Geoblog.pl    migot    Podróże    Sprawozdanie z podróży do Meksyku (2022)    Informacje praktyczne - MEKSYK
Zwiń mapę
2022
28
lut

Informacje praktyczne - MEKSYK

 
Polska
Polska, Kraków
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24562 km
 
Waluta i płatności: Peso meksykańskie, MXN = ok. 0,20 PLN , 1 PLN = 5 MXN. W sklepach lub kartach dań często oznaczane jako M$, lub nawet $ - co może być nieco mylące. Bardzo dobrze sprawdzały nam się płatności Revolutem, w którym jest opcja subkonta w peso. W całkiem sporej liczbie miejsc można było płacić kartą (restauracje, sklepy OXXO, niektóre hotele), ale nie wszędzie. Czasem również doliczana jest prowizja 3-5% za płatność kartą. W wielu miejscach trzeba jednak płacić gotówką - można oczywiście wymienić walutę w kantorze (jednak nie robiliśmy tego ani razu), albo wybierać z bankomatów. Uwaga, bankomaty zawsze pobierają jakąś prowizję, i w zależności od banku (ale i lokalizacji) było to od 20-30 MXN po nawet 150 MXN. Te korzystniejsze opcje to np. Banco Azteca czy Citimex (meksykańska gałąź Citibanku).

Z rzeczy które nas dość zaskoczyły wymieniłabym dwie. Po pierwsze - kultura napiwków. Faktycznie wyraźnie oczekuje się ich w restauracjach i knajpach, i czasem nawet dolicza się je bez naszej wyraźnej aprobaty do rachunku. I wtedy często jest to 15%, a nie nasze uznaniowe 10%. Domyślam się, że te zwyczaje spłynęły tu od północnego sąsiada… Druga rzecz to kwestia targowania się przy stoiskach z pamiątkami i na targach – a w zasadzie prawie brak takiego zwyczaju. O ile w najbardziej turystycznych miejscach typu Tulum czy Chichen Itza ceny są płynne i wywindowane, i targowanie może przynieść jakieś skutki, o tyle np. na targach stołecznego Miasta Meksyk, Oaxaci, a nawet San Cristobal ceny spadały może o 5-15 MXN ale rzadko więcej. A mamy przecież spore doświadczenie w temacie targowania, i znamy różne sztuczki tego rytuału w innych krajach – tu, mimo, że to Ameryka Łacińska, było to mało skuteczne.

Język: Oczywiście podstawowy język używany w Meksyku to hiszpański, choć poza nim funkcjonują tu 63 języki autochtoniczne. Wśród nich najwięcej użytkowników ma Nahuatl, Maya (główny, ale nie jedyny dialekt majański), a także języki mixtecki i zapotecki. Znajomość angielskiego zwykle mocno kuleje, albo nie występuje wcale – więc mój bardzo podstawowy hiszpański był zbawienny. Nie do końca wiem jak radzą sobie tu ludzie którzy kompletnie nie znają tego języka ;)

Noclegi: Funkcjonują tu różnego rodzaju hostele, hotele, kurorty i Airbnb – choć to ostatnie nie wypada bardzo korzystnie cenowo, chyba, że zatrzymujemy się w danym miejscu na kilka dni. Na 1-2 dniowe noclegi praktycznie zawsze taniej było się zatrzymać w hotelu, niż korzystać z Airbnb. Hotele rezerwowaliśmy najczęściej z 1-2 dniowym wyprzedzeniem przez Booking, a próby szukania czegoś na miejscu, „z ulicy” nie przyniosły zachęcających rezultatów. Przyzwoity, dwuosobowy pokój z prywatna łazienką zwykle kosztował ok. 450-500 MXN/noc (nieprzyzwoite nory bez łazienki widzieliśmy za 200-250 MXN, ale tam strach byłoby spać). Oczywiście turystyczne miejscowości Rivera Maya i ogólnie stan Quintana Roo były droższe, taniej było np. w Chiapas.

