Odwiedziny Michała były doskonałą okazją, by wybrać się nieco dalej od Edynburga – celem pierwszego takiego wypadu było
Glasgow. Najludniejsze i największe miasto Szkocji nie cieszy się wśród turystów taką estymą jak stołeczny Edynburg, a w świadomości często pokutuje wyjęty z lat 60 XX w. obraz brudnego, robotniczego, post-industrialnego miasta nękanego bezrobociem i społecznymi problemami. I nie będę ukrywać – sama nie miałam wobec niego szczególnych oczekiwań. Tym większe i milsze było więc moje zaskoczenie, gdy ta niesprecyzowana, zdystansowana wizja zderzyła się z zaskakująco przyjemną rzeczywistością!
*
Choć początki Glasgow sięgają wczesnego Średniowiecza, przez wiele wieków było to miejsce raczej peryferyjne, pozostające na uboczu wichrów historii. Dzięki temu ostała się tu świetnie zachowana, gotycka
Katedra, którą ominęły szkocko-angielskie wojny czy reformacyjny ikonoklazm. W krypcie spoczywa św. Mungo, do czasu Reformacji prominenta postać kultu świętych, która przyciągała spory ruch pielgrzymkowy. Sporo później, W XVIII wieku, na wzgórzu za Katedrą, powstała elegancka nekropolia – pierwszorzędna lokalizacja miejsca ostatniego spoczynku dla miejskiej elity, a dziś przyjemne miejsce na spacer z widokiem na miasto (ogólnie brytyjskie cmentarze, ze swoją zieloną trawą i prostymi stelami z piaskowca są wyjątkowo klimatyczne).
W połowie XV w. założono
Uniwersytet w Glasgow, drugi w Szkocji, który miał konkurować z uczelnią w St. Andrews – na wzór rywalizujących w Anglii Oxford i Cambridge. Jego główny budynek, imponujący gmach w dzielnicy West End, powstał w drugiej połowie XIX wieku – jako wybitny przykład neogotyku przyciąga tak turystów i pary młode – pozujące na trawniku sporego dziedzińca. Znajduje się tu też najstarsze muzeum Szkocji -
Hunterian Museum - a w nim masa ciekawostek, od fragmentów muru Antonina (krótkotrwałe przesunięcie granicy imperium Rzymskiego za Mur Hadriana), przez instrumenty naukowe zaprojektowane przez Sir Williama Thomsona, Lorda Kelvin (autora m.in. drugiej zasady termodynamiki), po narzędzia i eksperymenty Listera (ojca antyseptyki).
*
Czasy prosperity nastały dla Glasgow po
Unii z 1707 roku - oficjalnym mariażu Szkocji i Anglii, po wiekach niepodległościowych wojen przeplatanych uniami personalnymi. Było to swego rodzaju małżeństwo z rozsądku, do którego Szkocję przywiodła m.in. wizja dostępu do lukratywnych rynków kolonii angielskich w Nowym Świecie. Sprawa stała się kluczowa po spektakularnym fiasku kolonizacyjnym na przełomie XVII i XVIII wieku w Panamie - tzw. Projekt Darien przywiódł kraj na skraj bankructwa, i wiele państw groziło Szkocji sankcjami gospodarczymi za astronomiczne długi. Los faktycznie odmienił się, gdy Glasgow, położone korzystnie na trasie regularnych zachodnich wiatrów
westerlies, zaczęło obsługiwać sporą część brytyjskiego transportu bawełny, włókien, rumu i tytoniu. Rodzące się fortuny (budowane na pracy niewolników i nieuczciwych praktykach handlowych) zmieniły oblicze miasta. Daniel Defoe, autor
Przypadków Robinsona Kruzoe, który odwiedził miasto na początku XVIII w., opisał Glasgow jako najczystsze i najpiękniejsze miasto Wielkiej Brytanii, tuż po Londynie. Finansowali to w dużej mierze Tytoniowy Lordowie (
Tobacco Lords) i inni wzbogaceni na handlu członkowie nowej, kupieckiej elity - zbudowana przez nich dzielnica
Merchants City jest i dziś towarzyskim centrum miasta.
