednak takie prace były bardzo kosztowne, a dochody tego niewielkiego i peryferyjnego zabytku dość skromne…
Ale wtedy stał się cud. Marketingowy. Kaplica Roslin pojawiła się w finalne niezwykle popularnej w pierwszej dekadzie XXI w. książki Dana Browna
Kod Leonarda da Vinci (sprzedano na całym świecie ponad 80 mln egzemplarzy!). Pojawiają się tam spiskowe teorie łączące Jezusa i Marię Magdalenę, Święty Grall i Templariuszy, masonerię i kaplicę w Roslin w jedną sensacyjną, kontrowersyjną i sprawnie opisaną całość. I choć to nie Dan Brown wyśledził, czy też wykonfabulował te tajemne połącznia – takie teorie pojawiały się już w latach 80. XX wieku - to jego atrakcyjna powieść przygodowa, i jej hollywoodzka ekranizacją z lubianym przez wszystkich Tomem Hanksem - „zrobiła robotę”. Zainteresowanie miejscem i liczba turystów wzrosły wielokrotnie, przynosząc niezbędne do renowacji środki finansowe, i tym samym nie tylko ratując niewielką kaplicę przed dalszym rozpadem, ale pozwalając na przywrócenie jej dawnej świetności.
I dobrze się stało, bo miejsce jest faktycznie szczególnej urody, a niewielkie rozmiary tylko dodają mu intymnego uroku. Kamieniarka to gotycka pierwsza klasa, pełna symboliki (niektórzy chcieliby – masońskiej, - ale poważni historycy nie zostawiają na tych teoriach suchej nitki). Od typowych kazań wykutych w kamieniu - aniołów i diabłów, tańca śmierci, przez bogate roślinne motywy (w tym interpretowane jako aloes i kukurydza, co jest wyjątkowo intrygujące w miejscu stworzonym przed odkryciem Ameryki przez Kolumba!), po twarze pogańskiego Zielonego Człowieka (
Green man) – symbolu odrodzenia.
Kaplicę zwiedza się w 1,5h okienkach, w każdym z nich przewodnik ma krótką prelekcję na temat kaplicy – podsumowując jej historię i wskazując co ciekawsze rzeźbienia. Wtedy jest największy tłum, jednak już chwilę po prelekcji można cieszyć się nią prawie w samotności. Teoretycznie w kaplicy nie można robić zdjęć – przy czym wszyscy nagminnie ten zakaz łamali. Przewodniczka wytłumaczyła, że zakaz wynika z niewielkich rozmiarów kaplicy i jej nierównych podłóg powodujących, że zapatrzeni w obiektyw turyści potykali się, przewracali, wpadali do krypty itd. Skutek zakazu jest przynajmniej taki, że turyści starający się z ukrycia zrobić zdjęcie najpierw porządnie rozglądają się na boki ;) Jak wszyscy, to wszyscy, ja też zdobyłam się na kilka zdjęć – choć dyskretne ich robienie lustrzanką jest problematyczne. Kto chce się więc porządnie „wirtualnie” rozejrzeć po kaplicy niech popatrzy na
TĘ oficjalną stronę, gdzie mamy porządną wycieczkę 360C.
*
Informacje praktyczne:-Wstęp do kaplicy Rossylin jest płatny – 9.50₤. Można zarezerwować wstęp on-line – wejścia w 90 min okienkach.
- W okolicy kaplicy można zrobić sobie przyjemny spacer – do ruin zamku i niewielkiego wąwozu, szlak znajdziecie na szalenie pomocnej stronie
walkhighlands, gdzie zresztą jest sporo opisanych spacerów i trekkingów w całej Szkocji, z darmowymi szlakami do pobrania.
- Do Roslin i blisko samej kaplicy można dojechać z centrum Edynburga autobusem nr 37, jakieś 40-50 min, 1.80₤.