Transport: Transport miejski dobrze funkcjonuje w dużych miastach, w szczególności w Mieście Meksyk – jego sieć metra, metrobusów, autobusów, a nawet linowych kolejek na szczyty wzgórz na obrzeżach, jest do prawdy imponująca. Dobrze zintegrowana i tania - jedna karta przedpłacona (za 15 MXN), z której może korzystać kilka osób; pojedyncze przejazdy kosztują 5-6 MXN, a więc koło złotówki! Co więcej, w niektórych miastach bardzo dobrze działa Uber (połączony z Revolutem działał jak złoto) – np. w CDMX, Guadalajarze czy Meridzie. W innych miejscowościach niestety jesteśmy zdani na taksówki (ceny przykładowych przejazdów są w poszczególnych wpisach) lub colectivo - prywatne, krótko- lub średniodystansowe taksówki lub minivany, które dzieli się z innymi pasażerami i kursują na stałej trasie (zwykle gdzieś zaznaczonej na przedniej szybie pojazdu).

Transport długodystansowy opiera się na sieci autobusów i krajowych lotów, w tym realizowanych przez niskokosztowe linie takie jak Volaris, nie ma tu za to praktycznie pasażerskiej kolei.
Co do autobusów, jest wiele firm transportowych, które obsługują różne regiony, ponadto różnią się mocno standardem. Taka praktyka jest typowa dla Ameryki Łacińskiej, tutaj jednak dodatkowym utrudnieniem jest mnogość dworców w większych miastach – podzielonych nie tylko na dworce obsługujące poszczególne kierunki, ale również na dworce dla różnych klas autobusów/firm. Więc by kupić tańsze połączenie czasem nie wystarczy przejść się między okienkami firm proponujących tę samą trasę, ale trzeba by udać się na inny dworzec… To chyba już wiek i wygoda, bo nie walczyłam o te najtańsze połączenia jak np. 10 lat temu w Peru ;) Ogólnie połączenia te nie są szczególnie tanie, trasy, np. nocne przejazdy po 5-7h kosztowały (wcale nie w luksusowym autobusie, te były nawet 2x droższe) po 500-700 MXN. Przykładowe ceny przy poszczególnych wpisach.

Polecić można zdecydowanie loty wewnętrzne, potrafią być tańsze niż połączenia autobusowe – ale podobnie do naszych Ryanarów i Wizzarów trzeba dopłacać za bagaż (w tym większy podręczny), darmowa odprawa jest przez aplikację itd. – ale kto jest w takich lotach zaprawiony u nas w Europie ten sobie poradzi i w Meksyku. Jedyny minus jest taki, że stosunkowo niewiele jest bezpośrednich połączeń między mniejszymi miastami (tzn. innymi niż stolica), więc konieczne są przesiadki w CDMX i cała trasa przestaje być tak korzystna cenowo i czasowo. Warto to jednak sprawdzać, my skorzystaliśmy np. z bardzo wygodnego, bezpośredniego połączenia między Meridą a Guadalajarą.

Oczywiście istnieje również opcja wypożyczenia samochodu – kiedyś całkiem tania, jednak wraz ze wzrostem popularności Meksyku na fali liberalnego podejścia do pandemii – coraz droższa. Benzyna jest względnie tania, za to większość autostrad jest płatnych, ponadto praktycznie wszyscy donoszą o okazjonalnych łapówkach których domaga się drogówka. Niestety nie mamy żadnego personalnego doświadczenia w tym temacie – z jednej strony historie o łapówkach mnie zniechęciły, z drugiej planowaliśmy sporą trasę i opcja wewnętrznych lotów (zamiast dużej pętli własnym środkiem transportu) była zdecydowanie bardziej zachęcająca. Jednak gdybym miała wrócić np. na sam Jukatan, na pewno wynajęłabym tam samochód.

Toalety publiczne: Sporo w Mieście Meksyk, spotyka się je też w innych miastach. Płatne, także te na dworcach. Często przejście przez obrotowe, automatyczne drzwi - na monety (1,2,5,10 MXN) – wydają resztę.

