Wstęp: The Entertainment Capital of the World- Światowa Stolica Rozrywki - to jeden ze sloganów reklamujących L.A. Wiadomo – mamy tutaj prężny przemysł filmowy, telewizyjny i muzyczny - cały showbiznes. Każdy chciałby zajrzeć za kulisy tego uniwersum, tak znanego i tak niedostępnego jednocześnie. I świat ten faktycznie zaprasza rokrocznie w swoje progi miliony osób (i ich ciężko zarobionych dolarów) – oferując m.in. wycieczki po studiach filmowych oraz wielkie, tematyczne parki rozrywki…
Cel: Universal Studios Hollywood.
Materiały i metody: *Bilet do parku rozrywki kupowany on-line (z pewnym wyprzedzeniem) kosztuje 109$, 20$ mniej niż cena przy wejściu. Do tego całodzienny parking na terenie parku to 25$.
*Kolacja w Kang Ho-dong Baekjeong (3465 W 6th St, Los Angeles) – powiedziano nam, że musimy zamówić przynajmniej dwa rodzaje mięsa (ceny za porcję to tak z 28-45$...) – ale była to chyba najlepsza wołowina wyjazdu! Łącznie, za 4 bardzo najedzone osoby, wyszło 93$.
Przebieg: Universal to jedno z najstarszych, wciąż działających studiów filmowych w Los Angeles. Publiczność mogła zwiedzać jego części w zasadzie od samego początku, czyli od ponad 100 lat. Z czasem wycieczki stały się coraz lepiej zorganizowane, aż w końcu objazd po planach filmowych stał się tylko jedną z wielu atrakcji sporego parku rozrywki… Dzisiaj odwiedza go ponad 9 milionów turystów - do których dołączmy tuż po 10 rano, zaraz po otwarciu!
Tematem przewodnim są oczywiście filmy i filmowe atrakcje. Rzeczą najbardziej wyjątkową dla Hollywood jest wspomniana przejażdżka po autentycznym planie filmowym –w jednej chwili mijamy metropolitarne fasady kamienic Nowego Jorku, potem meksykańskie pueblo, a następnie salony Dzikiego Zachodu, by momentalnie przenieść się do nawiedzonego przez trzęsienie ziemi metra w San Francisco, minąć Wisteria Lane z „Gotowych na Wszystko”, Bates Motel z „Psychozy” i Amity Island ze „Szczęk” czy szczątki Boeinga z planu „Bitwy Światów”... Objazd trwa 45-60 minut, i chyba lepiej siąść po lewej stronie wagoników…
Inny zbiór atrakcji to pokazy specjalne.
Special Effects Stage przybliża tajniki tworzenia efektów specjalnych, zaś
Waterworld: A Live Sea War Spectacular przenosi nad do post-apokaliptycznego „Wodnego Świata” – imponujący pokaz kaskadersko-pirotechniczny, który nie zostawi na was suchej nitki… Jeśli nie chcecie się zmoczyć, siądźcie bardzo, bardzo wysoko i daleko od sceny ;)
Miejsce, w którym odżywa fascynacja z dzieciństwa (a w podstawówce dosłownie umarłabym ze szczęścia) jest z pewnością
The Wizarding World of Harry Potter - gdzie – wśród innych atrakcji - napijecie się kremowego piwa, zjedzie w „Pod trzema miotłami” i zwiedzicie Hogsmeade i Szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Jak na park rozrywki przystało nie brakuje tam szalonych przejażdżek - choć kto szuka „tradycyjnych” rollercoasterów na wolnym powietrzu raczej będzie zawiedziony. Tutaj głównie nacisk położono na ”filmowe” szybkie kolejki z rozbudowanymi efektami 3D i bardzo zaawansowane symulatory ruchu. Chyba największe wrażenie robiła
Harry Potter and the Forbidden Journey, Transformers: The Ride i
Revenge of the Mummy…
Ale co ja będę się tu dalej rozpisywać – w takich miejscach trzeba po prostu być! Uśmiałam i bawiłam się doskonale – i był to idealny koniec naszego bardzo intensywnego, niemal 3-tygodniowego objazdu po Południowo-Zachodnich stanach USA! A w zasadzie końcem była ostatnia kolacja w naszej Koreańskiej dzielnicy – tym razem udało nam się dostać do jednej z bardziej obleganych knajp – w sobotę czas oczekiwania na stolik sięgał 1,5h, teraz zaledwie 15 minut.
Yelp, który w USA jest faktycznie godnym zaufania źródłem opinii konsumenckich, umieścił tę restaurację w wśród 100 najlepszych w całym kraju! Specjalizuje się w koreańskim grillu: na środku każdego stolika jest niewielki ruszt, i każdy smaży swoje mięso wedle uznania. Do tego oczywiście typowy zestaw przystawek i sałatek. Oj dobre to było… Teraz chciałabym wybrać się do Korei dla samej kuchni!