Wstęp: Po 6 rano wylądowałam w Baltimore (Maryland), na jednym z lotnisk obsługujących stolice USA – Waszyngton, D.C. Szybka namiastka porannej toalety w lotniskowej łazience – gdzie sporo innych podróżnych przechodzi podobny rytuał. Tzw.
red-eye flights to norma na trasach z zachodu na wschód USA: startują późno w nocy, trwają 4-5h, i dzięki zmianie czasu (+3h) lądują wczesnym rankiem. Sporo osób oszczędza tak czas i pieniądze, okupując to jednak pewnym niewyspaniem i często właśnie – zaczerwienieniem oczu.
Cel: Stolica USA –
Waszyngton, D.C. Materiały i metody: *Transport z lotniska BWI do centrum Waszyngtonu (Union Station) – kolejka podmiejska MARC (ok 35 min) – 7$. Na stację kolejki można dostać się bezpłatnym shuttle busem z lotniska, potem trzeba kupić bilet w automacie przed wejściem na stację i wybrać platformę z której odchodzą pociągi na południe (
Southbound).
*Nocleg – spałam u koleżanki w jej domu pod Waszyngtonem, w Reston (Virginia). Dojazd metrem zajmował ok. 40 minut (6$).
*Zwiedzanie wszystkich wymienionych atrakcji jest darmowe, w przypadku Kapitolu warto zarezerwować obowiązkową wycieczkę z wyprzedzeniem (strona
www) – w sezonie znikają dość szybko.
Przebieg: Spragniona kawy wytoczyłam się na centralny dworzec stolicy – klimatyzacja jak w przemysłowej chłodni. Wydawało się to lekko przesadne – jednak już przed 10 rano, gdy słońce wzniosło się nieco wyżej na nieboskłonie – zrozumiałam doskonale. Parno, zaduch nie do zniesienia, pot lepił ubrania do ciała, mimo, że to początek jesieni. Po przejściu 100 metrów czułam się bardziej zmęczona niż w Kanionie Kolorado... Gdy pod koniec XVIII wieku przeniesiono tu stolicę młodego państwa, nie przejęto się faktem, że to bardzo wilgotna, bagnista okolica. Pełna mokradeł i komarów, gwarantuje w letnie miesiące nieznośną duchotę. Ale nie o klimat wtedy chodziło, tylko o bardziej centralne położenie pośród pierwszych 13 kolonii. Trzeba było znaleźć miejsce, które można wyłączyć spod jurysdykcji poszczególnych stanów. Ten właśnie skrawek terenu na północnym brzegu rzeki Potomak, między Virginią i Maryland– stał się wkrótce federalnym
Dystryktem Kolumbii,
District of Columbia. Właśnie dlatego o stolicy-Waszyngtonie zawsze mówi się Waszyngton D.C. (lub samo D.C.) – by odróżnić go od stanu Waszyngton, na północnym-zachodzie kraju.
Miasto zaplanowano i zbudowano od zera – jako reprezentatywną stolicę dumnego, młodego narodu. Białe, klasycystyczne, monumentalne budowle – jak Starożytna Grecja – kolebka Demokracji; jak Starożytny Rzym – wzór Republiki. Wszystkie najważniejsze budynki rządowe i administracyjne, a także muzea i pomniki są zlokalizowane blisko siebie, przy rozległym, otwartym terenie zwanym
National Mall. Ciągnie się od
The Capitol Hill aż po Mauzoleum Lincolna. I trzeba przyznać, że jest to dla turysty wyjątkowe udogodnienie – szczególnie na tle innych, tak nieprzyjaznych „chodzeniu” miast Ameryki. Chociaż ponownie - w waszyngtońskiej duchocie taki spacer może okazać się znacznie większym wyzwaniem, niż wydaje się patrząc na mapę…
***
No to zaczynamy – na wschodnim krańcu
National Mall, na niewielkim wzgórzu, - sytuuje się
Kapitol, elegancji budynek z wysoką kopułą. Kapitol jest siedzibą władzy ustawodawczej USA, czyli Kongresu Stanów Zjednoczonych. Izba Reprezentantów - odpowiednik naszego Sejmu – liczy 435 posłów, a miejsca są rozdzielone pomiędzy poszczególne stany proporcjonalnie do wielkości ich populacji. W Senacie jest z kolei 100 miejsc, i każdy stan ma dokładnie dwóch senatorów. Część gmachu można zwiedzać – m. in. historyczne sale Sądu Najwyższego i rotundę z freskiem Apoteozy Georga Waszyngtona – jednak by zobaczyć obecnie używane sale obrad trzeba (z paszportem) zgłosić się po dodatkową wejściówkę. Po oddaniu wszelkich sprzętów elektronicznych i aparatów wpuszczą nas na galerię obserwacyjną. Jeśli mamy szczęście (ja nie miałam), to trafimy na obrady – parlament będzie wtedy
in session. Wejściówki z dni kiedy przyjęto przełomowe legislacje stają się cennymi memorabiliami! Z ciekawostek, które będą napawać Was dumą - w Kapitolu zobaczymy popiersia naszych rodaków, którzy zasłużuli się w trakcie amerykańskiej wojny o niepodległość - Kaziemierza Pułaskiego, którego uważają za "twórcę kawalerii amerykańskiej" i Tadeusza Kościuszki, który jako inżynier zasłynął przy budowie fortyfikacji a Thomas Jefferson miał nazwać go „najczystszym synem wolności jakiego poznałem [...] i to wolności dla wszystkich, a nie tylko dla nielicznych i bogatych”.