Przechowalnie bagażu: To była jedna z bardziej nieprzyjemnych niespodzianek. Nigdzie praktycznie nie ma szafek (poza Chichen Itza), na dworcach temat zdaje się być zmonopolizowany przez firmę, która przyjmuje bagaże na godziny – i ceny są bardzo wygórowane, coś koło 18 MXN/h za plecak 40l. System jest niewybaczający wobec spóźnień - dostajemy kartkę z kodem kreskowym, który zczytywany jest przy odbiorze – nawet 10s spóźnienia oznacza opłatę za kolejną godzinę… Szybko zaczęliśmy tak planować podróż, by można było zostawić bagaże w hotelach w trakcie zwiedzania…

Internet: Wi-fi jest powszechne, jednak najwygodniej kupić lokalną kartę sim i korzystać z danych. Jest sporo opcji pakietów, najpopularniejsza firma to Telcel, ich karty można kupić w sklepach OXXO lub w firmowych salonach firmy. Są różne pakiety, w zależności i Gb danych nam potrzeba – np. 200 MXN, 3Gb, 30 dni ważności i transfer danych w ramach używania sieci społecznościach nie wliczany do tego limitu.

Gniazdka elektryczne: Typu amerykańskiego (A i B), z dwoma płaskimi bolcami, konieczne są przejściówki (zwykle pokoje hotelowe czy Airbnb nie są w nie wyposażone).