Rewolucja Przemysłowa też dobrze się tu przyjęła - huty, stocznie, metalurgia, przetwórstwo ropy, fabryki chemikaliów, ale też szwalnie, przemysł meblarski i ceramiczny, produkowały tak dużą część produktów wykorzystywanych w i eksportowanych z Wysp, że Glasgow otrzymało przydomek
Warsztatu Imperium,
Workshop of the Empire. Wiktoriańskie Glasgow widziało siebie jako „Drugie Miasto Imperium” (po Londynie, oczywiście), jego populacja zwiększyła się 10-krotnie na przestrzeni XIX wieku. Większość centralnej zabudowy miasta pochodzi z tego okresu, tak jak i wyjątkowe szklarnie
Ogrodu Botanicznego -
Main Range z kolekcją roślin tropikalnych, stepowych i pustynnych, storczyków i begonii) i elegancki
Kibble Palace. Nie wiem co jest w tym połączeniu szkła i koronkowo zdobionego metalu, z bujnymi, tropikalnymi roślinami z najdalszych zakątków świata – ale ustawowo palmiarnie ogrodów botanicznych powinny być bezwzględnie budowane w stylu wiktoriańskim!
Koło reprezentatywnych ulic wyrastały olbrzymie slumsy robotników, ale póki industrialna koniunktura dopisywała, nie było to kluczowe dla imagu miasta. Załamanie przyszło po II Wojnie Światowej – gdy metalurgia i stocznie podupadły. Los jaki spotkał w drugiej połowie XX w. wiele metropolii, których prosperita zależała od ciężkiego przemysłu... Po okresie zapaści, bezrobocia, wszelkiej maści społecznych patologii miasto wymyśliło się na nowo. Równało z ziemią slumsy, przebudowało spore połacie post-industrialnych molochów – w tym tereny nad rzeką Clyde. Postawiło na sztukę, kulturę, organizację imprez sportowych i innych, wielkoskalowych wydarzeń. W 1990 zostało Europejską Stolicą Kultury, w a 1999 Miastem Architektury i Wzornictwa Zjednoczonego Królestwa w 1999.
O historii tak Glasgow, jak i Szkocji, - i w sumie całego świata – można dowiedzieć się więcej w wybitnie eklektycznym, ale niemniej ciekawym
Kelvingrove Art Gallery and Museum. Jest tu wszystkiego po trochu (jeszcze bardziej niż w edynburskim
National Museum of Scotland , bo tu mają jeszcze obrazy…): Spitfire wisi nad wypchanym słoniem, nad popiersiem królowej Wiktorii wisi nowoczesna instalacja, gdzieś jest Dali, gdzieś Monet, gdzieś egipski sarkofag, a gdzieś projekty ojca szkockiej secesji, Charlesa Mackintosha – jakkolwiek to szalone połączenia, tak można tu spędzić godziny…
I godzinami to i inne opisane tu miejsca zwiedzaliśmy, nawet nie dochodząc nad rzekę Clyde, wodną arterię której miasto tyle zawdzięcza, i gdzie znajdują się jedne z nowocześniejszych projektów architektonicznych… Coś zostanie na kolejna wizytę - bo taka zapewne nastąpi! Faktycznie, zwiedzając Glasgow czuje się ten prężny, nowy duch. Dzielnice się gentryfikują, wiktoriańska zabudowa odzyskuje dawny blask, szerokie ulice i dostojne gmachy centrum mają ten rozmach, który charakteryzował brytyjskie miasta Nowego Świata – przypomina mi nieco Filadelfię, Waszyngton… Nie straszą tu widma post-industrialnej przeszłości, i będąc w Szkocji na pewno warto przekonać się o tym na własne oczy!
Informacje Praktyczne-Bilet kolejowy z Edynburga do Glasgow - 14₤ w jedną stronę, a dwie strony (przy powrocie tego samego dnia)… 14.20₤. Sprawia to, że jednodniowe wypady są znacznie bardziej ekonomiczne niż np. weekendowe… Czas podróży to 50 minut.
- Wstęp do wymienionych tu Muzeów i Ogrodu Botanicznego jest darmowy.