W połowie
National Mall niebo kłuje
Washington Monument - strzelisty obelisk wzniesiony na cześć pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych, jednego z Ojców Założycieli, . Prace nad kolumną rozpoczęły się w połowie XIX wieku, jednak wojna secesyjna wstrzymała je na niemal 30 lat. Do dziś widać różnicę w kolorze elewacji! W momencie oficjalnego otwarcia był to najwyższy budynek na świecie, ale stracił ten tytuł już po roku - na rzecz wieży Eiffela. Pozostaje on jednak najwyższym obiektem na terenie Dystryktu Kolumbii.
Jeśli z tego punktu pójdziemy na północ, trafimy pod leżący przy Pensylvania Avenue
Biały Dom. Choć określenie „pod” to może pewna przesada, płoty i policjanci już z daleka bronią dostępu do siedziby Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Chociaż w sumie, przy obecnym rezydencie 1600 Pensylvania Avenue– wcale nie mam ochoty być jakkolwiek bliżej… Trochę dalej, przy tej samej ulicy, znajduje się m.in. budynek imienia J.E. Hoovera – czyli siedziba FBI. Jej charakterystyczna fasada z całą pewnością jest znana wszystkim fanom seriali kryminalnych, a także – a jakże – „Z archiwum X” ;).
Natomiast jeśli spod Pomnika Waszyngtona odbijemy na południe, ścieżka powinna nas zaprowadzić wzdłuż Tidal Basin do
Thomas Jefferson Memorial. Spory, okrągły budynek z kolumnadą skrywa pomnik Thomasa Jeffersona – głównego autora Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych, trzeciego prezydenta USA, i zapartego obrońcy wolności religijnej.
Trochę klucząc dotrzemy do kolejnych pomników poświęconych zasłużonym liderom – takim jak
Franklin Delano Roosvelt (32 Prezydent USA, rządzący przez rekordowe 4 kadencje, w tak trudnych czasach jak Wielka Depresja i Druga Wojna Światowa) czy
Martin Luther King, Jr. (lider ruchu praw obywatelskich, równouprawnienia Afroamerykanów i zniesienia dyskryminacji rasowej).
Zachodni kraniec
National Mall wyznacza wzorowany na doryckich świątyniach
Lincoln Memorial. Jak łatwo się domyśleć, budynek poświęcony jest Abrahamowi Lincolnowi - 16mu Prezydentowi USA, który przewodził państwu w trudnych czasach wojny secesyjnej i w dużej mierze przyczynił się do zniesienia niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Po dziś dzień jest on, obok Georga Washingtona, jednym z najbardziej szanowanych polityków w historii USA. Nic więc dziwnego, że to właśnie tutaj zbierają się największe tłumy turystów – nabożnie wpatrujące się w spokojne, marmurowe oblicze Lincolna. Ten budynek znajduje się na odwrocie 5$ banknotu, tu zakończył się słynny
Marsz na Waszyngton - demonstracja głównie przeciw segregacji rasowej, podczas której Martin Luther King wygłosił swoje głośne przemówienie, zwane później „
I have a dream” - „Mam marzenie”.
***
A te wszystkie filary i symbole amerykańskiej demokracji nie są nawet najlepszymi rzeczami, które można zobaczyć w D.C.! Mnie najbardziej cieszyły darmowe, doskonałe muzea Smithsonian – ale o tym już w kolejnym wpisie!