Kuchnia: Temat - rzeka. Jedna z najpopularniejszych i najsmaczniejszych kuchni świata, choć często trafiająca do nas w formie zamerykanizowanego tex-mex, niż tego co faktycznie można zjeść na ulicach w i restauracjach Meksyku. Zróżnicowana regionalnie – nie sposób zebrać wszystkich najważniejszych dań i tradycji, ale poniżej zamieszczam podstawowy niezbędnik z najpopularniejszymi potrawami i pojęciami, na które na pewno traficie podróżując po Meksyku:
-tortilla - absolutna podstawa i królowa tej kuchni. Wytwarzane z mąki pszennej lub masy - ciasta z kukurydzy specjalnie preparowanej w procesie nixtamalizacji (gotowanie ziaren w zasadowym roztworze, chłodzenie, usuwanie łupinek, i dopiero wtedy mielenie).
-chili - papryczki wszelkiej maści, pikantne i łagodne, świeże jak i suszone, i suszone i wędzone. Stanowią podstawę tej kuchni i jest ich spokojnie kilkadziesiąt rodzajów. Dopiero po powrocie zaczęłam czytać jak je wykorzystywać, rozróżniać je w daniach i doceniać ich różnorodność w swojej kuchni – i natychmiast pożałowałam, że nie przywiozłam całego plecaka różnych rodzajów tych papryk…
-mole - z nahuatl mōlli znaczy po prostu sos, i mianem tym określa się wiele różnych sosów, często bardzo odmiennych – które łączy wysublimowana lista składników (nie rzadko i 30), długi czas przygotowania i fakt, że podaje się je zwykle na ciepło. Niektóre rodzaje mole zawierają czekoladę, jednak nie jest to nigdy główny składnik, a dodatek, przyprawa. Bazą mole są papryczki chili, orzechy, owoce – zwłaszcza suszone, takie jak rodzynki, oraz inne przyprawy (np. pieprz, cynamon, kumin). Najbardziej znane jest mole z Puebli (mole poblano) oraz wersje z Oaxaci – miasto szczyci się siedmioma rodzajami rodzimego mole. Sosy te podaje się do pieczonych mięs lub mięs w tortilli, i ponoć Meksykanie mówią, że wtedy to mole jest daniem, a mięso dodatkiem ;)
-salsa - sos podawany w temperaturze pokojowej, często pikantny, jako dodatek do wszelkich dań. Może być gotowany lub surowy (tzn. ze składników poddanych wcześniej obróbce cieplnej lub nie), może być gładki (zblendowany) lub składać się z pokrojonych w małe kosteczki warzyw i w owoców (np. salsa fresca - z pomidorów, cebuli i papryczek, czy z ananasa, papryczki i cebuli). Generalnie - salsy robią dania – bez nich połowa potraw kuchni meksykańskiej byłaby mało finezyjnymi plackami z mięchem…
-guacamole - salsa na bazie awokado, zwykle z dodatkiem cebuli, chili, kolendry, czosku, soku z limonki i soli.
-antojitos - wszelkie uliczne przekąski, wiele z wymienionych poniżej dań się do nich zalicza.
-tamales - nadziewana wytrwanym lub słodkim farszem masa, zawinięta w liść z kolby kukurydzy i ugotowana na parze.
-tacos - absolutnie najpopularniejszy street food (antojito) Meksyku. Małe tortille (kukurydziane lub pszenne) zwykle podawane z jakimś rodzajem mięsa, do którego każdy dokłada według uznania dodatki. Najpopularniejsze to siekana kolendra i surowa, biała cebula, oraz najróżniejsze salsy. Wypełnienie to zwykle jakieś mięso lub podroby (ogólnie Meksyk to ciężkie miejsce dla wegetarian – są oczywiście takie opcje, zwłaszcza w dużych miastach, ale często droższe, a jak nie – to fasola. No i moje jedyne zatrucie pokarmowe wywołał wegański burger, więc mam pewien uraz…).
-quesadilla - przysmażona lub przypieczona tortilla, w której obowiązkowo znajduje się ser (od hiszpańskiego queso - ser), często z innymi dodatkami.
-torta - generalnie kanapka w delikatnej bułce, z rozmaitym wypełnieniem, może być serwowana na ciepło lub zimno. Guadalajara ma swoją wariację na ten temat – torta ahogada, czyli kanapka zanurzona w salsie.
-enchilada - tortilla nadziane farszem, zawinięta w rurkę i zapiekana/zalana sosem (słowo pochodzi od czasownika enchilar znaczącego „dodać paprykę chili”). Wersję, w której podawana jest z sosem mole może nazwać się enmolada, a gdy sos jest pomidorowy, bez chili - entomatada.
- Mięsne wypełnienia: do wymienionych wyżej antojitos idą zwykle mięsne farsze (często w menu mamy z jednej strony do wyboru właśnie wypełnienie, a z drugiej w czym to będzie – taco, quesadilla, gordita, torta itd., itp. – i tak komponujemy sobie danie). Jeśli nie przepadamy za podrobami, to trzeba uważać co się wybiera – „bezpieczne” opcje to np. carnitas - długo gotowana, szarpana wieprzowina; carne asada - grillowane mięso, zwykle wołowina; chorizo - wieprzowa kiełbaska z papryką, rodem z Hiszpanii; czy w końcu króla wypełnień - al pastor. To marynowana w czerwonym, paprykowym sosie wieprzowina, pieczona na pionowym rożnie jak nasze kebaby, i podobnie do niego skrawana, często podawana z dodatkiem ananasa. Podobieństwo do bliskowschodniego sposobu serwowania mięsa nie jest przypadkowe – danie wymyślili libańscy imigranci, dostosowując do lokalnego rynku. Taco al pastor to jeden z najpopularniejszych i najsmaczniejszych wariantów taco (zjadłam ich pewnie z 50 w czasie tego wyjazdu…). Na uwagę zasługuje również tradycyjne, jukatańskie mięcho - cochinita pibil, zwykle wieprzowina, marynowana w kwaśnej pomarańczy i achiote (słodkim, lekko pieprznym czerwonym sosie z nasion annato), zawijana w liście bananowca i pieczona przez kilka godzin w ziemnym piecu. Często danie to przygotowuje się tylko na niedzielę – więc zwłaszcza wtedy szukajcie jej na targach i ulicznych stoiskach!
-frijoles refritos - lub po prostu frijoles, smażona pasta z czarnej fasoli, dodawana prawie do wszystkiego. Nie zostaliśmy jej fanami, była do chyba jedyna rzecz, której niedojadaliśmy na talerzach…
-chile relleno – faszerowana, zielona papryka chili, smażona w cieście przypominającym to do naszych racuchów. Popularne np. w Oaxaca.
-totopos - to, co my nazywamy zwykle nachos - „chipsy” z trójkątnych kawałków podpieczonej tortilli. Podawane z salsami lub guacamole.
-chilaquiles - danie często serwowane na śniadanie, z totopos podanych z salasami, serem, sałatą, czasem mięsem, czasem smażonym jajkiem.
-elote - kolba kukurydzy, gotowana lub pieczona na grillu, często sprzedawana w formie preparado, czyli „przygotowanej”, z dodatkami – ale zamiast mojego ukochanego masełka i soli jest to najczęściej majonez posypany serem i papryką…
-nopal - liście kaktusa z gatunku opuncji, po „obraniu” z kolców są krojone na plasterki i grillowane lub marynowane. W tej formie lądują np. w taco i innych przekąskach.

Na osobną wzmiankę zasługują napoje. Ciekawostkę stanowi café de olla – kawa parzona tradycyjną metodą, w glinianych naczyniach o grubym dnie, z dodatkiem nierafinowanego cukru trzcinowego i aromatyzowana laskami cynamonu, choć w dużych miastach coraz łatwiej o „normalną” kawę z ekspresu. Poza tym króluje tu niestety coca-cola, która przyczynia się do otyłości mieszkańców i szczególnej podatności na cukrzycę. Jest do kupienia wszędzie, i zwykle w butelkach o pojemnościach nie spotykanych na naszym kontynencie… Co ciekawe, gdy w restauracji zamówimy colę zwykle dostaniemy butelkę 0,5l, natomiast piwa przychodzą w rozmiarze 0,3l – czyli odwrotnie niż u nas ;). Jak jesteśmy przy piwie – to najpopularniejszy trunek alkoholowy, poza znaną i u nas Coroną (na którą lokalsi patrzą cokolwiek z pogardą) jest masa mniejszych i większych browarów – każdy znajdzie coś dla siebie. Drinki są mniej popularne (choć miałam trochę nadzieję, że będzie tu trochę jak na Kubie), niemniej wypada choć raz spróbować margerity, na bazie tequilli. Tequilla, a ostatnio coraz bardziej Mezcal – to wysokoprocentowe alkohole z którymi kojarzymy ten kraj – oba to destylaty fermentowanej agawy lub soku z agawy.

Generalnie najeść się tam można bardzo smacznie, i jeśli wybierzemy uliczne stoiska lub tragi – całkiem tanio (choć można trafić na przeciętne knajpy i uliczne stoiska, ale można też i trafić na kiepskie restauracje – nie wszystko co w Meksyku wsadzimy do ust to będzie kulinarne złoto, ale jak trafimy dobrze – to może Wam się to potem śnić po nocach;)). Uliczne taco zjemy od 10-15 MXN, a obiad w targowej knajpce często kosztuje 50-70 MXN. Do tego cola lub zimne piwo – i mamy pełny posiłek z napojem za równowartość 20 PLN. Bardziej eleganckie knajpki i restauracje to już ceny zbliżone do tego, co mamy w Polsce, a więc dania od 150-200 MXN (30-40 PLN).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2022-04-13 13:42
Tylko lecieć !...
Wskazówki bardzo pomocne i informację drobiazgowe . Bardzo dziękuję - miło się czyta.
Pozdrawiam
 
migot
migot - 2022-04-15 13:05
Dziękuję :)
 
mamaMa
mamaMa - 2022-04-15 21:31
Świetne i rzetelne zestawienie faktów.
No, może poza końcówką - jako wegetarianie bardzo przyjemnie wspominamy Meksyk;) Faktem jest jednak, że jesteśmy w bojach zaprawieni i wiemy, jak bezkrwawych przysmaków szukać:)

Dziękuję za fantastyczną relację do następnego wyjazdu!
 
marianka
marianka - 2022-04-19 22:02
Oj, tak, torta ahogada z Pal'real w Guadalajarze śni mi się do dziś po nocach.
Dzięki za Twoją doskonałą relację z Meksyku - jesteś niezawodna!
 
 
migot
Magdalena M
zwiedziła 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 485 wpisów485 1511 komentarzy1511 10632 zdjęcia10632 5 plików multimedialnych5